
Pomyślałam, że pewnie to jakiś nowy miot i da sobie radę, ale dziwnie nie bał się ludzi...Widziałam go kilka razy w ciągu tygodnia. Kocurek ciągle głosno miauczał i biegł radośnie do ludzkiej ręki. Byłam już pewna-mały kociak został wyrzucony z domu. Dokarmiałam go przez jakiś czas, podobnie jak inne koty w mojej piwnicy. Potem jednak w niewyjaśnionych okolicznościach kocurek zniknął..
Odnalazł się po kilku tygodniach, trochę podrośnięty, ale przeraźliwie chudy

Od tamtej pory tak zostało. Skarpeta (bo tak na niego mówię) już nigdy więcej nie podszedł do mnie. Aż po dziś dzień...
Jak co wieczór zeszłam do piwnicy nakarmić kociarnie (mam 3 czasem 4 kotki), gdy zeszłam po schodach Skarpeta stał mi na drodze i coś było w jego spojrzeniu, jakby 'proszę pogłaszcz mnie, tylko nie bij', że przykucnęłam i wyciągnęłam dłoń. Skarpeta momentalnie podbiegł i zaczął się łasić, lizać moją rękę, zaglądać do siatki z jedzeniem.
Jak widać okazało się, że coś w pamięci z dawnych czasów pozostało i zapragnął jeszcze raz poczuć czułe dotknięcie człowieka, bez którego kiedyś tak trudno było mu żyć...
Nie pisałabym tego postu, gdyby nie to, że w mojej piwnicy grasuje jakiś człowiek, który zakopał mi niedawno jednego z kociaków na śmierć ;( Nie wspomnę o prawie codziennym wyrzucaniu misek i zabijaniu okienka w którym dziura jest tak mała, że kot ledwie się przez nia przeciska...Ostatnio nawrzucał do środka zwały sniegu-musiałam go wynosić w kilku ogromnych siatkach. Nie wiem kto to robi, nie mogę się na niego zaczaić. Proszę o pomoc! Sparwa jest BARDZO PILNA! Skarpeta biegł teraz za mną, żeby wyjść drzwiami z piwnicy, boję się, że teraz podejdzie do każdego kogo zobaczy w piwnicy
Wiem, że źle zrobiłam wystawiając do niego rękę, ale chciałam zobaczyc czy mozna dać mu jeszcze cień szansy. Jak widać można. Dlatego błagam o pomoc!!!!!!!! Postaram się zrobić zdjęcia i wrzucić niebawem na forum. Oby tylko nie było za późno




