Czytam sobie różne wypowiedzi o Poznaniu i myślę, że może czas podyskutować na temat polskich wystaw bardziej ogólnie.
Od kilku lat bywam na wystawach nie tylko w Polsce. Czechy, Słowacja, Niemcy, Austria, Szwajcaria, Francja, Dania, Holandia, Finladnia, Włochy z pełnosprawnym kocurem, kotkami, kociętami, kastratem. Porównywać więc mogę.
Na wystawie w Poznaniu nie byłam.
W punktach to, do czego moim zdaniem, powinno się u nas dążyć:
1. Sprawna obsługa weterynaryjna
2. Sprawne przyjmowanie
3. Absolutna punktualność. Jak rozpoczęcie sędziowania o 9, to sędziowie na stanowisku 10 minut wcześniej, żeby się przygotować. Przerwy na obiad przestrzegane, czas zakończenia również.
4. Numerowane klatki bez możliwości zmiany - dokładny plan pozwala stewardom szybko odnaleźć wywoływane koty.
5. Zakaz stewardowania (pod rygorem usunięcia z wystawy) przy sędziach, którzy oceniają koty stewardów
6. Dokładna informacja przed wystawą, czy katalog jest w cenie zgłoszenia.
7. Tablice z wynikami wpisywanymi na bieżąco - nie potrzeba ksero wyników
8. Dokładna informacja, gdzie i kiedy odbiera się dyplomy.
9. Zakaz opuszczania sali wystawowej przed oficjalnym zakończeniem wystawy.
Ideał, prawda?
Ale z drugiej strony za wystawy płacimy coraz więcej (nie ma co się licytować) i możemy jako wystawcy DOMAGAĆ SIĘ od organizatorów spełnienia naszych oczekiwań. Nie pozwólmy siebie lekceważyć, czekając godzinami na spóźniające się rozpoczęcie wystawy i BIS-ów, nie tolerujmy bałaganu i złej organizacji. Nie metodą awantur, bo to bez sensu. Wystaw zapowiada się sporo, można wybierać.
Według mnie udział w wystawie można traktować jako swojego rodzaju umowę pomiędzy wystawcą i organizatorem. My dajemy nasze pieniądze i koty, organizator powinien nam zapewnić godne warunki wystawowe i sprawną "obsługę".
Jako wystawcy:
przysyłajmy na czas czytelnie i bezbłędnie wypełnione zgłoszenia,
miejmy przygotowane książeczki zdrowia, dokumenty, dowody wpłaty czy pieniądze,
stosujmy się do próśb i zaleceń organizatorów, pilnujmy swojej kolejki do oceny, zgłaszajmy się szybko do porównań,
nie wychodźmy przed BIS-ami. Jak czują się zwycięzcy przy pustej sali? Czy ktoś kiedyś o tym pomyślał?
Jakie to wszystko banalne, prawda? To dlaczego jest tak, jak jest?
A wracając do Europy: najbardziej podobały mi sie wystawy w Danii, potem Holandii, dawniej wystawy niemiecke (lepsza organizacja).
W Danii i w Holandii na przykład stewardzi zmieniali się, aby nie asystować przy ocenie swojego zwierzaka. Czy ktoś widział taką sytuację w Polsce?
W Niemczech czy w Austrii mało kto wychodzi (-ł) przed oficjalnym zamknięciem wystawy, choć dyplomy dawno były rozdane.
Uczmy się od tych lepszych.
Na poczatek to tyle. Może stworzymy sobie coś w rodzaju Kodeksu Przyzwoitego Wystawcy?
A może przenieśc ten wątek na forum hodowlane? Zostawiam do uznania moderatorów.