Ze dwa miesiące temu idąc do szkoły usłyszałam takie ciche miau. Obróciłam się momentalnie i rozejrzałam, ale nic. Zajrzałam pod samochody - znów nic. Nagle tknęła mnie myśl, że kocio może być w takiej dziurze jak Topik i Tycia. Kobieca intuicja sprawdziła się. Kocito siedziało bidne w tej dziurze, samo jak paluszek i miauczało. I choć nie miałam ani sekundy, ryzukując spóźnienie się do szkoły, usiadłam tam i zaczęłam cichutko kicikiciować. Maniuni spojrzał w górę i rozdzierająco miauknął. Było to takie rozpaczliwe, że nie mogłam nie zareagować. Wróciłam się do domu i łapsnęłam saszetkę mokrego. Wróciłam do niego, a on już był na zewnątrz i mnie wołał. Wyłożyłam mu jedzonko na spodeczek i zjadł tak łapczywie, jakby nic nie jadł od urodzenia. Bezwiednie zerknęłam w dół i zamarłam. Tam były jeszcze 4 kotki!!! Nie było z nimi matki. Chwyciłam telefon i zadzwoniłam do mamy. Powiedziałam jej, że znalazłam kotki, że są głodne i biedne, ale muszę już iść do szkoły i żeby im dała jeść. Poszłam.
Wracając ze szkoły znowu usłyszałam miau i juz wiedziałam, kogo zaraz spotkam. Przeczucie nie zawiodło - kotek już na mnie czekał.
Kotek, o którym mówię, jest jedynym oswojonym z całej piątki, tamte zupełnie nie dają się dotknąć. Jest piękny. Ma teraz ze 3 miesiące. Jest srebrny z białym kołnierzykiem. Ma śliczną mordeczkę, oczki śliczne i w ogóle cały jest och i ach.
Najwspanialsze w nim jest jego zachowanie. Kocourek jest przemiziasty. Kocha być głaskany, ociera się niesamowicie i strzela baranki. Po prostu - kot-marzenie.
Nie jestem pewna, czy to chłopiec, ale tak mi się wydaje...
Zdjęcia wstawię w niedzielę, kiedy znajdę odpowiednią ilość wolnego czasu.
Pozdrawiam
Iśka (junior)