Klub Kotów Schroniskowych - piszcie kochani, zapraszam..

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie paź 09, 2005 19:38

A zapomnialam napisac o malym kociaku adoptowanym przez mojego brata. Rodman jest przecudny. Po prostu miziac sie chce 24h na dobe. Jutro wygrzebie jego zdjecia :) Jest przekochanym koteckiem i nie mial zadnych problemow zdrowotnych :)
Amiś, Antoś, Bambosz, Pepsi i Cola

Sydney

 
Posty: 14742
Od: Pt mar 19, 2004 10:28
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Nie paź 09, 2005 19:41

A kot ze schroniska w Bielsku-Białej może się dopisać?
Chodzi oczywiście o Lunę. Zabrałam ją stamtąd gdy miała ok. 2 miesiące i mieściła się w dłoni... Na pytania; skąd ten kot? ile miesięcy ma ten kot? - pani odpowiadała wzruszeniem ramion...
Zabrałam bidę do domu... Nie miałam z nią żadnych problemów. Weterynarz stwierdził tylko, że zdrowa, odrobaczył i kilka tygodni później zaszczepił.
Teraz waży 3 kg, jest miziasta, przytulniasta i kochana, ale; kradnie jedzenie ze stołu, sama decyduje o tym kiedy ma ochotę być z nami a kiedy chce mieć święty spokój. To jednak moja osobista zasługa - zawsze ją rozpieszczałam... :oops:
Jest moją osobistą faworytką, samodzielną i inteligentną.
:D Zdjęcie w podpisie.
Futerka z GreenGrove*PL pozdrawiają :)
Obrazek

Gabys

 
Posty: 393
Od: Nie sie 28, 2005 13:20
Lokalizacja: ok. Bielska-Białej

Post » Nie paź 09, 2005 19:54 kot

moje schroniskowce to 3 z moich 15 sztuk :D

GRUBA MISIA --oddana do schroniska z powodu sikania gdzie popadnie
u nas od 3 lat czasem sika :D ale jest kochana
DZIADZIUS - przybył do nas z krakowskiego schroniska na szukanie domku, pojechał do Wroclawia do nowego domku, ale nam sie domek nie spodobał i wrocił i zostal na stałe .opiekuje sie maluchami
KICIA(dawniej Smutka) jeden z kotkow z łodzkiego schroniska u nas od 3 tygodni

pini1

 
Posty: 7035
Od: Nie cze 30, 2002 19:56
Lokalizacja: katowice

Post » Nie paź 09, 2005 19:59

Moje dwie koty są ze schroniska. Jedna przy pomocy dobrego człowieka czyli Niki trafiła do nas po dość krótkim pobycie w schronisku, ma tylko jedno oko sprawne, łazi za człowiekiem jak pies, daje sie tarmosić mojej córci, kocha sie głaskać i chodzić siedząc na plecach człowieka. Ma 3-4 lata a na imie jej Kizia Mizia.
Druga to weteran schroniskowy, złamany ogon brak zębów (ekstrakcja z powodu przewlekłego stanu zapalnego), stan ogólny dobry biorąc pod uwagę że ma około 15 lat (miała mieć 5). Kiedyś musiała mieć cieżkie przejścia z człowiekiem w roli głównej, boi sie uniesionej ręki, z wselszych spraw wali z baranka w co popadnei byle to był człowiek. Obie są tak różne, że pisałabym całą noc i jeszcze było by mało. Czarna vel Dzikus vel Wampir przybył do nas z biegunką, poklejoną sierścią od piachu z sikami, śmierdziała jak kuweta, zasmarkana kaszląca. Za darmo ( co jest ważne bo był koniec miesiąca) wyleczyła ją wet Magda. Teraz jest przytulaśną starszą babcią, troche płochliwą i zazdrosną. Mam nadzieję, że jesień życia upłynie jej spokojnie i nauczy moje dziecko szacunku dla starszych, niekoniecznie zwierząt. Kizia Mizia też przybyła chora i osowiała., kłębek strachu gil do pasa, kaszel i początki stanu zapalnego ślepego oczka. Na początku nie było łatwo.
Po roku pobytu u nas widzę dwa spokojne nie zestresowane koty, leżące wspólnie na moich kolanach( troche im ciasno bo kolana wąskie:P), mruczą obie i czasami liżą się po łebkach.
Dla ludzi którzy wątpią mówie, że warto wziąć koty ze schroniska choć nie powiem, że na początku jest dużo leczenia, poznawania a potem to już tylko sielanka:)
Aż się kurcze wzruszyłam.. :p

Zelka

 
Posty: 133
Od: Śro gru 15, 2004 22:16
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie paź 09, 2005 20:32

Zarówno Nomka jak i Oskarek są ze schroniska w Olsztynie.
Nomka była dziką, świeżo złapaną młodą kotką, która miała być groźna i się ciężko oswajać. Oswajała się całe dwa dni :D i teraz jest najbardziej przymilnym, a nawet nachalnym do pieszczot, kotkiem jakego znam:

http://upload.miau.pl/1/31159.jpg

Oskarka wzięłam z tego samego miejsca dwa lata później. Wyglądał jak obraz nędzy i rozpaczy. W dwa dni po zabraniu do domu okazało się, że wcale nie wyleczył się jescze z kociego kataru, miał czarne strupy na łapkach i ogonku a potem wyszła mu sierść i zostały łyse placki:

http://upload.miau.pl/1/31161.jpg

http://upload.miau.pl/1/31162.jpg

Spędzał prawie cały czas na moich rękach (pisałam pracę mgr i siedziałam w domu), podkurował się, sierść odrosła i jest teraz najcudowniejszym, najkochańszym, najmniej zestresowanym i podatnym na krytykę kotem :twisted:

http://upload.miau.pl/1/31164.jpg

http://upload.miau.pl/1/31165.jpg


I kofam moje kotki nad życie :1luvu:

P.S.
I nie zamykam moich kotów za karę w pralce :wink: :lol:
Pani starsza: Nomka i dwie Panienki: Biszkopt i Groszek :)
i Oskarek za tęczowym mostem - zawsze będę na Ciebie czekać ptysiu...

Obrazek

Nomka

 
Posty: 610
Od: Pon cze 14, 2004 14:03
Lokalizacja: Warszawa Miedzeszyn

Post » Nie paź 09, 2005 22:16

Serce rośnie jak się czyta te opowieści.. :D
Czekam na więcej.. :D

Bardzo Was proszę.. :oops: Dla kotów.. Właśnie tych schroniskowych, żeby dać im szansę na lepsze życie.. :oops:
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28886
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Nie paź 09, 2005 22:36

Kotów zabranych z łódzkiego schroniska było całe mnóstwo, ale losy Malibu bardzo mnie poruszyły. Odwiedzając po raz pierwszy schronisko, w grudniu 2004 zobaczyłam przepiękną białą kicię z kolorowym ogonkiem. Kicia była strasznie smutna i apatyczna. Rozpoczęłam akcję szukania jej domku. Znalazł się dość szybko. Zadzwoniłam do schroniska, okazało się, ze kicia ma grzybicę i świerzba i zabrali ja do izolatki na leczenie. Nie zgodzili się jej wydać. Malibu w izolatce spędziła trzy miesiące. Byłam pewna, że po prostu ją uśpili :? W międzyczasie domek jednak z niej zrezygnował. Nie miałam wiele nadziei.
I nagle przy kolejnej wizycie znów zobaczyłam ją na kociarni. Wyglądała tragicznie. Łyse miejsca, właściwie nie chodziła. Z nosa ciekło. Znalazł się jednak cudowny dom u Oli i jej syna :king: Leczenie Malibu było długie i kosztowne, ale udało się. Dziś Malibu ma na imię Salma i jest przepiękną, radosna kicią.

Malibu w schronisku wyglądała tak:
http://upload.miau.pl/1/3218.jpg
Teraz to zupełnie inny kot :D
Obrazek
Obrazek

saskia

 
Posty: 5042
Od: Pon gru 06, 2004 16:51
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie paź 09, 2005 22:38

No nie, tyle tutaj różnych historii, a nikt się nie dzieli!
Może to rzeczywiście pomoże przekonać innych!
Pani starsza: Nomka i dwie Panienki: Biszkopt i Groszek :)
i Oskarek za tęczowym mostem - zawsze będę na Ciebie czekać ptysiu...

Obrazek

Nomka

 
Posty: 610
Od: Pon cze 14, 2004 14:03
Lokalizacja: Warszawa Miedzeszyn

Post » Nie paź 09, 2005 22:46

Nomka pisze:No nie, tyle tutaj różnych historii, a nikt się nie dzieli!
Może to rzeczywiście pomoże przekonać innych!


Pewnie, że pomoże.. Przynajmniej mam taką nadzieję.. Tylko może nie wszyscy widzą wątek.. :?
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28886
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Pon paź 10, 2005 11:50

Z Palucha (niektórzy zapewne pamiętają) pochodzi też moja 5-letnia Sara. To była z mojej strony miłość od pierwszego wejrzenia, jak tylko 2 lutego Arka założyła jej wątek: Sara z Palucha... Byłam ugotowana, gdy spojrzałam w jej smutne oczy i tę nadąsaną minkę na załączonym przez schronisko zdjęciu: :love:

Obrazek

Dzięki niezawodnej MariiD, która pojechała następnego dnia do Palucha rozeznać sytuację, a kolejnego dnia przewoziła już Sarę do weta (gdzie miała zrobione wszelkie możliwe badania i testy) i do Lorraine, która na moją prośbę wzięła ją do siebie, abyśmy z Filipem mogli powitać ją w domu, dzięki Sydney, która przywiozła Sarę z Warszawy. Była to pamiętna niedziela 13 lutego.

A tak Sara wygladała po kilku miesiącach u mnie (teraz jest nieco pulchniejsza :wink: ):

Obrazek

Ma szafirowe oczy,
policzki lawendowe,
a nosek pomoczyła
w fantazji jagodowej.

Zza chmur się wyłoniła,
obłoczkiem, jak z pięknego snu
i przypłynęła do nas,
cała niebieska - Sara Blue.


Sara jest spokojną, delikatną i wrażliwą, a jednocześnie opanowaną i dystyngowaną koteczką. Jej posuwisty krok przypomina Ordonkę na starych filmach. Na jej miłość i zaufanie musiałam długo pracować. Od pewnego czasu sama z własnej woli przychodzi na moje kolana, daje czółko do pocałowania, lubi głaskanie, nie zmyka przede mną, nie zeskakuje z kolan spłoszona, gdy pojawia się zazdrosny Filip, a nawet potrafi natręta pogonić. Już nie boi się gości, chociaż na dźwięk dzwonka do drzwi jeszcze reaguje nerwowo. Nadal nie lubi być brana na ręce, usztywnia się i odpycha łapkami.
Filipowi (którego historia jest inna, jego właściciele nie dali mu mu nawet szansy na schronisko, tylko przynieśli z zaawansowanym kk do uśpienia :( ) Sara zaufała znacznie wcześniej, zwłaszcza po kąpieli, kiedy pocieszał ją, cytuję MarięD:
"Sara: no zobacz co ONI mi zrobili
Filip: spoko mała, i tak mi sie podobasz"


Obrazek

I tak miłość kwitnie po dziś dzień, a Filip nie potrafi zasnąć bez wtulenia pyszczka w puszyste futerko Sary:

Obrazek Obrazek

To nie wszystko, c.d.n.
Spróbuj trochę z siebie dać tym, co mają gorszy świat...
Obrazek ->tu nasz wątek-> a tu album :)

Fraszka

 
Posty: 5746
Od: Wto lip 27, 2004 9:04
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon paź 10, 2005 13:29

Wielu z Was wie o mojej słabości do kotów syjamowatych, podobnie zresztą jak Aamms do persów ;) Przed ponad miesiącem pojawił się w bydgoskim schronisku dorosły syjam. Mirka przysłała mi jego zdjęcie:

Obrazek

Z dziewczynami (Mirka_t, i Kota7), które tam systematycznie jeżdżą już uzgodniłam, że go wezmę do siebie, ale wszystko się bardzo skomplikowało. Okazało się, że jego opiekunka oddała go do schroniska, bo ją gryzie. W związku z tym schronisko skierowało go na badania, czy nie jest chory na wściekliznę. Po dwóch tygodniach biedak wrócił do schroniska, wściekliznę wykluczono. Jego sytuacja jest jednak patowa. :( Niewiele o nim wiadomo, bo schronisko nie może zadawać oddającemu zwierzaka żadnych pytań, co w jego przypadku byłoby bardzo pomocne. W schronisku nie ma warunków, aby zaobserwować, czy rzeczywiście jest kotem agresywnym, czy to tylko wymówka oddającej go i jaka jest ewentualnie przyczyna tej agresji. Siedzi zamknięty w klatce i niewątpliwy stres tylko pogarsza jego stan zdrowia. Jego los zależy od ludzi, którzy nie wiedzą tak naprawdę co z nim począć. Kota7 chce założyć jemu wątek, może znajdzie się jakaś odważna i jednocześnie odpowiedzialna osoba, z odpowiednimi warunkami w domu, która będzie w stanie pomóc temu pięknemu kotu, ale skazanemu z góry na najgorsze... pozostaje ciągle nadzieja, że cudem jego los się odmieni.

c.d.n.
Spróbuj trochę z siebie dać tym, co mają gorszy świat...
Obrazek ->tu nasz wątek-> a tu album :)

Fraszka

 
Posty: 5746
Od: Wto lip 27, 2004 9:04
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon paź 10, 2005 14:04

Jak postanowiliśmy sprowadzić do domu kociaka to od razu wiedzieliśmy że będzie to jakiś maluszek ze schroniska...chcialiśmy pomóc chociaż jednemu. Pojechaliśmy do azyla w konstancinie...długo nie mogliśmy sie zdecydować, mój facet nie mógł się napatrzeć na rodzeństwo czarnuszków a ja od razu zwróciłam uwagę na Psotkę która siedziała przestraszona w klatce (właśnie wróciła z giełdy w łazienkach gdzie była pierwszy raz). Pani powiedziała że ogólnie jest bardzo przytulaśna ale żeby lepiej nie brać jej na ręce bo na razie jest wystraszona, ale ja się uparłam, gdy ją wzięłam wiedziałam już że będzie nasza. W tej chwili leci 4 tydzień jak jest u nas, z poczatku była przestraszona ale teraz już jest w pełni udomowiona i szczęśliwa jak my. Jej fotki oczywiście w moim podpisie.
pozdrawiam :)

ps. Psotka po urodzeniu została znaleziona na balkonie razem z mamą i rodzeństwem i przywieziona do azyla, rodzeństwo niestety nie przeżyło, Psotuchna sie nie dała i znalazła u nas super domek :dance:
Obrazek
Obrazek
Obrazek

RyBa1

 
Posty: 3473
Od: Czw wrz 22, 2005 11:49
Lokalizacja: Częstochowa

Post » Pon paź 10, 2005 14:37

Sydney pisze:No ja cały czas czekam na Pańcie od Demona, Miodunki, Bonity, Manueli :D

:wink:
Bonitka odchorowała schronisko małym katarkiem. Musiała też zrezygnować chwilowo ze swojego futerka, które było jednym wielkim kołtunem, ale w tej chwili wygląda kwitnąco i mieszka u babci TZ :D

Obrazek Obrazek Obrazek

Moja Shilla również jest schroniskowa.
Na początku leczyliśmy katarek, kąpiel także jej nie ominęła, długą sierść nie łatwo kotu doprowadzić do ładu.
Shilla jest cudowną koteczką, nie wiem ile ma latek, mimo że była adoptowana jako dorosła panienka bardzo kocha mnie i TZ, na początku nie cierpiała innych kotów, teraz żyje z nimi coraz lepiej :)
Niestety nie mogę znaleźć fotek zanim trafiła do mnie, miała wtedy takie smutne oczka. Teraz wygląda tak:
Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek
z nami także 4kocie ogony i jeden psi

Klaudia

 
Posty: 13579
Od: Wto cze 01, 2004 21:30
Lokalizacja: prawie 3miasto;)

Post » Pon paź 10, 2005 14:39

U mnie w domu mieszkają dwie kotki ze schroniska na Paluchu. Pola i Kara vel Kasia (dużo częściej używane imię).
Dziewczyny trafiły do mnie przypadkowo, 9 lat temu, gdy szukałam kota, który zaginął.
Nawet nie znam ich historii, następnego dnia obie miały iść do uśpienia.

Była niedziela, wieczór, pod koniec listopada. Pojechałyśmy z mamą na poszukiwanie Ariela (kolejne odwiedziny w schronisku).
Pola po prostu siedziała na podłodze i wpatrywała się w nas. W zupełnym milczeniu, w bezruchu. Dorosła, może 2-, a może 3-letnia bura kotka, bardzo zabiedzona, której nikt nie chciał.
Kasia z kolei wyglądała jak szczurek - chudziutka, o troszkę wydłużonym pyszczku z baardzo długim ogonem. Siedziała tyłem do całego świata.
Pani, która wtedy opiekowała się kotami wydała je cichaczem, żeby szefostwo nie wiedziało...
Szkoda, że nie mam zdjęć z tamtego okresu.

Dziewczyny bardzo długo chorowały, nie chciały jeść, miały przewlekłe biegunki, ciągle się przeziębiały, większość wetów rozkładała ręce, mówiąc, że właściwie to one nie mają szans na przeżycie.
Obie nadal mają kłopoty z jedzeniem - Pola jest niejadkiem, Kaśka je za trzy koty i waży prawie 7 kilo.
Są bardzo miziaste, Lolka, mimo dość zaawansowanego wieku nadal potrafi bawić się myszkami, ale zdarza się jej nielegalne sikanie (nie są to kłopoty z pęcherzem, ani z nerkami), Kasieńka śpi z moją mamą i jest zazdrosna o Zuzię.
Tak wyglądała Kasia 2 miesiące temu (na zdjęciu z Bączkiem, kotkiem ze złomowiska) http://upload.miau.pl/1/31206.jpg

Aktualne zdjęcia będą wieczorem.
Kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!
[...] jesteś tym, co jesz... kabanosem w majonezie"

ariel

 
Posty: 18681
Od: Wto mar 15, 2005 11:48
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Pon paź 10, 2005 14:40

A Marcepan? :twisted:
Amiś, Antoś, Bambosz, Pepsi i Cola

Sydney

 
Posty: 14742
Od: Pt mar 19, 2004 10:28
Lokalizacja: Bydgoszcz

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, magnificent tree, ryniek i 513 gości