Pojechaliśmy po Anatola w sobotę. Kotek został ubrany w szeleczki i zapakowany na tył samochodu. Od razu wgramolił się na tylną półkę i objął ją w posiadanie. Mniej więcej w połowie drogi zlazł stamtąd i usadowił się pod nogami Kasi, siedzącej na tylnym siedzeniu. Gość najwyraźniej lubi długie trasy - zasypia wtedy, w mieście zaczyna się rozglądać (chyba nie podobają mu się korki).
Spotkanie z Klemensem
No cóż, ja Antka na ręce i otwieramy drzwi. Klema jak zwykle wyskakuje na klatkę i robi śrubę. Taki był ucieszony, że wróciliśmy, że nawet nie zauważył, że jest nowy lokator. Zamknęliśmy drzwi i postawiliśmy koty na podłodze - niech się dogadują. Obu zesztywniały nóżki, posyczeli na siebie, ale na tym się skończyło. U Klemensa przeważyła ciekawość, a Antek zabrał się za gruntowne zwiedzanie domu. Wlazł wszędzie - łazienka, toaleta, kuchnia, pokoje, każdy zakamarek - oczywiście z Klemensem w charakterze asysty. Klemens bardzo chciał go obwąchać, ale trochę się bał podejść (przez to syczenie na siebie), natomiast Anatol ignorował go w sposób doskonały. Po przeglądzie mieszkania i zaaprobowaniu kuwetki (którą dostawiliśmy obok klemensowej) oraz przelotnym zainteresowaniu się miską (pustą, ale jednak) nastąpił moment powąchania się. I tak to było do niedzieli - chłopaki obchodzili się dookoła, przy czym ciekawość zżerała Klemensa namacalnie wręcz. Antek jest cudnym kotkiem, motorek buczy mu bez przerwy, jeśli tylko człowiek go dotknie. W niedzielę nastąpił etap spania (do 14:00), po czym etap ganiania się po mieszkaniu (do wieczora) i znów spania. Koło 1:00 nad ranem znowu wspólne ganianie się.
Podsumowując - dogadają się chłopaki, wszystko jest ok.
Dziękujemy wszystkim, którzy do tej pory zajmowali się Anatolem - jest pięknym, pogodnym zwierzęciem i na pewno dołożymy wszelkich starań, żeby wyprowadzić jego zdrówko na prostą.