» Nie sie 21, 2005 16:50
Prośba o pomoc w poszukiwaniu zaginionego kotka
Niestety nie umiem zmienić rozmiaru zdjęcia, może gdy znajdziemy się na drugiej stronie nie będzie problemu z jego wielkością.
Jeśli chodzi o rady w poszukiwaniu, to dziękuję, wszystkie przeczytałam. Wszystkie opisane przez Ciebie opcje już wykorzystałam od razu po zaginięciu Karmelka. Objechaliśmy wszystkie okoliczne uliczki już w dniu zaginięcia (a właściwie wieczorem), przez kolejnych kilka dni po kilka razy oglądałam wszystkie rowy, dziury, trawniki, krzaki. Mieszkamy w dzielnicy Piaseczna - Zalesiu Dolnym, gdzie są same niskie domki, uliczki są nieutwardzone. Powywieszałam plakaty na naszej ulicy, przy sklepach, u weterynarzy, na naszej i dwóch sąsiednich ulicach powrzucałam do wszystkich skrzynek prośbę o pomoc (ulotki, jak na zdjęciu). Małolaty rzeczywiście pomagają, już miałam dwa sygnały, że widzieli jakiegoś rudzielca. Tam, gdzie był widziany rozsypywałam ulubione smakołyki Karmelka, przez kilka dni co godzinę sprawdzałam, w jakiej porze są zjadane. Dwa razy od 4.30 rano do 8-9 siedziałam i czekałam na zjadacza smakołyków. Okazała się nim inna kotka (nie jest bezdomna), rudzielca też widziałam,ale to był inny kotek. Inna grupa małolatów też daje co kilka dni sygnały o innym rudzielcu, którego próbuję wypatrzyć, ale bezskutecznie.Były też inne sygnały od mieszkańców, ale to ciągle nie Karmelek. Szukaliśmy w schroniskach, zostawiliśmy tam ogłoszenia.
Już nie wiem, co mam robić. Mamy jeszcze sześć innych adoptowanych kociamberów, ale Karmelka jest mi strasznie brak. Był (jest!!!) najbardziej "papuśnym" kotem, bez przerwy pełnił wartę w kuchni (a może coś się trafi?), z nieprzemijającym apetytem na cokolwiek, do ogrodu wychodził rzadko i niezbyt chętnie i nagle zniknął, w niedzielę, w biały dzień!
Szukam pociechy, czy bywają takie sytuacje, że wykastrowany, wypieszczony i super spokojny znika i wraca po miesiącu albo później, czy to możliwe? Czy takie historie się zdarzają?
A może znajdzie się jakiś Gość z Zalesia, kto coś widział, albo wie?
A może ktoś go sobie po prostu zabrał?