Historie Timona - przydługie moje wypociny literackie ;-)

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt lip 29, 2005 14:52 Historie Timona - przydługie moje wypociny literackie ;-)

Historia jakich wiele, lub zupełnie unikalna. Fascynująca, albo zupełnie nudna. Prosta lub kontrowersyjna. Bez względu na wszystko, to moja historia, którą chcę się z Wami podzielić. W każdym razie NIE jest historią z serii „Jak stać się szczęśliwym opiekunem kota”!!! NIE RÓBCIE TEGO SAMI! Mnie się udało, ale ja mam cudownych rodziców… nie wszyscy są tak wyrozumiali… A więc do rzeczy!

HISTORII TIMONA CZĘŚĆ 1: „Mamo! Tato! Mamy kotka!”
(W ramach wprowadzenia zawiera również sporo z mojej własnej historii, jeśli jednak nie interesuje to Was, przejdźcie od razu do drugiego akapitu)

Zwierząt w moim życiu było wiele. Psy, rybki, świnki morskie, oswojone kurczaki, konie, z których każdy miał na imię Karino. Niektóre przez dłuższy, lub krótszy czas mieszkały ze mną i moja rodziną w maleńkim warszawskim mieszkanku, inne były moimi cudownymi przyjaciółmi w podwarszawskim gospodarstwie dziadków. Bardzo rzadko wśród tych zwierząt był kot. W gospodarstwie dziadków, pełnym psów i innych stworzeń, kot taki nie czuł się zwykle dostatecznie adorowany, jedyny i hołubiony, wyprowadzał się więc dosyć szybko do któregoś z sąsiadów. Z jednym wyjątkiem - Bleika, ukochanego kocura mojej babci, którego historia – piękna i smutna – jest doskonałym materiałem na zupełnie inne opowiadanie. Jednak poza wyjątkiem Bleika – moje kontakty z kotami były raczej sporadyczne i niezbyt satysfakcjonujące. Zwierzęta te fascynowały mnie jednak niezmiennie i skrycie marzyłam o przyjacielu w kociej skórze. Podejmowane przeze mnie i moja siostrę próby perswazji na rodzicach rozwiązania zakładającego zamieszkanie z kotem pod jednym dachem nie wywierały jednak oczekiwanego skutku. Możliwe, ze Bleik zostałby tym pierwszym kotem, gdyż nawet mój bardzo sceptyczny Tato uwielbiał to kocisko, ale niestety Bleik zginął tragicznie... Wszyscy płakaliśmy po tym cudownym czarnym kocisku. Tymczasem spełnienie marzenia o posiadaniu kota zostało odłożone na bliżej nieokreśloną przyszłość i ukryte gdzieś głęboko pod stertą małych pragnień i życzeń do dobrej wróżki, uśpione na półce między kolorowymi albumami o kotach.

Marzenie to obudziło się jednak zupełnie nagle, pewnego pięknego lipcowego dnia (a był to siedemnasty lipiec mojego życia) i postanowiło natychmiast się zrealizować!

Tego pamiętnego lipca rodzice postanowili zabrać moją siostrę na dwutygodniową eskapadę, ja natomiast wybrałam pozostanie w domu. Szybko przekonałam się, że mimo ciągłych wizyt znajomych, jest mi samej w domu strasznie nudno i przydałoby mi się towarzystwo. Genialny wydał mi się pomysł przywiezienia sobie od dziadków jednego z psów na te dwa tygodnie. Musiałam jednak podjąć pewne przygotowania, aby zaprosić do siebie swojego ulubionego owczarka. Udałam się więc do pobliskiego sklepu zoologicznego, celem nabycia kagańca. Jak pewnie się domyślacie, kagańca nie kupiłam, a pies nigdy nie przyjechał. Ze sklepu wróciłam z małą karteczką, na której ktoś napisał ogłoszenie... „Oddam kota w dobre ręce…”

Kot do oddania miał już rok, był wykastrowany i mieszkał trzy bloki ode mnie z czteroosobową, bardzo miłą rodziną. Oddawano go z powodu alergii Pana domu, który „akupunkturował” się już i uciekał się do różnych innych „magicznych” sposobów, ale mu nie przeszło. Oczywiście okazało się, że do tych powodów były i „dodatki”, ale nie jest to już po tylu latach istotne. Kilka wizyt u specjalisty można było przewidzieć, gdyby uprzedzono mnie, że kot miał na nie skierowanie, ale czy to teraz ważne? Nie ważne – Timon jest najcudowniejszym kotem świata i gdybym wiedziała o tym wszystkim, jak również że tyle lat będzie obdarowywał mnie swoja kocią miłością – wzięłabym go jeszcze raz!

Kotu szukano już domu od jakiegoś czasu i miał już biedak za sobą kilkudniowy pobyt w domu, który „nie wypalił”, bo „pani nie zdawała sobie chyba sprawy, co to kot”. Ja też tak naprawdę sobie nie zdawałam, ale nie zraziło mnie to zbytnio.

Timona zobaczyłam po raz pierwszy następnego wieczora. To była miłość od pierwszego wejrzenia!!! Ale miłość jednostronna – moja do kota, bo na jego uczucie musiałam sobie mocno zapracować i trwało to kilka kolejnych miesięcy. Idąc tam, nie zakładałam że wezmę kota od razu, miałam go tylko obejrzeć. Ale to była miłość, która żądała natychmiastowego spełnienia!

Tak więc już po piętnastu minutach byłam zakochana po uszy i po dalszych kilkudziesięciu do domu wróciłam z nowym lokatorem! Teraz właśnie nadszedł moment na przyznanie się do tego, czego nikomu nie polecam robić. Dopiero kiedy kot zwiedził dom, umiejscowił w przestrzeni swoja miskę, kuwetę i drapak i zainstalował się bezpiecznie z magnetofonem, ja – o zgrozo!!! – zadzwoniłam do rodziców, aby przedstawić im sytuację!!! Przyjęli to ze stoickim spokojem (od dawna już wiedzieli, ze maja córkę lekko stukniętą, a ponadto temat kota przewijał się jednak od czasu do czasu w naszym domu i „mogli się tego spodziewać”). Tato (jako mężczyzna zdolny do empatii) trochę się zmartwił, że ma kota wykastrowanego, ale przekonał go argument o nie znaczeniu w mieszkaniu. Mama zapowiedziała, że nie ma zamiaru gotować mu specjalnych zupek (to robiła dla naszego poprzedniego psa) i że sama mam dbać o czystość i pełną miskę. Ponadto rodzice przyrzekli nic nie mówić mojej siostrzyczce, która małym dzieckiem jeszcze była, aby miała niespodziankę po powrocie do domu.

Tymczasem Timon zaskakiwał mnie na każdym kroku. Tak naprawdę nie miałam pojęcia, co to kot! Pierwsze kilka dni dowiadywałam się tylko nocą, bo za dnia kiciuś przebywał głównie za kanapą, albo za wspomnianym magnetofonem. Nocą natomiast pokazał mi, że koty wcale nie są takimi cichymi stworzeniami, za jakie je uważałam! Po kilku dniach postanowił jednak okazać przychylność i pozwalać się miziać w pozycji fotelowo-rozłożonej. Zaczął też podbijać serca moich znajomych, którzy tłumnie przybywali go oglądać. Kiedy już zupełnie się „rozkręcił” zademonstrował także, jak się poluje na ludzkie kostki zza kanapy (co robił zresztą wytrwale mniej-więcej do czwartego roku życia), albo jak wspiąć się po nogawce świeżo upranych dżinsów (dopiero kiedy skończył pięć lat postanowił porzucić to ekstremalne hobby). Powoli nabieraliśmy do siebie nawzajem zaufania i rodziła się między nami ta więź, jaką znają wszyscy tu obecni.

I wreszcie nadszedł dzień powrotu rodziny. Timon akurat leżał rozłożony na kuchennej podłodze, kiedy rodzinka i walizki wtaczali się przez drzwi wejściowe. I w ogólnym rozgardiaszu wcale nie był pierwszym, na co zwróciła uwagę moja siostra. Pierwszą rzeczą był stojący w przedpokoju drapak!

MAMA: Aniu, mamy niespodziankę! W domu jest coś nowego!
ANIA: A co to? (Ania pokazuje na drapak, myśląc, że to ta niespodzianka)
MAMA: No co Aniu? Może stolik?
ANIA: Albo pólka… na telefon… To niespodzianka?
TATO: To chyba dodatek do niespodzianki…
ANIA: Hmmm (Wciąż z przejęciem ogląda drapak)
JA: Aniu, zobacz jaki mamy dywanik w kuchni.
ANIA: … (Zamurowało ją na 10 sekund) KOTEK!!!!!! MAMY KOTKA!!!!!!!

Co się działo potem, to już możecie sobie sami wyobrazić. Nie ma nic piękniejszego, niż radość dziecka!

Obrazek W NASTĘPNYCH ODCINKACH: "Jak rodzice „ukrywali” swoje uczucie do kota", "Jak Timon i TŻ, początkowo nieufni, zapałali do siebie gorącym uczuciem" i inne. Zapraszam!
Ostatnio edytowano Pt sie 05, 2005 22:50 przez jasenka, łącznie edytowano 1 raz
Aleksandra + dwóch synów, cztery (na razie ;) ) ogony kocie i jeden (wystarczy ;) ) psi.

jasenka

 
Posty: 1468
Od: Wto lip 20, 2004 9:15
Lokalizacja: Warszawa - Bemowo

Post » Pt lip 29, 2005 15:14

No to czekam na dalszy ciąg.
Pozdrowienia dla Timona.
Pędzelek,Wacio
Obrazek Obrazek
Balbinka i trzy Tygryski

FK

 
Posty: 138
Od: Śro maja 26, 2004 7:29
Lokalizacja: Warszawa-Praga

Post » Pt lip 29, 2005 17:20

Co tu dużo gadać. Timon jest kochany i basta :D
http://strony.aster.pl/hera/g/10_pazdziernik_a.jpg

Wojtek

 
Posty: 27795
Od: Śro wrz 03, 2003 3:43
Lokalizacja: Warszawa - Birmanowo

Post » Pt lip 29, 2005 17:37

Przeczytałam. 8)
Czekam na następne odcinki.
Głaski dla Ekstremalnego Timona. :)
Obrazek

dakota

 
Posty: 8376
Od: Wto lis 16, 2004 15:06
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pt lip 29, 2005 17:44

dakota pisze:Przeczytałam. 8)

Podziwiam wszystkich, którym chciało się to czytać! I dziekuję! TŻ wyjechał, a mnie się samej nudzi i tak mi się jakoś na opowieści zebrało :wink:... Jak czytacie, to jeszcze cosik napiszę :wink:.
Timonek dziękuje za wszystkie słowa uznania! Czuje się wysoce dowartościowany 8)!
Aleksandra + dwóch synów, cztery (na razie ;) ) ogony kocie i jeden (wystarczy ;) ) psi.

jasenka

 
Posty: 1468
Od: Wto lip 20, 2004 9:15
Lokalizacja: Warszawa - Bemowo

Post » Pt lip 29, 2005 18:23

a gdzie ciag dalszy??ja chce jesce!!!!
i historie tego czarnego kota babci poprosimy ...
Nie robię już drapaków.
Sprzedaję chusty do noszenia dzieci

covu

 
Posty: 18247
Od: Nie sty 09, 2005 9:56
Lokalizacja: Józefosław (gdzieś między Warszawą a Piasecznem)

Post » Pt lip 29, 2005 19:58

:cry: I co dalej :cry:
Obrazek
Kiedyś miałam psa i myślałam, że żyję. Później miałam psa i 2 koty.Jeszcze później (całkiem niedawno, ale już tego nie pamiętam) miałam 2 psy i 2 koty. Teraz mam 3 psy i 3 koty i wiem, ze moje życie dopiero się zaczyna...

DonDie

 
Posty: 520
Od: Czw sty 20, 2005 20:45
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt lip 29, 2005 21:15

Mam nadzieję, że c.d.n? :)
Obrazek
tornado w Alabamie;P

Blond Tornado

 
Posty: 5322
Od: Pon cze 13, 2005 1:29
Lokalizacja: Poznań/ Birmingham

Post » Sob lip 30, 2005 11:30

C.D.N. - obiecuję będzie 8).
Aleksandra + dwóch synów, cztery (na razie ;) ) ogony kocie i jeden (wystarczy ;) ) psi.

jasenka

 
Posty: 1468
Od: Wto lip 20, 2004 9:15
Lokalizacja: Warszawa - Bemowo

Post » Nie lip 31, 2005 9:30

czekamy 8)
Obrazek

Kaska

 
Posty: 7487
Od: Pt paź 17, 2003 21:24
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt sie 05, 2005 23:29

HISTORII TIMONA CZĘŚĆ 2: "Jak pieszczotliwie mówi sie do kota ;-)"

No to obiecany ciąg dalszy.

Rodzina zaakceptowała kota, jako "mojego". Siostra nie ukrywała uczuć do sierściucha od samego początku, natomiast rodzice byli bardziej powściągliwi.

TATO Z Tatą było bardzo trudno, bo Timon, prawdopodobnie pod wpływem doświadczeń z poprzedniego domu, bał się go na początku. Tak więc Tato i kot byli względem siebie bardzo nieufni. Ale po jakimś czasie kot przekonał się, że ten mężczyzna pozwala sie do siebie zbliżać i nawet pogłaszcze czasem... W Timku obudziła się fascynacja Tatą. Od tego czasu wykorzystywał każdą okazję, żeby dać się Panu pomiziać :D. Tato, choć nigdy głośno tego nie powiedział, też Timona bardzo polubił. Do tej pory nie przepuści okazji, żeby go wymiziać, kiedy nas odwiedza. I chyba za nim troche tęskni... Timon niestety (dla Taty) ma już nowego Pana i świata poza nim nie widzi, ale to już kolejna historia na potem.

MAMA Mama zawsze lubiła psy. Koty tolerowała i pogłaskała czasem jakiegos kota znajomych, ale nigdy nie budziły w niej zachwytów. Na poczatku pobytu Timona u nas często okazywała, że kot jest mój i ona nie chce mieć z nim nic wspólnego. Okazywała wszystkim, tylko nie kotu... Zupek mu co prawda nie gotowała, ale wątróbki lub kurczaczka zawsze miał pod dostatkiem. I pewnego razu przyłapałam ją, jak myśląc, że nikt nie widzi, nosiła Timiego "do góry kołami" i gadała do niego jak do dziecka. A do tego, co gadała 8O? "Timonku mój, pieknoto ty, moja ty suko ukochana!!!"

HISTORII TIMONA CZĘŚĆ 3: "Kot zginął!!!"

Koty cechuje pewne podobieństwo do cennych i potrzebnych przedmiotów. I jedne i drugie mają tendencje do gubienia się...

Pierwszy raz Timon zginął niedługo po przybyciu do naszego domu. Pewnego dnia rano obudzilismy się i go nie było. Wydawałoby się, że trudno zgubić kota w maleńkim mieszkaniu, które nocą było z pewnoscią cały czas zamknięte i kot nie miał szansy go opuscić. A jednak...

Skoro się zgubił, rozpoczęto poszukiwania. Po dokładnym przetrząśnięciu łatwo dostepnych zakamarków za kanapą i łóżkami, pod stołem, biurkiem i blatami, za firankami itp. przyszła pora na szafy, szafki kuchenne, szafki na buty i jeszcze na pawlacze. Całej akcji towarzyszyło tłuczenie w kocie miski i grzechotanie kocią karmą. Po godzinie mieszkanie było zdemolowane, my z siostrą miałysmy juz łzy w oczach, a Timona nadal nie było. Wyparował... I wtedy właśnie Mamie przypomniało się, że w nocy w półśnie otwierała okno na balkon!!!

Timonek cały ten czas obserwował sobie nasze poczynania zza żaluzji i najwyraźniej miał ubaw po pachy, bo nie dał żadnego znaku o miejscu swojego ukrycia! Perfidny...

Drugi raz Timek "zaginął" już w nowym domu rodziców. Scenariusz był mniej-więcej ten sam, tylko do przeszukania znacznie więcej. A kot całą akcję poszukiwawczą przesiedział w wannie, obserwując kapiące kropelki wody!

Jaki z tego morał? Kot zawsze wie, gdzie akurat jest i wcale mu nie przeszkadza, jeśli Ty nie wiesz i odchodzisz od zmysłów wymyślając najbardziej nieprawdopodobne scenariusze :wink:.

C.D.N.
Aleksandra + dwóch synów, cztery (na razie ;) ) ogony kocie i jeden (wystarczy ;) ) psi.

jasenka

 
Posty: 1468
Od: Wto lip 20, 2004 9:15
Lokalizacja: Warszawa - Bemowo

Post » Sob sie 06, 2005 10:33

Zagubiony biedny Timonek - "perfidny"??? 8O
nie zgadzam się :twisted:
Obrazek

dakota

 
Posty: 8376
Od: Wto lis 16, 2004 15:06
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Czw sie 11, 2005 7:29

A zdjęcia??? :evil:

Proszę się poprawić... :wink:

kropka75

 
Posty: 3995
Od: Śro lut 09, 2005 11:15
Lokalizacja: Gliwice

Post » Czw sie 11, 2005 12:34

No właśnie 8) Okładka cudna :love:, treść wciągająca :mrgreen:, ale gdzie ilustracje? :lol:

Sigrid

 
Posty: 6643
Od: Śro lip 30, 2003 16:54
Lokalizacja: Praga (Południe, nie czeska niestety)

Post » Czw sie 11, 2005 15:28

Dziewczyny - zlitujcie się chwilowo. Jak wyadoptujemy kociaki, to zajmę się tym wątkiem. Teraz muszę Timiego drapać, a nie fotografować, bo się obraził na Luśkę 8O! Chyba myśli, że to ona te małe potwory co wrzeszczą w gościnnym urodziła...
Aleksandra + dwóch synów, cztery (na razie ;) ) ogony kocie i jeden (wystarczy ;) ) psi.

jasenka

 
Posty: 1468
Od: Wto lip 20, 2004 9:15
Lokalizacja: Warszawa - Bemowo




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Meryniu, mictrz, osspdg i 61 gości