Od lat pomagam bezdomnym kotom i mam z tego dużo satysfakcji. Dziś stało się coś, co kompletnie mnie załamało... Dwa dni temu zaniosłam do weterynarza bezdomną kotkę w celu sterylizacji. Wiedziałam ,że musi być w ciąży (była okrągła), ale nawet na forum czytałam, że można robić sterylizację kotce w ciąży. Weterynarz powiedział, że było 6 dorodnych kociąt (na tyle nie wyglądała). Kotka wczoraj wieczorem po sterylizacji wybudziła się, dostała kroplówkę, a dziś rano ... znalazł ją martwą. Sam jest ździwiony - dlaczego ? Siedzę i płaczę. Znałam tę kotkę od dwóch lat. W ubiegłym roku udało mi się wyłapać jej dzieci i rozdać. W ubiegłym roku była dzika, nie pozwalała do siebie dojść. W tym roku zdobyłam jej zaufanie, dała się złapać i tym samym... skazała się na śmierć. Jestem załamana. Zaczynam mieć wątpliwości, czy słuszne jest to, co robię. Aktualnie mam w domu inną bezdomną kotkę - młodziutką - nie ma roku i napewno nie jest w ciąży. Miałam ją zanieść w poniedziałek na sterylizację, odbierając jednocześnie zoperowanego Przedziałka. Teraz nie wiem - czy zaniosę. Trudno mi będzie znieść na moim sumieniu ciężar tej śmierci i w żadnym wypadku nie mogę mieć na sumieniu następnej.
Czy nie słuszniej podawać kotkom Proverę ?
Zastanówcie się, zanim wysterylizujecie kotkę, szczególnie teraz - na wiosnę, gdy istnieje prawdopodobieństwo, że mogą być w ciąży. Wyłapanie kociąt i znalezienie im domów - to ogromna satysfakcja. Spowodowanie kociej śmierci - to ciężar, z którego nie łatwo się otrząsnąć.