
Jeden z moich dziczków dwa dni temu skaleczył sobie oko lub okolice oka.
Nie wiem jak to mogło się stać ale przypuszczam , że w nocy kiedy przeciskał się pod siatką ogrodzenia ogródka w którym mieszka wraz z pozostałymi kiciami.
Wczoraj oczko było spuchnięte i zaczerwienione i lekko łzawiło.Dzisiaj rano nie przyszedł na jedzenie i to bardzo mnie zaniepokoiło ale pani do której należy ogródek powiedziała , że jadł u niej na balkonie i wygląda , że nie jest tak żle.
Byłam u weta i on powiedział , że bez antybiotyku się nie obejdzie( bo może stracić oko a nawet jeśli wda się zakażenie to nawt życie !) i tu zaczyna być problem .
To jest kompletny dzikusek i nie ma mowy żeby podszedł nawet jak jest głodny bliżej niż na 2-3m.Nie wiem jak go złapać

Wieczorem kocio przeszedł na jedzonko ale nie jadł bo inne koty w tym czasie jadły i jego status w grupie chyba spadł na tyle ,że musiał czekać aż inne się najedzą.
Obejrzałam na odległość jego oko i jest bardzo żle , oko miał zamknięte ,
drugie też tylko mała szparka i na dodatek z obu oczek wycieka intensywnie przezroczysta ciecz (jakby łzawił?)
Do tego potrząsa główką i jakby pociąga noskiem.
Uciekł kiedy próbowałam się zbliżyć.Nawet nie wiem czy inne koty pozwolą mu się schować do domku , który im zrobiłam.
Nie wiem co mam dalej zrobić , zabija mnie świadomość , że maluch jest chory i ja nie umiem mu pomóc , może marznie na dworzu , nie wiem czy jutro go zobaczę jak będę inne koty karmić .
Poradżcie cos bo chyba zwariuję z bezsilności....