Długo zastanawiałam się czy pisać o moich kociskach. W końcu się zdecydowałam. Nie powiem od ilu lat mam koty, bo ktoś pomyśli, że jestem 80 letnią babcią. Być może te historie pomogą chociaż trochę początkującym kociarzom.
MAM 10 KOTÓW (chwalę się). Przeciętnie ubywa mi 1 rocznie, przybywają 2. Jesli tak dalej pójdzie to nie zapracuję na nie. Zacznę od najstarszej.
MICI KICI czyli MICIA
Wypatrzyłyśmy ją (ja i siostra) w maju na dworcu PKP prawie 13 lat temu. Urodziła się wraz z dwójką rodzeństwa w wąskiej, może 20 cm szparze między 2 budynkami, pół metra poniżej poziomu peronu. Mama i młode były dokarmiane codziennie. jedno maleństwo któregoś dnia zniknęło - było ułomne na 2 łapki. Zostały: bura i łaciata(krówka).
Nadchodziła jesień. Buraska szybko oswoiła się. Wzięło ją do domku starsze małżeństwo. Niestety, krówka była bardzo dzika i nieufna. Nie dała się podejść. Byłyśmy załamane. Tyle czasu nas znała i ciągle bała się.Siostra wyjechała na delegację. Zostałam sama z kocim problemem. Czas naglił, bo zimno, chłód listopadowy, a szpara między budynkami nie chroniła nawet przed deszczem. Na dodatek hałas dworcowy utrwalił lękliwy charakter kotki.
Głowiłam się jak ją złapać. Zaczęłam robić zabawki na sznurku, by ją czymś zwabić. Zadziałało ! Raz, drugi, trzeci, zajeta zabawą, podeszła bliżej i pogłaskałam ją. Przez kilka dni bawiłam się z kicią. Trochę się przyzwyczaiła do mojego dotyku. Gdy siostra wróciła udało się ją złapać!
Nazywałyśmy ją Kicią-Micią. Kotka siedziała przez długie dni pod stołem, bo nawet nie była w stanie uciekać, tak była sztywna ze strachu. Pod stołem jadła, piła i załatwiała się. Usunęliśmy dywan, gdyż stan jego był opłakany. Po kilku tygodniach kicia zrobiła sobie klozecik na wersalce. Zabezpieczaliśmy ją ceratami. Zgroza ! Dużo czasu potrzebowała, żeby przyzwyczaić się do kuwety.
Nieprędko pokazałyśmy jej inne koty. Była bardzo zazdrosna o inne kociska. Zyła jeszcze wtedy nasza czarna Malusia. Nie schodziła z kolan lub z łóżka siostry. Dla Mici czasu miałyśmy mniej. Była trzecim kotem.Pamiętam jak nieraz patrzyła z zazdrością, jak siostra mizia Maluśką. Miałam wtedy wrażenie, że źle życzy starowince.Gdy Malusia zmarła na raka, Mici poweselała. Zajęła miejsce staruszki na kolanach siostry i spała z nią w łóżku. Z zadwoleniem przynosiła jej w podzięce sztuczne myszki.Stała się też lepsza dla pozostałych kotów - nawet chętnie bawiła się z małą, kaleką Kropcia.
Micia była w młodości bardzo "seksowną" kotką. Poruszała się z takim wdziękiem, jak żaden z naszych kotów - zupełnie jakby nic nie ważyła. Taka kocia baletnica, zwiewna, zgrabna, duża kitka.
Mici przeżyła jeszcze straszne chwile w związku z naszą przeprowadzką na wieś. Przez tydzień nie wychodziła z szafki, z wyjątkiem odwiedzania kuwety ( w nocy).Potem, gdy się już przyzwyczaiła, kupkała na dywaniki.
Nie wiedzieliśmy jak ją tego oduczyć. Nasypanie żwirku do kuwety rozwiązało problem.
Miciuchna ma prawie 13 lat. Nie boi się tylko mojej rodziny, obcych traktuje jako zagrożenie. To jej zostało z okresu dworcowego. Żle znosi też inne koty i szalenie broni swojego terytorium. Jest kotem, który czułby się najlepiej sam, bez innych zwierząt. Lubi latem wychodzić na taras i do ogrodu. 8 lat życia w bloku nie zabiło w niej ducha wolności. Kiedyś doznaliśmy szoku, bo przyniosła nam upolowaną myszkę!
Micia jest zdrową koteczką. jest wysterylizowana, trzyma figurę. Podczas mizianek tak mruczy, że słychać ją w sąsiednim pokoju. Jest to jednak dziewczynka z charakterkiem, potrafiąca pokazać swoje niezadowolenie i złość.
To tyle w odcinku 1. Następne nie wszystkie będą takie długie.