Niestety, już nie jest tak pięknie
To znaczy Malucci nieodmiennie przylepny i przekochany rozbójnik, skakał mi w nocy po brzuchu i łobuzował na ile miał śmiałość (a miał w sumie na dość sporo

).
Natomiast moje rezydenty są przeokropnie na mnie i na całą sytuację obrażone. Buczenie i syczenie odchodziło przez całą noc
Inka olewałam Malucciego do momentu, kiedy przyszła sobie ze mną pospać i znalazła go na łóżku. Od tej chwili jest bardzo oburzona i buczy równo na wszystkich - na mnie i na Oneta też.
Onet jak na ciapę przystało, jest bardziej ugodowo nastawiony. Owszem, buczy i prycha, ale jednocześnie Malucci go ciekawi. No i pewnie fajnie by się było z nim pobawić, bo Onet jest bardzo zabawowy, a Inka na razie nie ma ochoty na harce - przecież jest obrażona

Więc tu widzę szansę na porozumienie.
Gorzej z Inką. Bestia jest charakterna i boję się, że się "zaprze". Na razie w ramach buntu przestała jeść, tylko pije wodę. Robi się w związku z tym lekki kanał, bo jest na antybiotykach - jak mam jej podawać lekarstwa na pusty żołądek?
Karmienie ręką czy na siłę nie przejdzie - miałyśmy rano straszny konflikt przy podawaniu tabletki (bo tego Inka baaaaaaaardzo nie lubi

) i teraz jak ją wezmę, od razu się wyrywa.
Malucci też nie je

Olał wszystkie jedzeniowe propozycje, jakie mu złożyłam. Chyba polecę dzisiaj po kurze cycki, bo podobno lubi
Właśnie przed chwilą napił się trochę wody i skorzystał z kuwety... Może będzie dobrze...
Ja wiem, że w większości to są normalne objawy, że potrzeba czasu, żeby się koty dogadały, że nie ma między nimi zdecydowanej agresji, a tylko takie gonienie pro forma - wszystko to wiem. A jednak jestem w mega stresie...
Powiedzcie, że będzie dobrze
