Pisałem dziś na forum koty.pl, że Skierka dziś idzie do Wet'a na zastrzyk przeciw wściekliźnie. Tak też się stało. Oczywiście kicia, kurczowo trzymała się mi na ramieniu i nie chciała wejść do koszyczka. W rezultacie Skierka do weta przyszła niesiona w rekach. Ale juz u Weta uspokoiła się. A po zastrzyku, grzecznie leżała na łóżku i rozglądała się ciekawsko po gabinecie.
O całej wyprawie już zapomniała i wesoło bryka po domu. Tylko ma mojej kurtce i bluzie zostało wspomnienie w postaci jej sierści.