Właśnie wróciłam z godzinnego polowania. Punkt piąta jestem na miejscu, kota nie ma. Zaglądam pod każdy krzak- nic. Obok jest kompleks pewnej firmy, idę wzdłuż ogrodzenia w zaroślach, dalej już pola, padało, jestem do kolan mokra. Idę z transporterem, w środku jedzenie, ryba jeszcze paruje aby zwabić. Nic. Na samym końcu w rogu płotu firmy coś białego... to ona, siedzi i się zniża na mój widok

. Jest na ich terenie, za siatką, pod którą duża dziura jak dla kota, zresztą wszędzie wzdłuż ogrodzenia jest luz. Kucam i stawiam transporter, rozwijam sznurek, wstaję... i jak kamień w wodę!

Trwało to ledwie kilka sekund a kotka ma najwidoczniej refleks zająca! Wspięłam się na siatkę, na terenie firmy jej nie ma, po mojej stronie też nie. Za terenem firmy spory zarośnięty teren nie do przejścia dla człowieka, zresztą i tak na robi się tyle hałasu przedzierając się że i tak ucieknie a kot najwidoczniej strasznie płochliwy.
Zostawiłam otwarty transporter z jedzeniem, obeszłam firmę dookoła

, prawie godz. zeszła na zaglądaniu pod każdy krzak i w trawę, wracam tą samą drogą po transporter, nic nie zjedzone, wracam do domu.
Jedzenia nie zostawię, zwabię inne koty, lisy, szczury lub ptaki- znam teren, nie ma sensu. W transporterze też nic to nie da, a jeśli ktoś to zobaczy to go zabierze, wiem kto ma ten zarośnięty teren gdzie 1-y raz widziałam kota, facet tam jest co dzień, już po 6-tej, to tereny uprawne/nieużytki a teraz żniwa, zabierze transporter.
Powiem tyle: bez łapki nawet tam nie idę

. To nie kot miejski w zamkniętym środowisku ulicy, tam jest tyle zieleni że można kota minąć i nie zauważyć, a to albo dziczek albo podrzutek tak wystraszony że nie podejdzie się na kilka metrów, na jedzenie nie przyjdzie bo to nie kot miejski wiedzący co to karmicielka. Nie ma szans. Trzeba postawić łapkę np. na wieczór i wrócić za jakiś czas. Nie mogę w ciemno czekać z transporterem na sznurku Bóg wie ile czasu, na czyimś terenie i pod czyjąś firmą, a i bez tego ostatniego to jak czekać na wygraną w lotto.