Zwracam się o poradę, ponieważ nie wiem już co mam robić. Mam 1,5 roczną kotkę. Do marca była okazem zdrowia, w styczniu szczepiona (Nobivac Tricat Trio) i odrobaczana (tabletka Milbemax). Kotka nie wychodzi z domu. Od lutego do połowy marca była na diecie, ponieważ trochę za dużo przybrała na wadze po sterylizacji (wrzesień 2012). Podawałam jej Royal Canin besity Management i niewielkie ilości mokrej karmy, do której była przyzwyczajona (Felix, Gourmet). W połowie marca zaczęła dziwnie trząść głową – tak jakby coś jej przeszkadzało w szczęce (objawy kilka razy dziennie), do tego zaczęła rozgryzać na małe kawałeczki suchy pokarm i nie mogła go dalej zjeść – ewidentnie jakby problemy z gryzieniem. Również mokry pokarm jadła dziwnie mlaskając. Zabrałam ją do weterynarza w połowie marca, gdzie zrobiono jej serię zdjęć RGH i stwierdzono złamanie wyrostka zastawowego kk. skroniowej prawej, ale lekarka nie była do końca pewna – powiedziała, że zrobili jej sporo zdjęć, żeby móc to potwierdzić, ponieważ złamanie dotyczy części kości wielkości szpilki. Zbadali jej również zęby i dziąsła i stwierdzili że wszystko jest ok. Zrobili również test FEIV i (wyszło ok.). Teoretycznie do złamania mogło dojść, ponieważ moja kicia jak się rozszaleje to świata nie widzi i nie raz nie zdążyła wyhamować na ścianie. Zalecono 6 tygodni rozdrobnionego jedzenia i kontrolę po tym czasie. Lekarz stwierdził, że nie ma sensu robić żadnych innych badań. W tej chwili minęło już 3 tygodnie i nie ma żadnej poprawy. Jest tak samo: kotka trzęsie głową, bardzo mało je, mało pije, kupę robi co 3 dni, a do tego dochodzą jeszcze wymioty (jakby samą wodą) co jakiś czas (średnio 1-2 razy w tygodniu). Jest też bardziej osowiała, choć ma dni kiedy bawi się i szaleje jak dawniej. Nie wiem co robić – lekarz zalecił ponowne zdjęcie RTH pod koniec kwietnia, ale skoro nie ma poprawy to jakoś nie chce mi się wierzyć, że to przez tą kość. Poza tym do zdjęcia musieli podać jej leki nasenne – strasznie to przeszła i chyba podali jej za dużą dawkę, ponieważ nie mogli jej dobudzić a później cały dzień spała i do wieczora ledwo chodziła. A mi się serce kraja jak na nią patrzę. Może ktoś z Was miał podobny przypadek? Będę wdzięczna za każdą poradę. Na pewno też pójdę do lekarza, ale boję się, że tylko małą wymęczą i nic się nie poprawi.
Anna