
(już widzę, że tego będzie dużo, a miało być sprawnie...)
wszystkie koty mają swoje wątki na miau, to przecież nie mogę być gorsza, prawda? a dziś rano wprowadziła się do mnie Bystra, mój pierwszy futrzak. wygląda o tak:
link do galerii wszystkich zdjęć Bystrej: klik
czyli jest piękną kocią damą o hipnotyzujących zielonych oczach. innych opinii nie słucham

Bystra należy do kotów nieśmiałych - trzyma się raczej na dystans, musi mieć się gdzie schować. jednocześnie jednak jest zupełnie nieagresywna, wzięta na kolana nie ucieka ani nie gryzie (pozwoliła się dzisiaj zachipować bez jednego pisku sprzeciwu), a jak się ją w końcu przydybie i "przymusi" do bycia głaskaną, odpręża się i zaczyna miziać.
kota zaczęłam szukać na początku wakacji, kiedy przeprowadzałam się do Krakowa. w tym czasie wiedziałam już, jakie mam wymagania: musi być wyrozumiały wobec początkującego właściciela, więc raczej nie powinien być wymagający w obsłudze, na pewno będzie dorosły i spokojnego charakteru - mieszkam z babcią, wychodzący. po kilku spóźnieniach - wybierane przeze mnie koty znajdywały dom tydzień, dwa dni wcześniej, niż o nie pytałam - umówiłam się po prostu z dziewczynami z AFN, że przyjdę na kociarnię i wtedy wybiorę konkretnego zwierzaka. żeby znowu nie było, że już zaklepany. podczas wizyty wahałam się między dwiema kotkami, w tym Bystrą; padło na nią.
niestety, planując sobie wakacje wiosną tego roku, nie wpadłam na myśl, żeby uwzględnić w nich kota. okazało się więc, że przez cały sierpień nie ma mnie w domu; wzięcie Bystrej musiało poczekać do września. w międzyczasie trafił się jednak remont na kociarni: koteczka wprowadziła się do mnie w lipcu na cztery dni i chociaż przywitała mnie kłaczkiem (a ja, jako świeżak, nie miałam pojęcia, co to jest i czy kot mi nie umiera), płakała w nocy, wdrapywała się na kaloryfery i spadała z nich z hukiem, rozkopała kuwetę na pół pokoju - oddawałam ją wbrew sobie, z poczuciem, że powinna już zostać.
lipiec się skończył, minął sierpień, odliczanie do daty powrotu do Krakowa było coraz krótsze - i wreszcie! dziś moja słodka koteczka przyjechała już na stałe.

dzień obfitował w różne wydarzenia: leżenie pod łóżkiem, wciskanie się głębiej pod łóżko, ostrożne sprawdzenie pokoju, ćwiczenia fizyczne w postaci ucieczki przed człowiekiem i powrót pod łóżko na czas. kotka była tak zaaferowana pełzaniem pod deskami, że miski zauważyła dopiero, kiedy przestawiłam je na środek pokoju. biedna nie zarejestrowała ich przez cały boży dzień, bo była do nich odwrócona dupką.

(didaskalia: zdjęcie powyższe jest z lipca, teraz Bystrzyca chowa się pod łóżkiem, które ma ok. 10 cm prześwitu.)
Bystra jest kotką dorosłą, około 3-letnią, zupełnie bezproblemową. wiem jednak już teraz, że będzie potrzebowała towarzystwa i za jakiś czas poszukamy drugiego kota o spokojnym charakterze (wyjaśnię od razu, że ten termin zależy od mojej babci; przyzwyczajenie jej do myśli, że w domu w ogóle będzie zwierzak, zajęło mi prawie cztery miesiące. ale pracuję wytrwale!). po prostu bardzo płacze po nocach i wieczorami, nawołując inne koty, do których przywykła przez całe dotychczasowe życie.
w najbliższych dniach czeka mnie niewątpliwa rozrywka, jaką jest podanie kotu tabletki (odrobaczającej), i już się zastanawiam, jaki podstęp wymyślić...
dam znać, jeśli przeżyję

przede wszystkim chciałam jednak bardzo gorąco podziękować wszystkim dziewczynom z AFNu, które udzielały mi informacji na każde zadane pytanie, dopingowały, wyjaśniały, pozwalały przychodzić na swoje dyżury i bawić się z kotami - a przede wszystkim za to, że Bystrzyca jednak nie wróciła na działki. skąd bym wtedy wzięła takiego fajnego kota?

pozdrawiam Was wszystkie serdecznie! (i wislackiegokota też!)
(dziękuję tym, którzy dotrwali do końca! poskracałam jak mogłam, ale niestety wewnętrzny grafoman był silniejszy.
