Trochę o kotce i o mnie(zjedź niżej, aby przeczytać sedno tematu)...
(o mnie)
Na przełomie maja i czerwca zacząłem intensywnie interesować się kotami, bo od niedawna mieszkam w okolicy pełnej tych stworzeń (w co drugim domu w okolicy mieszka kot, a sąsiad ma fajnego, czarnego miziaka przybłędę (będę miał go pod opieką, gdy jego ludzie wyjadą na 2 tyg. wakacje). Zaczęło się od wolno żyjącej kotki (jakoś instynktownie mogę rozpoznać płeć bez patrzenia pod ogon




(moment adopcji)
Adopcję kota bardzo przemyślałem. Chciałem wziąć kota, który:
Siedzi tam długo, jest bojaźliwy lub ma problemy z zachowaniem, dorosły, mógł być okaleczony, wybierze mnie.
Gdy wszedłem do kociarni, przykleiły się od razu dwie kotki - czarna i biała w plamki. Czarna miała charakterek i syczała na wszystkie inne koty, które się do mnie zbliżyły. Nawet wlazła mi na barki, ażeby tylko odstraszyć innych delikwentów. Zachowałem spokój, czarna dała się pogłaskać, ale wiedziałem już co nieco o mowie ciała tych zwierząt, więc nie ucierpiałem. Biała również wskoczyła na mnie (kucnąłem i weszła na kolana, chciała powąchać moją twarz). Był jeszcze trzeci kot (nie określiłem płci), ale widać było wyraźnie, że jest mocno zestresowany (miał syndrom "falującej skóry"), jednak ze spokojnym podejściem też dał się niechętnie pogłaskać, bacznie obserwując mnie i otoczenie. Pozostałe zwierzaki w kociarni zachowały dystans.
Trzy koty mnie niejako wybrały, ale którego wziąć? - zadałem sobie pytanie.
Do kociarni wszedłem sam, ale wybrałem się do schroniska z rodziną, bo chcieli przy tym być. To zniszczyło wszystkie moje priorytety wyboru (może jednak dobrze się stało, że tak wyszło, bo mógłbym nie podołać trudniejszemu przypadkowi jako nowicjusz pomimo zdobytej wiedzy). Ostatecznie wybór padł na białą kotkę. Wracam do biura i mówię, że wybrałem kota. Następnie chwila konsultacji z weterynarzem (nie miałem zastrzeżeń co do jakości opieki, ale i tak niedługo wizyta u weta, poleconego przez sąsiada z miziakiem, z powodu odrobaczania, plus ogólne oględziny), wydanie książecki zdrowia, umowa, pyk w transporterek i w drogę.
(pierwsze chwile razem)
Na adopcję chciałem wybrać się sam, ale rodzice wzięli górę. Dodatkowo chcieli potem jeszcze zrobić zakupy, co wydało mi się bezsensowne (zrobiłbym wszystko, aby podróż odbyła się z jak najmniejszym stresem). Dość niechętnie na to przystałem.
Jednak, ku mojemu zaskoczeniu, kotka była spokojna, czasem dyszała i miauczała głośno jednocześnie, co mnie zmartwiło i jeszcze szybciej chciałem zabrać ją do domu. Dyszenie uznałem za reakcję na gorące i parne powietrze, a miauczenie za stres.
Jesteśmy w domu. Zaryglowałem się w swoim pokoju, według wcześniej ustalonego harmonogramu aklimatyzacji, który kotka obaliła

"Pozwiedzam trochę... O, fajna chata! Tyle miejsca." I zrobiła sobie krajoznawczą wycieczkę. Jak reagowała na nowe dźwięki? Chwila skupienia, rozejrzenie się, "Eee tam, zwiedzam dalej

Niestety nie wszystko było takie różowe, a mianowicie sprawa z qpkaniem i siku. Na początku myślałem, że miejsce za głośne, potem, że to wina żwirku. Ale przecież nie wiedziałem, jak i gdzie załatwiała się w schronisku. To zdjąłem pokrywę z kuwety (mam krytą). Nadal nic. Wsadzam ją, a ona błyskawicznie zwiewa

Mija 13 godzin (4 rano, całą noc nie spałem, pilnując futerka; kotka "płakała" i budziła się często, ale uspokajałem ją delikatnym głaskaniem i wracała do spania). Puszczają mi nerwy. Lecę szybko w śpiochach na dwór i biorę trochę piachu w miskę (kociarnia w schronisku miała piaszczysty wybieg). Przynoszę, kładę, pokazuję kotce, ale ona uparcie nie chce zrobić siku! O poranku (już 18 godzin bez wydalania) prawie chciałem jechać do weta, ale mama zadzwoniła do koleżanki(okoconej) i ta poradziła, aby na chwilę przytrzymać kotkę w kuwecie. Skoro nic nie pomagało, spróbowałem. Jaka to była radocha z walniętego kupala i siku

(o kotce)
Ogólnie to typ bardzo kontaktowej kotki, jednak nieco ceniącej niezależność (a który kot tak nie ma


http://img831.imageshack.us/slideshow/webplayer.php?id=sam0854l.jpg
Słowo wyjaśnienia:
koteczka miała złamane obie przednie łapy. Jedna się zrosła sama, niestety drugą składali. Zostawili jej płytkę. Jest też niedawno po sterylce (zabieg 29 czerwca), stąd łysy placek na brzuszku. Może składana łapka trochę krzywa, porusza się normalnie, ale wybiera drogę możliwie najłatwiejszą, aby się zbytnio nie obciążać.
(sedno tematu)
Kotka, z mojego punktu widzenia, zdaje się nigdy nie bawiła z ludźmi za pomocą zabawek. Nie wiem, z braku doświadczenia, czy kotka preferuje tylko żywe stworzenia (owady) oraz światełko (próbowałem latarką, latała jak szalona, ale szybko się gubiła, bo światło padało jako duże koło, często rozmazane). Słabiej reaguje na piórka i piłeczki, szeleszczące przedmioty również nie są zbyt ciekawe. Najbardziej stymuluje ją, gdy merdam piórkiem po jej ciele, wtedy jest "wkurzona" i chce dopaść to coś




Tu rodzą się pytania:
1. Czy to normalne, że kot bryka z ogonem uniesionym u nasady, opuszczony w dół i uniesioną końcówką (będę się bronił)?
2. Czy kotka z charakteru słabo interesuje się piórkami, piłeczkami? A może jeszcze zbyt wcześnie na takie stwierdzenie, ze względu na krótki czas adaptacji do otoczenia?
3. Moja kotka może drapnie raz na dzień, parę sekund. Jeszcze nie umie korzystać z drapaka, ale już raz się przyłożyła, z moją pomocą. Czy to zależne od charakteru, czy powinna robić to częściej/rzadziej?
4. W domu jest, wg mnie, trochę za głośno. Kotka cały dzień śpi, często zmieniając miejsce spania, jakby poszukując cichego zakamarka, ale się nie da, bo słabo wygłuszone drzwi. Czy mam przycisnąć domowników, aby nie robili tyle hałasu? A może jej się nudzi, bo z zabawek, które mam żadna jej nie zajmuje na dłużej niż minutę? Na paluszki też nie reaguje, choć już naprawdę podirytowana dała do zrozumienia (delikatnie ząbkami), że nie lubi.
5. Ostatnio było tak gorąco, że próbowałem schłodzić ją zwilżając trochę futro wodą. Czy postąpiłem niesłusznie (była trochę gorąca, jak zaraz po intensywnej zabawie, ale cały czas leżała)?
6. Kotka podchodząc do michy z jedzeniem jakby odkopuje, je, zakopuje (macha łapą po podłodze, wokół miski). Czy komuś kot też tak robi?
Napiszę to jeszcze raz, będzie miała wizytę u wetka gdzieś za niecałe dwa tygodnie, z powodu odrobaczania, plus oględziny uszu, kufy, oczów (gdzieś muszę się nauczyć spostrzegać nieprawidłowości).
Bardzo proszę o porady, w takich drobnostkowych sprawach, bo ponoć pierwsze dni są najważniejsze. A ja chcę zrobić to tak, aby kotka czuła się komfortowo

P.S. Czy takie wylewne wypowiedzi są tu mile widziane? Zapewne elokwencja i najdrobniejsze szczegóły są wskazane przy diagnozach, dolegliwościach, historii, ale nie będzie to zbytnią przesadą przy wyrażaniu emocji, poglądów, itp.?