Mam pytanie odnośnie mojego kochanego kocurka. Zacznę może od początku. Ma on 4 lata i nie jest wykastrowany (cały czas się nad tym zastanawiam), ale jest tylko domowym pupilkiem (sam nie wychodzi na dwór). Jest dachowcem, który przybłąkał się do nas na budowę w wieku 3 miesięcy (przynajmniej na tyle określił go weterynarz). Był w opłakanym stanie, a do tego miał strasznie mocno zaciśniętą obrożę przeciwpchelną - aż trudno było mu wydobyć z siebie głos
Od samego początku nie był całkowicie zdrowy. Najpierw miał straszną biegunkę i jakby katar (był przeziębiony). Oczywiście zaraz poszliśmy z nim do weta. Po krótkim czasie biegunka mu przeszła i zachowywał się jak zdrowy kociak. Cały czas jednak męczy go ten jakby katar, a właściwie to już nie jest katar... co jakiś czas Gucio (bo tak ma na imię) oczyszcza sobie nosek, czyli wydmuchuje to co tam siedzi... sprzątając, widzę jak ta wydzielina brzydko wygląda... jest to taka bardzo gęsta, zielono-brązowa ropa... aż się wierzyć niechce, ile się w tym małym nosku tego zmieści! Gdy przez jakiś czas Maluszek sobie nie oczyszcza noska to bardzo łzawi mu wtedy oczko. Co pewien czas jest spokój, ale widzę, że kotkowi to przeszkadza, bo nawet jak śpi to układa sobie wyżej główkę i słyszę jak mu się w tym noseczku "gotuje"
W końcu niedawno jeden wet sam zaproponował, że warto byłoby zrobić wymaz i upewnić się, czy to rzeczywiście bakteria oraz zajrzeć do noska za pomocą specjalnego urządzenia (w tej chwili nie pamiętam, jak to badanie się fachowo nazywa
Zgodziłam się na te 2 badania, ale teraz się znowu coś przyplątało... a mianowicie dzieje się coś z ogonkiem maluszka. Jakiś czas temu miał podobny problem, ale po jakimś czasie mu to przeszło. Wet stwierdził, że to łojotok i że często kocury tak mają! Teraz znowu dolegliwość powróciła, ale ze zdwojoną siłą! Wygląda to tak... bardzo wypada mu sieść na ogonku (obecnie ma prawie cały ogonek łysy). Skórka w tych łysych miejscach jest faktycznie tłusta i ma bardzo dużo takich jakby wągrów, które jak się wydusi to wychodzą. Nie wiem, co się dzieje? Ostatnim razem nie miał tego tak mocno. Do tego jeszcze wczoraj zauważyłam i wyczułam, że w jednym takim łysym miejscu na ogonku ma jakby gulkę... widzę, że boli go chyba to miejsce, bo nie bardzo daje sobie je dotykać! Ta gulka wygląda trochę jak taki bolący pryszcz, który obiera się pod skórą... żeby tylko nie zrobił mu się jakiś wrzód
Aha, zapomniałam napisać, co Gucio jada. Otóż kupujemy mu tylko Shebę (ta ostatnio się mu już przejadła), Animondę, Eukanubę itp... za nic Gucio nie chce nawet spróbować żadnego mięska [próbowaliśmy już z gotowanym, sparzonym, a nawet trochę smarzonym - tak do smaku, ale niestety nic, nawet jak leży świeże mięso (mimo, że ja jestem wege, ale niestety reszta rodziny jada mięso) to Gucio w ogóle nie jest zainteresowany, a jak przez przypadek na nie trafi, to z wręcz z obrzydzeniem się od niego odwraca
Proszę pomóżcie! Przepraszam, że tak się rozpisałam, ale chciałam przedstawić całą sprawę, jak wygląda...
Z niecierpliwością czekam na rady. Serdecznie pozdrawiam Was i Wasze kiciusie



Najbardziej obawiam się narkozy, jak Maluszek ją zniesie. Nie wybaczyłabym sobie nigdy, gdyby coś mu się stało! Gucio wprawdzie jest tylko domowym kotkiem, niewychodzącym na dwór (chyba, że ze mną na smyczy po ogródku), więc styczność z innymi kotami ma tylko przez okno... ale słyszałam i czytałam wielokrotnie, że zdrowiej dla zwierząt jest je kastrować/sterylizować. Na szczęście nasze i naszego domu Gucio nie znaczy sobie terytorium (oczywiście w sposób typowy dla kocurków) 
