Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy
aggga pisze:Oddam półroczną kotkę w dobre ręce. Kotka jest wysterylizowana i zdrowa.Szuka nowego domu bo starsza kotka niestety nie akceptuje jej obecności![]()
Kotka korzysta z krytej kuwety, którą mogę oddać nowemu opiekunowi. Możliwy transport.
Więcej zdjęć mogę wysłać na maila.
Tel. 796-999-339
Szczecin
http://img7.imageshack.us/img7/204/kotresize.jpg
aggga pisze:Dzięki za wpisy.
Zanim wrzuciłam ogłoszenie (sama nie wierzę do tej pory, że to zrobiłam) poczytałam na forach i innych stronach o tym jak poradzić sobie z tym brakiem akceptacji. Większość porad zastosowałam w praktyce, ale nic nie pomaga. Jestem kociarą jak pewnie większość osób z tego forum, ale jestem załamana sytuacją jaka panuje w domu. Ale od początku.
Starszą kotkę mam od ok. 4 lat, zaadaptowałam ją jak miała ok 7 miesięcy. Jest kochana i nigdy nie żałowałam, że ją wzięłam. Jest niestety kotkiem niewychodzącym, mieszkamy sobie razem w na zaadaptowanym poddaszu. Jeżeli chodzi o półroczną kicię, mam ją prawie że od urodzenia, też z internetu. Kocham kociaki i minusy typu sierść w chacie, podrapane nogi itp, opieka nad kotami, to nie problem dla mnie. Biorąc kociaka do domu miałam nadzieję, ze dwóm kotom razem będzie raźniej. Ale nic z tego. O ile mały kotek był na początku skory do zabaw ze starszym kotem, to starszy kot od samego początku walczy o swoje terytorium. Sytuacja zamiast się poprawiać się pogarsza.
Do tej pory kociaki trzymane są na zmianę w dwóch pomieszczeniach. Jak jedno wypuszczam żeby sobie pochodziło po większej powierzchni i posiedziało ze mną, to drugie w tym czasie jest zamknięte. Oczywiście te zamknięte miauczy nawet z godzinę, żeby je wypuścić i zrobić 'zmianę'. I tak zmieniam co godzinę. Czasami biorę małego kociaka do transporterka i siedzi sobie ze mną a w tym czasie kot większy węszy obok nas. Mieszam zapachy, robię tak żeby kot duży miał spotkanie z małym kotem , chociażby przez ten transporter. O wypuszczeniu kociaka małego przy dużym nie ma mowy. Kilka razy przy próbie wejścia do zamkniętego pomieszczenia z dużym kotem (łazienka) udało mu się wymknąć i 'dorwać' małego kotka. Sierść w powietrzu, kłębiły się razem, piski, wrzaski, parchnięcia i dzikie wycie to norma. Wiem, że na początku koty muszą się dogadać i trzeba im dać szansę, ale w tym przypadku wiem, ze mały kotek mógłby nie przeżyć ataku.
Taka sytuacja trwa już około pół roku.
I jak już założyłam sobie, że poczekam jeszcze kolejne pół roku, tak teraz po ostatnim wydarzeniu już nie mam nadziei.
2 dni temu udało się znowu kotu dużemu wymknąć z łazienki podczas gdy mały kotek przebywał w salonie. Udało mi się i mojemu chłopakowi jakoś odgrodzić drogę dużemu kotowi i zamknąć drzwi od pokoju gdy mały bezpiecznie uciekł do swojego pomieszczenia (już nie chce się bawić, ucieka od razu od dużego kota). Tak już było kilka razy i byłam szczęśliwa, ze udało się małemu kotu znowu zwiać. Ale agresja kota dużego się na tym nie skończyła. Kot rzucił się na mnie z pazurami, chociaż małego koło mnie nie było. Był tak wściekły, że go nie poznałam w pierwszej chwili. W tym momencie chłopak zaczął go ode mnie odciągać korzystając z jakiejś tam ścierki, i kot zaczął atakować chłopaka,drapał go tak samo jak mnie póki ja nie odciągnęłam uwagi kota od niego. Wtedy, PONOWNIE, kot zaatakował mnie, znowu drapiąc mnie gdzie się da. Czułam się jakby atakował mnie wściekły pies i bałam się o twarz..W tym momencie uciekliśmy z chłopakiem do łazienki. Zamknęliśmy się tam, posiedzieliśmy z jakąś godzinę, kot w tym czasie dziko i długo wył i miauczał. Myślał, że mały kot jest z nami. Po godzinę wpuściliśmy kota do łazienki, który szukał tam tego małego. Cały wieczór chowałam się przed kotem, którego znam od 4 lat...Bałam się do niego podejść, do tej pory mam rezerwę, jak koło mnie przechodzi..Nogi, ręce, dłonie mam podrapane na maksa. Ślady są głębokie, bólu nie czułam, wiadomo, w szoku byłam, że własny wypieszczony kot mnie atakował, ale wiem, że jakby dorwał małego kotka, nie wiem, czy by przetrwał ten atak. Chłopak podobnie podrapany.
Doszliśmy do wniosku, że musimy oddać małego kotka. Kot duży jest tak agresywny, ze już nie wierzę, że się pogodzą. Oba koty są niewychodzące, oba są kotkami, wysterylizowane.
Duży kot oczywiście na swoje sposoby pokazał nam , że nie lubi kotki, oprócz tych ataków, stracił apetyt, jest smętny, smutny i obrażony. Głaszczę go jak zawsze, pokazuję, ze nadal go kocham, ale chyba mi już nie wierzy. rozdzielam uczucia na 2 koty, ale sytuacja się nie zmienia. Zamknięty w łazience smutno miauczy..Zal mi i jednego kota i drugiego. Nie dość, ze są niewychodzące to jeszcze pozamykane na przemian.
aggga pisze:Możliwe, po tym ataku biorę i to pod uwagę. Umówię się w tym tygodniu do weta.
Jego smętność i brak apetytu zaczęła się od wprowadzenia się nowego lokatora, ale może faktycznie, może czymś się od małego zaraził?
Dzięki za zwrócenie na to uwagi.
najszczesliwsza pisze:aggga pisze:Dzięki za wpisy.
Zanim wrzuciłam ogłoszenie (sama nie wierzę do tej pory, że to zrobiłam) poczytałam na forach i innych stronach o tym jak poradzić sobie z tym brakiem akceptacji. Większość porad zastosowałam w praktyce, ale nic nie pomaga. Jestem kociarą jak pewnie większość osób z tego forum, ale jestem załamana sytuacją jaka panuje w domu. Ale od początku.
Starszą kotkę mam od ok. 4 lat, zaadaptowałam ją jak miała ok 7 miesięcy. Jest kochana i nigdy nie żałowałam, że ją wzięłam. Jest niestety kotkiem niewychodzącym, mieszkamy sobie razem w na zaadaptowanym poddaszu. Jeżeli chodzi o półroczną kicię, mam ją prawie że od urodzenia, też z internetu. Kocham kociaki i minusy typu sierść w chacie, podrapane nogi itp, opieka nad kotami, to nie problem dla mnie. Biorąc kociaka do domu miałam nadzieję, ze dwóm kotom razem będzie raźniej. Ale nic z tego. O ile mały kotek był na początku skory do zabaw ze starszym kotem, to starszy kot od samego początku walczy o swoje terytorium. Sytuacja zamiast się poprawiać się pogarsza.
Do tej pory kociaki trzymane są na zmianę w dwóch pomieszczeniach. Jak jedno wypuszczam żeby sobie pochodziło po większej powierzchni i posiedziało ze mną, to drugie w tym czasie jest zamknięte. Oczywiście te zamknięte miauczy nawet z godzinę, żeby je wypuścić i zrobić 'zmianę'. I tak zmieniam co godzinę. Czasami biorę małego kociaka do transporterka i siedzi sobie ze mną a w tym czasie kot większy węszy obok nas. Mieszam zapachy, robię tak żeby kot duży miał spotkanie z małym kotem , chociażby przez ten transporter. O wypuszczeniu kociaka małego przy dużym nie ma mowy. Kilka razy przy próbie wejścia do zamkniętego pomieszczenia z dużym kotem (łazienka) udało mu się wymknąć i 'dorwać' małego kotka. Sierść w powietrzu, kłębiły się razem, piski, wrzaski, parchnięcia i dzikie wycie to norma. Wiem, że na początku koty muszą się dogadać i trzeba im dać szansę, ale w tym przypadku wiem, ze mały kotek mógłby nie przeżyć ataku.
Taka sytuacja trwa już około pół roku.
I jak już założyłam sobie, że poczekam jeszcze kolejne pół roku, tak teraz po ostatnim wydarzeniu już nie mam nadziei.
2 dni temu udało się znowu kotu dużemu wymknąć z łazienki podczas gdy mały kotek przebywał w salonie. Udało mi się i mojemu chłopakowi jakoś odgrodzić drogę dużemu kotowi i zamknąć drzwi od pokoju gdy mały bezpiecznie uciekł do swojego pomieszczenia (już nie chce się bawić, ucieka od razu od dużego kota). Tak już było kilka razy i byłam szczęśliwa, ze udało się małemu kotu znowu zwiać. Ale agresja kota dużego się na tym nie skończyła. Kot rzucił się na mnie z pazurami, chociaż małego koło mnie nie było. Był tak wściekły, że go nie poznałam w pierwszej chwili. W tym momencie chłopak zaczął go ode mnie odciągać korzystając z jakiejś tam ścierki, i kot zaczął atakować chłopaka,drapał go tak samo jak mnie póki ja nie odciągnęłam uwagi kota od niego. Wtedy, PONOWNIE, kot zaatakował mnie, znowu drapiąc mnie gdzie się da. Czułam się jakby atakował mnie wściekły pies i bałam się o twarz..W tym momencie uciekliśmy z chłopakiem do łazienki. Zamknęliśmy się tam, posiedzieliśmy z jakąś godzinę, kot w tym czasie dziko i długo wył i miauczał. Myślał, że mały kot jest z nami. Po godzinę wpuściliśmy kota do łazienki, który szukał tam tego małego. Cały wieczór chowałam się przed kotem, którego znam od 4 lat...Bałam się do niego podejść, do tej pory mam rezerwę, jak koło mnie przechodzi..Nogi, ręce, dłonie mam podrapane na maksa. Ślady są głębokie, bólu nie czułam, wiadomo, w szoku byłam, że własny wypieszczony kot mnie atakował, ale wiem, że jakby dorwał małego kotka, nie wiem, czy by przetrwał ten atak. Chłopak podobnie podrapany.
Doszliśmy do wniosku, że musimy oddać małego kotka. Kot duży jest tak agresywny, ze już nie wierzę, że się pogodzą. Oba koty są niewychodzące, oba są kotkami, wysterylizowane.
Duży kot oczywiście na swoje sposoby pokazał nam , że nie lubi kotki, oprócz tych ataków, stracił apetyt, jest smętny, smutny i obrażony. Głaszczę go jak zawsze, pokazuję, ze nadal go kocham, ale chyba mi już nie wierzy. rozdzielam uczucia na 2 koty, ale sytuacja się nie zmienia. Zamknięty w łazience smutno miauczy..Zal mi i jednego kota i drugiego. Nie dość, ze są niewychodzące to jeszcze pozamykane na przemian.
To pogrubione plus rosnąca agresja to może być także objaw choroby!
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 108 gości