To jednak nie Filemonek, ale Filemonka.
Zostało to dzisiaj potwierdzone przez lekarzy; przez ostanie miesiące prawie cały czas ma ruję, co niestety objawia się także znaczeniem terenu kupkami i siuśkami...
Jednak nie brałam pod uwagę sterylizacji bo jest bardzo mała i drobna, no a te jej objawy neurologiczne są takie jak były(co nie przeszkadza jej w uzywaniu zycia).
Jednak wczoraj wieczorem zauważyłam coś, czego nie było tam jeszcze o 15, że z prawej strony jej tyłeczka coś czerwonego jej wystaje.
Pojechałyśmy dziś do lekarza na UP; oglądał ją dr H i chirurg(?) dr P okazało się, że jest to coś w rodzaju nowotworu, który jakby przebił skórę(dziwne to, bo w ogóle nie widać krwi i w ogóle, to coś się chowa). Trzeba to operować, a przy okazji można ja wysterylizować. Jednak nie mozna ocenić jak zniesie narkozę. Chirurg na UP uważa, że nie ma potrzeby przerywać. Nawet w najbliższy piatek by miał czas na operację.
Ale wstępnie umówiłam się następny piatek.
Potem jeszcze poszłyśmy na konsultację do innej przychodni(na Głogowską); dostałyśmy tabletki na przerwanie rui i wstępnie umówiłyśmy się na operację na 25 czerwca. Chirurg na UP twierdził, że jak to cos będzie sie powiększać to będą kłopoty z operacją. Druga pani doktór powiedziała,ze raczej się to nie będzie powiększać, ale może być złosliwe.
Trzeba to jednak operować bo jest rana, z której coś wychodzi.
Nie mam,zadnych doświadczeń z chirurgią na UP, ale jakoś mi się tam dziś nie podobało, ale pozory mylą.
Może lepiej byłoby zrobić operację na Głogowskiej, ale też nie wiem jak tam operują.
Narazie nie wygląda na to, aby wdała się jakaś infekcja ogólna. Nie dostała żadnego antybiotyku jeszcze, ale to i lepiej. Ostatnio uważąm ,że im mniej leczenia na oślep tym lepiej dla kota.
Może jeszcze dr Wrzosek(neurolog) się jakoś konstruktywnie wypowie (miewa dyżury w ambulatorium) chociaż jakoś tak mi sie wydaje ,że i on nic nowego nie wniesie.
Parę zdjęć Filemony (trudno się ją fotografuje bo ciągle jest w ruchu).
