Dramat na Kole. Zapraszam do nowego wątku.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob maja 27, 2006 19:55

Koszmar. Mały dostał pierwszy zastrzyk tego cholernego lincospectinu, ale zmarnowałam dwa zastrzyki. Bieżnik tak się wił i wyrywał, że musieliśmy się zamienić rolami - TŻ trzymał, ja kłułam. No i przebiłam się na wylot, zanim cofnęłam igłę pół dawki się zmarnowało. Więc musiałam go znów ukłuć i dać pół następnej dawki. Płakał tak strasznie, że i ja się poryczałam, ręce mi się trzęsły jak nie wiem co, nie do opanowania to było po prostu.

Jestem przerażona perspektywą następnych zastrzyków :strach: :strach: :strach:


Dzisiaj śniło mi się, że złapałam Szyjastego - trzy razy, a on trzy razy mi uciekł z transporterka. I że wprowadziło się do mnie mnóstwo bezdomnych kotów, wszystkie oswojone i jakieś chore - łyse, albo zdeformowane. Obudziło mnie coś mokrego na policzku - Bieżnik znów zajął moją poduszkę, a że ma problemy z kontrolowaniem pupy, to zostawił trochę kupki i ja się do tej kupki przytuliłam. Po prostu nic tylko się wieszać :evil:
Ostatnio edytowano Sob maja 27, 2006 20:02 przez Jana, łącznie edytowano 1 raz

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Sob maja 27, 2006 20:01

Jana :(
A lincospectin NIE może być koszmarnie bolesny, ponieważ wiele kotów reaguje na jego podanie spokojnie - mamy to "przerobione" w schronisku. A są takie, które nawet na mało bolesne zastrzyki reagują straszną histerią.
Dziś na Janciu zmarnowałam 2 zastrzyki + ukłułam się igłą w palec, bo się wił jak piskorz, jęczał itp. Podobnie reaguje Tosia. A np. Gandalf, Fil, Goga, zupełnie spokojnie, nawet bez mrugnięcia znoszą TEN SAM antybiotyk.

Tak Cię próbuję pocieszyć ;) bo ciężko jest podawać zastrzyk ze swiadomością, ze STRASZNIE boli.. :(
Obrazek

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Sob maja 27, 2006 20:01

o ktorej godzinie robisz Bieznikowi zastrzyki?

Gen

 
Posty: 4211
Od: Czw paź 21, 2004 11:59
Lokalizacja: Warszawa Marymont

Post » Sob maja 27, 2006 20:05

Nie z każdym kotem to działa, ale jak są dwie osoby do tej roboty, to można próbować zastrzyku "na przytulanie".

Trzeba być naprawdę grubo ubranym. Bierze się kota na rączki i przytula, tak brzuszkiem i łapkami do siebie. Druga osoba podchodzi od tyłu (kota) i robi zastrzyk. Kot na ogół w momencie zastrzyku wszystkimi czterema łapami mocno wbija się w osobę trzymającą, ale przy porządnych, grubych ciuchach da się wytrzymać...

Oczywiście próbując tego pierwszy raz z dorosłym kotem trzeba cholernie uważać, żeby nie dostać pazurami w twarz (tzn. jak kot tego próbuje, trzeba znaleźć inną metodę), ale z maluchem powinno być łatwiej ;)
Permanentny brak czasu...

Atka

Avatar użytkownika
 
Posty: 11517
Od: Wto maja 20, 2003 11:31
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob maja 27, 2006 20:15

Gen pisze:o ktorej godzinie robisz Bieznikowi zastrzyki?


19.00 - 20.00.


Bieżnik to histeryk, jego nawet smarowanie pupy straaaasznie booooli :wink: Co nie zmienia faktu, że jest ciężko cholernie.

Nawet inhalacja to płacz non-stop.

A sekundę potem czarny gutek, zwany z racji głośnego oddechu Darth Vaderem, przyłazi do mnie na przytulanie, ugniata i mruczy-świszczy przez ten swój zapchany nosek.

I kocha mnie bardzo. I ja jego też.

Żeby nie było tak strasznie - dziś wreszcie troszkę poprawiło się oczko, spod opuchlizny widać gałkę. :)

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Sob maja 27, 2006 22:43

ryśka pisze:Jana :(
A lincospectin NIE może być koszmarnie bolesny, ponieważ wiele kotów reaguje na jego podanie spokojnie - mamy to "przerobione" w schronisku. A są takie, które nawet na mało bolesne zastrzyki reagują straszną histerią.
Dziś na Janciu zmarnowałam 2 zastrzyki + ukłułam się igłą w palec, bo się wił jak piskorz, jęczał itp. Podobnie reaguje Tosia. A np. Gandalf, Fil, Goga, zupełnie spokojnie, nawet bez mrugnięcia znoszą TEN SAM antybiotyk.

Tak Cię próbuję pocieszyć ;) bo ciężko jest podawać zastrzyk ze swiadomością, ze STRASZNIE boli.. :(



Poza tym akie ukłucie przecież trwa tylko chwile, poziom stresu u schwytanego kota jest duży i adrenalina tłumi ból.
Mam taką nadzieję.

Teraz mam w domu zdrową, zadowoloną z życia kocicę, to wielkie pocieszenie.
:D :D

Też miałam deprechę przez te zastrzyki - ale jakoś trzeba to przetrwać.

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Sob maja 27, 2006 22:51

Jana :(
Szkoda, że nie umiem wprawnie robić zastrzyków. Raz dawałam Kitce, nawet jakoś poszło, ale potem, tak jak piszesz, ręce mi się trzęsły nie do opanowania.

Może dobrze byłoby podjechać z Bieżnikiem jutro na zastrzyk do weta, Ty byś kłuła, ale pod fachowym okiem?
Celinka >>>
Kitka [*]

Hana

 
Posty: 10989
Od: Pon lut 04, 2002 15:36

Post » Sob maja 27, 2006 23:05

Hana pisze:Jana :(
Szkoda, że nie umiem wprawnie robić zastrzyków. Raz dawałam Kitce, nawet jakoś poszło, ale potem, tak jak piszesz, ręce mi się trzęsły nie do opanowania.

Może dobrze byłoby podjechać z Bieżnikiem jutro na zastrzyk do weta, Ty byś kłuła, ale pod fachowym okiem?


Ja od kilku lat robię kotom zastrzyki (oczywiście nie na codzień), nawet domięśniowe. Potrafię to robić. Po prostu Bieżnik tak się wije i histeryzuje, że trudno się dobrze wkłuć i utrzymać igłę w odpowiednim miejscu. Jutro Gen mi pomoże.

Mój kochany Bieżniczek-Vaderek. Chyba jest do wzięcia... To kotek świetny dla czarownicy - czarny i naramienny :lol:

Obrazek Obrazek

Oczko biedniusie, tu trochę widać:
Obrazek Obrazek

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Sob maja 27, 2006 23:06

Obrazek

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Pon maja 29, 2006 1:02

Jana pięknie razem wyglądacie tzn. ty i Bieżniczek. Strasznie mocno trzymam kciuki za twoje dzieciaki, a szczególnie tego najbiedniejszego :)

Bardzo mi przykro że nie mogłam pomóc wtedy w piątek gdy zadzwoniłaś ale byłam w parcy w tym dniu do 19.30 i nie byłam wstanie zorganizować samochodu czytaj wyrwać od Tz aby was podwieżć :(
Bea i Futrzaki - Czaruś i Perełka

MOŻE GDZIEŚ ISTNIEJE LEPSZY ŚWIAT.... DLA TYCH KTÓRYCH KOCHAMY

Obrazek

beatka

 
Posty: 1244
Od: Wto sie 17, 2004 12:45
Lokalizacja: Warszawa-Wola dawniej Ochota :)

Post » Pon maja 29, 2006 7:49

Jana pisze: No i przebiłam się na wylot


Jana! A Ty podajesz lincospectin pod skórę? Bo tak by wynikało z opisu. Linco jest do podawania domięśniowego, więc może stąd ta bolesność? Bo ogólnie to nie jest to jakiś strasznie bolesny antybiotyk.

CoolCaty

 
Posty: 7701
Od: Śro sie 10, 2005 22:02
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon maja 29, 2006 8:13

CoolCaty pisze:
Jana pisze: No i przebiłam się na wylot


Jana! A Ty podajesz lincospectin pod skórę? Bo tak by wynikało z opisu. Linco jest do podawania domięśniowego, więc może stąd ta bolesność? Bo ogólnie to nie jest to jakiś strasznie bolesny antybiotyk.


Pod skórę, jak najbardziej. Jest rozcieńczony, a w igle jeszcze mam znieczulacz.


Wczoraj kłuła ciocia Gen, w asyście cioci Kocurro i mojej. I też nie było łatwo.


Gluś i Ośka mają po jednym oczku rozślimaczonym. Tłuczemy w zarodku gentamycyną. One nie mogą się rozchorować tak jak Bieżnik, no...

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Pon maja 29, 2006 10:56

CoolCaty jak najbardziej pod skórę i niestety boli :(
Obrazek
http://www.forastero.pl hodowla kotów brytyjskich

Mysza

Avatar użytkownika
 
Posty: 39656
Od: Pon cze 02, 2003 10:17
Lokalizacja: prawie Kraków

Post » Pon maja 29, 2006 20:23

Jak oczko i katar Biezniczka dzis?
taki slodki z niego okruszek...

Gen

 
Posty: 4211
Od: Czw paź 21, 2004 11:59
Lokalizacja: Warszawa Marymont

Post » Pon maja 29, 2006 20:53

Przed wyjściem z pracy dowiedziałam się, że Rudy kocur od trzech dni leży w piwnicy i prawie się nie rusza.

Pojechałyśmy po niego z Gallą. Kocur umierał. W lecznicy dr Blanc próbowała go ratować, ale nie dało się - temperatura nie mierzalna, po adrenalinie zaczął się ruszać i widać było, że bardzo cierpi. Nie było wyjścia...


Kot był stary, miał kilkanaście lat. Oprócz rany na szyi był bardzo chory - miał żółtaczkę, być może mocznicę. Ciężko byłoby go uratować nawet te kilka tygodni temu. Ale tego nie wiadomo i już nigdy się nie dowiemy.


Nie płaciłam dziś za wizytę, zrobię to następnym razem, więc jeszcze nie znam kosztów. Osoby, które wpłaciły z myślą o leczeniu Szyjastego, a teraz chciałyby te środki przeznaczyć na inne koty, niż te z Koła - proszę o wiadomość.

[']

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: asoio, Google [Bot] i 42 gości