Byłyśmy u weta, dostała steryd i jeszcze coś. Ja jej kłuć na razie nie będę, niech troszkę dojdzie do siebie. Paszczy nie dała obejrzeć głębiej, a tu po wierzchu nic złego nie widać nie ma nadżerek, więc może jest coś głębiej, ale ja myślę, że bez premedykacji będzie ciężko. Ale ona jak na razie nie wiem czy dobrze by to zniosła. Nie widać jak na razie, żeby było konieczne ją kłuć w takim wychudzonym stanie. Najważniejsze , że teraz po wizycie u weta ładnie zjadała. Długo jadła, lizała, ale na bank coś w brzuszku ma.
Zmiksowałam nową saszetkę rc od weta, ugotowałam kaszkę mannę i zmieszałam z kocim mlekiem. Potem dałam śmietanę- zlizała. Tylko jaka będzie kupa z tej mieszanki? Ale ja się mimo wszystko cieszę, że zjadła.
Jutro raniutko wyjeżdżamy do Zielonej G. Mam nadzieję, że podróż zniesie dobrze. L
Lecę do banku, zobaczę ile wpłynęło na kicię, mam trochę długu, ale umówiłam się z wetką, że jak będę mieć pieniążki to przyjadę i się rozliczę.
Grunt, że zjadła.