Witamy Was serdecznie.
Wczoraj nie mogłam dłużej relacjonować, bo Filip za bardzo wrzeszczał i walił w drzwi. Zostawiłam więc Sarę na noc sypialni, wyłączyłam komputer i razem z Filipem zrobiliśmy sobie legowisko na kanapie. Wcześniej widzieli się tylko przez kratkę transporterka.
W mojej jeszcze obecności zjadła trochę chrupek RC i popiła wody. Chodziła, zwiedzała pokój... wskoczyła mi na kolana poddając się chętnie miziankom, potem weszła na łóżko i połozyła się z rozpłaszczonym pyszczkiem. Przykryłam ją (jak mi przykazała Lorraine) ręcznikiem, dałam buziaczka na dobranoc i wyszłam.
Dziś zastałam panienkę, jak wyglądała z okienka drapaka. Filip przedostał się jakoś między moimi nogami

z pewnej odległości odległości wdzięczył się do Sary, która dawała ostrzegawcze pomruki na próby zbliżenia Filipa. Jak się nawdzięczył i wyszedł za mną z sypialni, to już go nie wpuściłam z powrotem, zeby Sary nie denerwować i spokojnie napisać tego posta. W międzyczasie (piszę do Was juz od 10-tej) musiałam odebrać telefon i zdac relację mojej siostrze, zbyt energicznie zamykałam drzwi, że wypadł klucz z zamka i przestraszył Sarunię, po moim powrocie była już pod łóżkiem.
Za drzwiami denerwujący akompaniament Filipa, a Sara nie wychodzi spod łóżka... gdy do niej zagladam odowiada mi cichutkim "piii".
W kuwecie było po nocy sioo i qoo, o czym też muszę Was poinformować.

:lol
Według relacji Sydney, której jeszcze raz bardzo dziekuję za przywiezienie Sary, podróż przebiegła bez przykrych niespodzianek.
Buziaczki
Fraszka z Sarą i Filipem