A dzisiaj małe kizi mizi zrobiło mi piękny prezent

od razu humor lepszy i uśmiechać się chce, chociaż jak to Duża zachowałam się podle i nieprzytomnie i w pierwszej chwili zamiast się cieszyć to się zerwałam przestraszono wkurzona. Ale już opisuję ten wyczyn Qua. Nad ranem, tuż przed pierwszym budzikiem (budzik dzwoni zawsze przynajmniej 3 razy) obudziło mnie chrupanie jedzenia. Dość zawzięte i intensywne. W tej samej chwili poczułam na boku ciepło kociego ciałka. Poderwałam się do góry, dość delikatnie żeby kota nie obudzić, a przepędzić znowu wyjadającą jedzenie Lalkę. Otwieram oczy, mrugam, mrugam, spoglądam na łóżko. Psi hipopotam leżał koło mnie z rozanieloną minką, a spracą chrupania okazał się delikatny koci chłopak

. Wczoraj wieczorem też podjadł troszkę więcej, dostał dużo kroplówki (i Lespewet, będzie więcej Lespewetu pomimo kociego odwodnienia, bo chłopaka trzeba "przepłukać"), a dzisiaj kocie ciałko ważyło 3,3 kilograma. Ogólnie wyglądał dzisiaj cudnie. Po zjedzeniu z miną sówki wpakował mi się na piersi nachylając się nade mną. Standardowych kilka buziaków było, pogadaliśmy, pozachwycaliśmy się sobą. W zasadzie to było jednostronne zachwycanie się ale było. Wstałam, poszłam do łazienki. Qua robił obchód domu i nagle słyszę od brata "jaką On ma straszną tą drugą stronę". Serce mi zamarło na chwilę, oczy zrobiły się wielkie, że znowu sobie coś wmówiłam, że coś z Qua jest źle, że możę stan łapinek się pogorszył ale po kroplówce jakieś martwice mu się zrobiły i przegapiłam. Pytam się brata nieśmiało co ma na myśli. Pada odpowiedź "jak wywali ten język na wierzch i zaczyna quazować". Dowiedziałam się, że mój brat zasłużył na specjalne traktowanie

jak próbuje zasnąć bardzo często wpada na niego szalona biała bestia i zaczyna gmerać łapką pod kołdrą wywołując wszelkiej maści potwory stamtąd. No Miki jak nic ma "zainfekowany" pokój i trzeba brata mojego ochraniać przed stworami ciemności. Niestety Miki sam musi być też zainfekowany tą straszną przypadłością, bo sam jest częstym celem ataków.
Wczoraj chłopak dał też pokaz swojej "klasy" i pomysłowości. Jakieś dwie godziny po kroplówce przypomniał sobie, że kroplówka była (na której nota bene mruczał) i łaził po domu przyczajając się. W pewnej chwili zajrzał do mojego pokoju głośno miaucząc tzn. tak bardziej zawodząc. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że chciał mnie gdzieś zaprowadzić. Nie pytajcie dlaczego była to toaleta i dlaczego w niej mrruczał. Poza tym On jest lekkim toaletnym fetyszystom. W toalecie nie ma u nas chwili intymności na co trzeba bardzo uważać. Mamy bardzo specyficze drzwi (one są źle osadzone), które się mocno przymykają ale trudno jest je zamknąć... dlatego rzadko kto to robi, czy raczej robił. Ogólnie trzeba użyć sporo siły, żeby je otworzyć. Zazwyczaj jak tam się siedzi w pewnej chwili słychać jedno skrobnięcie, przy drugim drzwi otwierają się bardzo energicznie i z gruchnięciem na ustach pojawia się w nich okrągła kocia główka
Z ciekawych rzeczy to wczoraj wieczorem Qua chodził i wkurzony próbował wymusić posłanie łóżka. Wymuszenie było dość mało skuteczne ale świeżo wyprasowane rzeczy okazały się dla kociastego idealne. A takie jeszcze ciepłe to cud, miód. Wreszcie po posłaniu łóżka my ułożył się na samym środku jego z błogą minką i iskierkami w oczach szukając rzeczy do upolowania. Ma nie dba zbyt o rozrywki intelektualne kota ale naprawiłam błąd i zaraz znalazł się sznureczek, taki w sam raz do upolowania. Qua nawet podniósł się na chwilkę pędząc za nim.
no to tyle w skrócie u nas. A na koniec rozmowa
J - wolę jak jesteś zdrowy ale czasami to ja z Tobą nie mogę - mówiłam nie będąc pewna czy moja wypowiedź zostanie zauważona w kociej arii.
Q. w tym czasie robił - mrrraaau, miau, miau
J przykucając i wyciagając do krzykuna dłoń - i co ja z Tobą mogę zrobić?
Q. dostrzegł, że coś się zmieniło. Chwila ciszy (pewnie impuls mózgu szukał, odbił się rykoszetem i trafił w zwłoki robaka mózgojadka), gruchnięcie i kot już się wtula w moją dłoń
J- ufff
Q - miaaaaaaaauuuuuu