Moim zdaniem Sisi jest mieszańcem angory tureckiej (kształt głowy, nosa, uszu, rodzaj i długość sierści, specyficzne kitki w uszach, no i kolor - koty europejskie bardzo rzadko bywają białe) i, niestety, jej zachowanie to potwierdza... To koty późno udomowione, niekoniecznie pieszczochy, trudne do hodowli - niezależne, temperamentne, bywają agresywne, nie lubią noszenia na rękach, za to lubią postawić na swoim.
Zazwyczaj wybierają sobie jednego opiekuna i jego kochają. Resztę znoszą albo... straszą.
Jeżeli jej pierwszy dom był niezakocony i przywiązała się do opiekuna, który nie dał rady wychowawczo i kotkę porzucił, potrzeba jej doświadczonego domu... Taki "charakterek" może złagodnieć, ale niesprzyjające warunki zdecydowanie sprawę pogarszają.
Mieszkałam z turecką angorą dwa lata, a teraz jestem w bezpośrednim kontakcie i wiem co mówię... Niezależna, kochająca swojego pana i niekoniecznie tolerująca innych, "wyjąca" na każdego, kto chciał pogłaskać, albo np. wziąć coś z półki, na której siedziała. Nie mówiąc o wzięciu na ręce... Teraz ma ok. 4 lat i zdecydowanie złagodniała.
Chociaż charakterna pozostała.
Jeżeli to kotka angorowata, potrzebny stabilny dom. I powinno być lepiej.
Z moich obserwacji wynika, że niektóre koty są akceptowane, niektóre nie i sprawa polega na wojnie obronno - zaczepnej i naskakiwaniu na siebie zza rogu z wielkim hałasem.
Ta charakterność angor jest bardzo interesująca, jeżeli się je dobrze prowadzi. Jeżeli zaczynają straszyć ludzi, jest mniej fajnie.
Ja bym kotce dała jak najwięcej spokoju - nie dotykała jak sama nie chce, nie zaczepiała i izolowała od innych kotów, przynajmniej tak, żeby miała możliwość schowania się (budka, koszyk)...
Dla porównania - Chiara i jej "typowe" miny





