
Na poczatku, jak w mowie Oskarowej, podziękuję Joasi S. (zamiast tradycyjnie matce Whitney Houston i Stevenovi Spielbergowi

Ano było tak....
Miałam dwa psy....
Całe życie miałam psy. Pojedynczo lub parami


I pewnego dnia... w spokojnym mieście powiało kocim tematem.... Nic nie zapowiadało burzy. Wszyscy, jak codzień udali się do pracy, lub innych zadowalających zajęć... I wtedy...od strony Grzybowskiej (warszawa) nadciągnęła prośba o znalezienie RUDEJ kotki....
Prośbę wygenerowała moja przyjaciółka, która ma już wszystko (kotkę też), ale w ramach zanudzenia i radosnej twórczości intelektualnej, zapragnęła RUDEJ kotki.... Cóż było robić?
Jedynym kocim autorytetem w okolicy jest moja inna przyjaciółka licealna Joasia S., która posiada wiedzę i koty. Natychmiast zalożyła wątek i w chwile później okazało się, że Ciotka Xandra MA RUDĄ KOTKĘ...
Minęło kilka dni.... Przyjaciółka (ta od kocich życzeń) popadła w kolejną depresję....i zniknęła dla świata, a ja zostałam z perspektywą kota w DOMU!!! O kotach wiedziałam, że mają cztery nogi, ogonek i inne części ciała i chodzą własnymi drogami. Nie reaguja na "siad" i nie dają łapy, tudzież innych części ciała.
Joasia S. powiedziała...BIERZ.
I wzięłam....

W papierkach ma na imię ARANJUEZ. W domu mawiamy na nią HALINKA...

Przedstawiam pierwszą część wątku Halinki...

oto jest Halinka...

cdn....
