Bazyli&Mila, watek absolutnie optymistyczny

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro sty 07, 2009 22:06 Bazyli&Mila, watek absolutnie optymistyczny

Cale zycie wywrocilo mi sie do gory nogami: odeszla w wieku 12 lat za TM moja ukochana sunia Tosia :cry: , przeprowadzilam sie daleko, nowe miasto, ludzie, zwyczaje i obyczaje i wszystko inne nawet wiewiorki czarne a nie rude. Pierwszy rok to byla walka o przetrwanie a potem jak wszystko zaczelo sie ukladac nagle zatesknilam za footrem w domu. Zawsze jakies psie nieszczescie stawalo na mojej drodze i zostawalo na lata a tu cisza.
Tylko jak to pogodzic z calodniowa nieobecnoscia w domu. I wtedy zaswitala mi niesmialo mysl o kocie o ktorym tak naprawde wiedzialam tylko ze tez ma footro, ze zamiast hau jest miau no i o przyslowiowej miseczce mleczka. Jako osoba bardzo zorganizowana postanowilam rozpracowac tego stwora zanim sie zdecyduje. No i umarlam z przerazenia: demolki, gryzienie, drapanie, sikanie na lozko, dywan, skoki z szafy na spiacych Duzych, wrzaski, bijatyki, strzelanie barankow (cholera nie wiedzialam ze ma rogi a moze uszy jakies twarde), pacanie lapa (a lapa to pazurki), kradzieze, tluczenie, rozrywanie, rozwijanie, zabijanie wszystkiego co sie rusza (kurcze czy ktos z wlascisieli kotow jeszcze zyje, czy moze wszyscy juz przynajmniej na rentach inwalidzkich) no i budzenie o 4 rano, wlaczanie traktora (rany a co to takiego) a instrukcja podawania tabletek i przy tej okazji zdejmowanie kota z zyrandola....... :strach: Popatrzylam na moje z takim trudem urzadzone mieszkanko na moje ukochane kwiatki a ze wyobraznie zawsze mialam duuuuzaaa, zrezygnowalam NIE NIGDY ZADEN KOT NIE PRZEKROCZY TEGO PROGU. I zajelam sie swoimi codziennymi sprawami. Ale footra brakowalo a tu szla wielkimi krokami jesien i dlugie wieczory. Pomyslalam ze na forum tez pisano o mizianiu, przytulaniu i buziakach. Ech wieczor dlugi to popatrze w googlach za jakimis schroniskami ale tylko popatrze bo przeciez ZADEN KOT ........ . I otworzyly mi sie stronki z pysiami do adopcji wszelkiej mozliwej masci, wielkosci, wieku i charakterkow. Znowu myslalam przez tydzien a potem zajrzalam do zwierzecych polek w moim sklepie oj czego tam nie bylo. Podliczylam rany toz to majatek :cry: . Wrocilam na forum i znowu zameczalam wyszukiwarke az okazalo sie ze koszty mocno sie nagle zredukowaly bo wiekszosc tego co widzialam to gadzety i nie sa konieczne. I pewnego dnia jak poszlam po zakupy wrocilam do domu z pieknymi porcelanowymi miseczkami w kotki 8O . Ale to przeciez nic nie znaczy ladne byly przydadza sie na prezent. I taka karuzela trwala przez jeszcze miesiac i ciagle jakies licho wkladalo mi do zakupowych koszykow jakies zupelnie mi przeciez niepotrzebne kocie wyposazenie az mialam nie tylko 100% a pewnie jakies 150%. No dobra sprobuje pojade do schroniska wcale przeciez nie musze jakiegos wybrac a nawet jak wezme to zawsze moge oddac jak mi sie nie spodoba 8O (nie pamietam okresu w moim zyciu zeby jakas psia bieda u mnie nie rezydowala byly choroby, kalectwa, klopoty emocjonalne i wszystko inne nigdy nie przeszlo mi przez mysl zeby oddac, a walczylam o kazde z nich jak glodny tygrys o miecho a tu nagle jakies licho szepcze mi takie rzeczy). Po telefonicznych perypetiach z jedna prywatna fundacja podczas ktorych odnioslam wrazenie ze oni chyba robia wszystko zeby zniechecic do adopcji telefony oddzwaniania, wywiady, telefony do domow tymczasowych gdzie zawsze bylo jakies ale i tak po nastepnych dwoch tygodniach wciaz patrzylam na puste miski i kuwete. :( Opanowala mnie wscieklosc i ktorejs soboty rano wzielam w reke transporter, uzbroilam sie jak Rambo, potrenowalam grozne miny przed lustrem i postanowilam bez kota nie wracac :twisted: , ale dalam sobie spokoj z fundacja i pojechalam prosto do schroniska miejskiego. Wkroczylam marszowym krokiem i od drzwi wrzasnelam chce adoptowac kota. Recepcjonistka sie troche wzdrygnela ale uprzejmie powiedziala zapraszam na gore. Wlazlam po schodach i na ostatnim schodku zostalam przyszpilona jakimis zoltymi slepiamy ktore hipnotyzowaly mnie beszczelnie zza szyby 8O . Moje wejscie spowodowalo mocne zamieszanie stwory sie uaktywnily z kazdej strony dochodzilo miauczenie, piski i burczenie, prezyly sie jak na defiladzie tylko wlasciciel zoltych slepiow mial mnie w nosie lezal sobie wygodnie na podusi, niby mnie olewal a jednak zagladal wprost do duszy :love: . Kiedy pojawila sie mloda dziewczyna w bialym fartuchu wydukalam (gdzie sie podzial Rambo) chce adoptowac kota, to prosze sie rozejrzec ten to ... a ten to... a ja jej wcale nie sluchalam bo moje serducho mialo juz zolte oczy. Chce tego. Oj ale on moze nie byc odpowiedni jest u nas 5 miesiecy w poprzednim domu byl maltretowany, znecano sie nad nim on nie przepada za ludzmi, ma 4 albo 5 lat. CHCEEEEEEEEEE TEGO I JUZZZZZZZZZZZZZ !!!!!!!!!!!!
Dobrze ale gdyby co moze go Pani oddac i inne ble ble ble ale ja jej i tak nie slyszalam. Zaplacilam i zlapalam moj transporter podobno juz z kotem i oczy wyszly mi na wierzch 8O . Mowilam ze to duzy kot usmiechnela sie dziewczyna. Steknelam bo nie mam samochodu a moja reka ledwo juz trzymala sie ramienia, prosze czy moglaby mi Pani zamowic taxi. I tak wrocilam do domu. Postawilam transporter w drzwiach pomieszczenia z kuweta i balam sie go otworzyc. Wreszcie otworzylam po 10 minutach wypelzla z niego footrzana dzdzownica i zniknela za moimi walizkami. No dobrze pisali zeby dac kotu na poczatku spokoj ale ile mozna minelo pol godziny, godzina, prawie dwie zajrzalam i zobaczylam jedno zolte oko lypiace na mnie zza walizki, oki zyje, wreszcie poszlam spac rano z miski zniknela karma a w kuwecie byly prezenty tylko kota w domu nie bylo ale moja walizka wciaz miala jedno wielkie zolte oko :D . Wreszcie okolo poludnia dzdzownica wypelzla, poruszala sie ciagnac brzuch po podlodze i zaczela powoli obwachiwac mieszkanie, wreszcie polozyla sie pod sciana w najdalszym ode mnie kacie i znowu strzelala na mnie zoltymi wielkimi galami. I tak jak siedzialam to footro tez siedzialo a jak tylko sie ruszylam footro zwiewalo za walizke. I tak to trwalo potem byly inne kryjowki ale takie zeby miec mnie na oku szafa, pod kapa na lozku lub za lozkiem, ale zawsze z jednym okiem na wierzchu. Kocur niestety zostawal sam a ja z bijacym sercem lecialam do domu majac w oczach obraz mojego mieszkania jak po bombardowaniu. 8 stycznia mina cztery miesiace a Bazyli nie zniszczyl nie zrzucil, nie zbil itp itd ani jednej rzeczy ani razu mnie nie udrapal, nie ugryzl a nawet nie probowal tego robic (jak czegos nie chce to kladzie lape bez pazurow na mojej lapie i patrzy mi gleboko w oczy) i juz dobrze wiem co to jest traktor :D , ale niestety wciaz nie mialam przyjemnosci doswiadczyc barankow :cry: . Bazyli nie jest kotem nakolannym ani specjalnym miziakiem ale zawsze jest w zasiegu reki lub na rece i to zawsze tej ktora akurat obsluguje mysze komputerowa. Kiedy bralam go na rece albo na kolana strasznie sie usztywnial (wiec przestalam) i kombinowal jak sie wyslizgnac a potem kladl obok mnie tak abym jednak mogla siegnac reka i pomietosic. Najwazniejsze ze juz ode mnie nie ucieka, ani nie kuli sie i nie trzesie ze strachem w oczach na wyciaganie reki lub podejscie. Zdecydowanie boi sie mezczyzn. Kobiety czasami nawet go moga zobaczyc ale generalnie gosc w dom kot znika. Uwielbia sie czesac i spi we wlasnym lozeczku a rano siedzi grzecznie na brzegu lozka i czeka az sie obudze a wtedy zaczyna mi obwachiwac oczy i opowiada swoje sny :lol: . Mysle ze jednak sie zaprzyjaznimy tylko czasu trzeba. Wizyta u veta zaowocowala oprocz osluchania, opukania i wymietolenia badaniem krwi i moczu – wszystko w normie.
Oj chyba was zameczylam ale jak nie moglam sie nie pochwalic IDEALNYM KOTEM DLA POCZATKUJACYCH ktory ze stoickim spokojem znosi moje psie nawyki i krok po kroku uczy mnie kociego swiata. To na tyle dzisiaj, mam jeszcze troche do opisania ale prosze wytrawnych kociarzy o wyrozumialosc jak bede sie zachwycac czyms co dla Was juz jest normalnoscia. I dziekuje wielu osobom z tego forum nie da rady wymienic wszystkich za wiele cennych rad ktorych sie naczytalam w ciagu minionych czterech miesiecy w roznych watkach poszukujac mojej kociej przyszlosci. :cry:
Ostatnio edytowano Sob cze 06, 2009 17:21 przez muac, łącznie edytowano 31 razy

muac

 
Posty: 2517
Od: Pt gru 12, 2008 19:53

Post » Śro sty 07, 2009 22:12

Witaj!

Gratuluję Bazylego-pięęękny kocur :D


a ta "kocia dżdżownica" mnie poprostu rozwaliła... :ryk:

super sie czyta Twoje opowieści, prosimy o jeszcze :wink:
Obrazek*Obrazek*Obrazek*Obrazek

Jeśli nie odbieram, to postaram się jak najszybciej oddzwonić - 695-817-051
Wyprzedaż przeprowadzkowa - viewtopic.php?f=27&t=110041 - ZAPRASZAM!

milenap

 
Posty: 12493
Od: Czw mar 06, 2008 12:35
Lokalizacja: słupsk

Post » Śro sty 07, 2009 22:19

oj bedzie o czym pisac jutro lub pojutrze jak czas pozwoli przybedzie Bazylemu kolezanka z tego samego schroniska. Jak pomysle to juz mi sie plakac chce bo z Bazylim jakos tak szybko poszlo i sie tej kociej biedy tak bardzo nie naogladalam, a teraz jak bede musiala wybierac to.... :cry: :cry: :cry: Chyba zlapie pierwsza z brzegu i choda

muac

 
Posty: 2517
Od: Pt gru 12, 2008 19:53

Post » Śro sty 07, 2009 22:19

I ja się przywitam w wątku Bazyla :D Fajnie piszesz o odkrywaniu kociego świata. Mam nadzieję,że rano Bazyl opowiada Ci już same dobre sny .

Z wielką przyjemnością będę do was zaglądać :D

MaybeXX

Avatar użytkownika
 
Posty: 9630
Od: Pon sie 13, 2007 17:18
Lokalizacja: Jastrzębie Zdrój

Post » Śro sty 07, 2009 22:26

Cudny ten Bazyli. Wcale się nie dziwię, że na niego padło. No i doczekał się wreszcie normalnego domu. Myślę, że jak już się całkiem zaprzyjaźnicie to będzie o Ciebie bardzo zazdrosny. :wink: Tak doświadczony kot potrafi się odwdzięczyć wielką miłością. :lol:
Obrazek

Migota

 
Posty: 3865
Od: Sob mar 29, 2008 20:57
Lokalizacja: Wa-wa Praga Płn

Post » Śro sty 07, 2009 22:30

Gratuluję ;) Sama mam od niedawna koteczki i wiem jaka to frajda znajdować część wspólną ludzkiego i kociego świata... Będę zaglądać!

serotoninka

 
Posty: 1366
Od: Śro sie 27, 2008 21:00
Lokalizacja: Warszawa - Śródmieście

Post » Czw sty 08, 2009 14:20

Moje poranne bajanie mozecie sobie darowc ale na koncu jest pare waznych dla mnie pytan i prosze o rade.
Bazyli wlasnie rozpoczal poranna glupawke z malymi gabkowymi pileczkami, jest jeszcze wieczorna przed pojsciem spac bo w ciagu dnia nie ma czasu na glupoty; je, spi chodzi do kuwety i znowy spi i znowu je i znowu spi itp itd (tak go to wyczerpuje), ile koty moga spac?!!!!!. Kiedy do mnie przyjechal grafik dzienny wygladal jak powyzej ale bez glupawek wlasciwie przespal caly tydzien a ja kolo poludnia dostawalam palpitacji czy z nim wszystko ok, skradalam sie na palcach do sypialni i macalam wybrzuszenie pod moja kapa na lozku, poruszylo sie ufff zyje i za jakis czas to samo, PARANOJA (oczywiscie moja, a nie kocia). Nie moge zniesc spokojnie jednej kociej perfekcyjnej umiejetnosci, teleportacja doprowadza mnie do rozpaczy. W jednej chwili Bazyli jest tam gdzie jest a za sekunde gadam do sciany choc wciaz jestem przekonana ze do niego a jeszcze gorzej jest odwrotnie i egipski posazek pojawia sie nie wiadomo skad i jak bo przeciez nic nie slyszalam zeby przyszedl. Obiecalam mu podkowy albo jakies klapki zeby mnie nie straszyl, dzwonek na ogonie juz ma bardzo solennie obiecany. A i jeszcze jak udaje ze mnie nie slyszy choc to mnie raczej bawi. Lezy sobie absolutnie tylem i ignoruje caly swiat czyli mnie ja gadam i prosze i wolam i tlumacze, nic, mam poprostu dekoracyjna wypchana „kaczke” na sofie, ale jedna rzecz go zdradza uszy sa nastawione w moja strone (one chyba moga sie krecic dookola wlasnej osi). Wystarczy ze przerwe moje soczyste gadanie a on wstaje przeciaga sie i robi to o co go prosilam. Dzisiaj w nocy Bazyli zrobil cos czego jeszcze nigdy nie robil postanowil zostac specjalista od akupunktury i masazu. On nigdy nie sypia w nocy ze mna a przychodzi tylko na poranne pogaduszki, natomiast dzisiaj jak juz prawie zasypialam jak zwykle na brzuchu poczulam jedna lapke na moich plecach (oczywiscie wczesnie musiala nastapic znienawidzona teleportacja bo nie slyszalam wskoczenia na kanape) potem dolozyl druga lapke i siedem kilo kota zaczelo zagniatac na mnie ciasto jak na stolnicy oczywiscie w polaczeniu z pazurowa akupunktura. Odlot w kraine snow zostal gwaltownie zahamowany i zastapiony kompletnym stuporem, ani drgnelam bo no wlasnie co to snie czy nie, Bazyli robil to z wielkim zawzieciem i glosnym traktorem potem poprostu uwalil sie na moich plecach i zasnal. Pomyslalam ze jak tak bedzie do rana to honorowe czlonkostwo klubu plaskatych mam w kieszeni. Poruszylam sie normalnie zawsze to wystarczalo aby sobie poszedl, a tu nic tylko umocowal sie bardziej stabilnie. I tak przespalam pierwsza w swoim zyciu noc z cegla na plecach, bladym switem nagle obudzila mnie poczucie niesamowitej lekkosci (tyle razy sie odchudzalam a nigdy czegos takiego nie czulam- moge latac lekka jak ptak i to na trzezwo). Kocuron w pozie na posazek egipski jak co rano siedzial obok i czekal az sie obudze.. Oczywiscie poranna pogaducha o snach byla bardzo jednostronna bo ja mialam tylko jakies niejasne plaskate majaki. Jak ktos dotrwal do tego miejsca to jestem mu bardzo wdzieczna, ale uprzedzam ze zostanie paskudnie wykorzystany. Otoz wczoraj zadzwonila dziewczyna ze schroniska z ktora podczas adopcji Bazylego troche sie zaprzyjaznilam, a potem jak sie okazalo ze zostaje u mnie (Bazyli nie dziewczyna) w co ona nie wierzyla (dzwonila co kilka dni zeby sprawdzic co z nim i czy nie zmienilam zdania), bo kto by chcial nienakolanego, niedotykalskiego, niemiziastego mistrza swiata w tchorzostwie , zwiewaniu i kamuflowaniu sie. No wiec powiedziala ze u pewnej pani (opiekujacej sie bezdomnymi kocimi footrami) jest kotka trzy, cztery lata jest cudowna mila ale nikt jej nie chce i juz wrocila z kilku domow bo jest zbyt niesmiala :conf: (myslalam ze zle uslyszalam). Moze jest jeszcze jakis powod ale o tym narazie nic nie wiem i w zwiazku z tym prosze o rade. Pytania dotyczace zdrowia juz sobie spisalam, ale mam pewne watpliwosci i oczywiscie chodzi o Bazylego. On sie pomalu zmienia z jeza w fajnego kocura czy drugi taki wycofany kot z przeszloscia nie zahamuje tego procesu. Nie chodzi o mnie moge miec dwa niemiziaste bo sama obserwacja kociego zycia codziennego jest dla mnie lepsza niz gora czekoladowych lodow, ksiaze z bajki i cala reszta ziemskiego krolestwa. Boje sie tylko czy to nie za wczesnie na adopcje drugiego kota, a moze to powinien byc bardziej socjalny kot. Kazda opinia bedzie dla mnie cenna. A i jeszcze jedno chyba wazne Bazyli w schronisku funkcjonowal w jednej klatce z kilkoma kotami zupelnie bezkolizyjnie.
Ostatnio edytowano Czw sty 08, 2009 15:32 przez muac, łącznie edytowano 1 raz

muac

 
Posty: 2517
Od: Pt gru 12, 2008 19:53

Post » Czw sty 08, 2009 15:06

ja myślę, że warto spróbować, choć dla całej Waszej trójki może to być truuudne.
jeśli jesteś w Polsce, zamów sobie feliway (nie wiem, jak z nim za granicą), wetknij do kontaktu, pomoże obu kotom.

(i używaj akapitów, błaaagam :twisted: )

Uschi

 
Posty: 11026
Od: Śro kwi 12, 2006 16:17
Lokalizacja: Warszawa-Piaski

Post » Czw sty 08, 2009 15:28

W kwestii spania - koty najaktywniejsze są wczesnym rankiem i późnym wieczorem (atawizm, dzikie koty w tym czasie właśnie polują). Resztę czasu (tj. do 18 godzin na dobę) poświęcają na sen.
Czyli Bazyl w normie ;)
Obrazek
Devon, Gizmo i Dzidzia

Jowita

 
Posty: 6875
Od: Wto paź 19, 2004 19:35
Lokalizacja: Warszawa - Mokotów

Post » Czw sty 08, 2009 16:03

dziekuje, rozwazam jeszcze taka opcje zeby jednak pojechac do schroniska i wybrac bardziej socjalnego kocia, ale szkoda mi tej ciagle porzucanej kici, o kurcze i tak zle i tak niedobrze. :cry:
Ostatnio edytowano Czw sty 08, 2009 16:14 przez muac, łącznie edytowano 1 raz

muac

 
Posty: 2517
Od: Pt gru 12, 2008 19:53

Post » Czw sty 08, 2009 16:05

muac pisze:No wiec powiedziala ze u pewnej pani (opiekujacej sie bezdomnymi kocimi footrami) jest kotka trzy, cztery lata jest cudowna mila ale nikt jej nie chce i juz wrocila z kilku domow bo jest zbyt niesmiala :conf: (myslalam ze zle uslyszalam).


Dobrze usłyszałaś - ludziom się wydaje, że jak biorą kotka, to on od razu powinien być miziak i nakolankowiec. Mówią, że rozumieją, że tak, dadzą trochę czasu, a po kilku dniach oddają, bo już im się znudziło czekać.

Myślę, że jeżeli chcesz dać domek koteczce, to warto spróbować, Bazyl sobie poradzi i raczej nie przestanie z tego powodu ufać.

Usagi_pl

 
Posty: 1469
Od: Śro wrz 05, 2007 9:18
Lokalizacja: Szczecin

Post » Czw sty 08, 2009 16:10

Ja też na pierwszy rzut zaadoptowałam sobie kotkę o zwichrowanej psychice. Zwichrowanej bez powodu właściwie, nikt jej nie bił, ona taka jest po prostu. Rózia nie lubi, kiedy ktoś do niej zbliża - zwiewa natychmiast, przydybana zmienia się w kłębek strachu. Po dwóch latach mamy ogromny postęp ;) Rózia okazała się być małą zazdrośnicą i kryptopieszczochem. Jak widzi, że głaszcze się inne koty, to przylatuje "ja też! ja też!". Jednak sama z siebie nigdy nie przychodzi, musi być głaskanie w "tłumie" kotów, inaczej to nie. Gdyby nie tymczasy nigdy bym się tego nie dowiedziała, bo Pela z kolei musi być głaskana indywidualnie. Jak podleci inny kot natychmiast odchodzi obrażona.
Bazylek przy Rózi, to super miziasty kot ;)
Piszę o Rózi, bo czytając Twoją historię przypomniało mi się, jak zobaczyłam Rózie na allegro i od razu wiedziałam, że to ONA. Zaczarowała mnie, czarownica jedna i to w dodatku przez internet :twisted: I też się dopytywałam, czy "w razie czego" będę mogła ją oddać, ale chodziło mi raczej o sytuację gdy koty zupełnie się nie dogadają (naczytałam się wtedy o trudnych dokoceniach).

Co do pytania, to każdy kot ma swój charakter. Zachowanie Rózi nie wpływa w żaden sposób na stosunek innych kotów do ludzi. Na pewno przybycie nowego kota odwróci uwagę Bazyla od Ciebie, jednak nie sądzę aby spowodowało jakieś wyraźnie uwstecznienie. U mnie trzeci kot został (chociaż był jak najbardziej adopcyjny) właśnie dlatego, że chcieliśmy mieć jakiegoś normalnego kota, bo druga kocica też normalna nie jest, ale to inna historia ;)

Musisz się także przygotować na to, że jak koty się ze sobą zaprzyjaźnią, to będziesz miała galopy i gonitwy w nocy i nad ranem. Kotecki będą się bawić ze sobą i nie zawracać Pańci głowy :mrgreen:

Feliway profilaktycznie jak najbardziej się przyda.

I przychylam się do prośby Uschi. Akapity znacznie ułatwiają czytanie długich tekstów.
Obrazek
Obrazek
Jeszcze żaden nieśmiertelny bóg nie przeżył śmierci swoich wyznawców.
NAUKA O KLIMACIE.PL

genowefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 18789
Od: Pon wrz 18, 2006 13:34
Lokalizacja: Warszawa-Ursus

Post » Czw sty 08, 2009 16:22

To Siupsiupek jest normalny? 8O :twisted:

Mam teraz dwa "niemiłe" tymczasy, Świerczka - tchórza i Iglaka - nie-życzę-sobie-głaskania :roll: Oba koty pozwalają się głaskać głównie podczas przytulania do kotów-rezydentów. Dzięki innym kotom mam możliwość pomiziania chłopaków :wink:

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Czw sty 08, 2009 16:29

Jana pisze:To Siupsiupek jest normalny? 8O :twisted:

No głupi jest to fakt, ale można go brać na ręce, grzecznie pougniata, przychodzi na kolana (i nie orze mi przy tym nóg pazurami jak Pelka :roll:) i takie tam ;)
Obrazek
Obrazek
Jeszcze żaden nieśmiertelny bóg nie przeżył śmierci swoich wyznawców.
NAUKA O KLIMACIE.PL

genowefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 18789
Od: Pon wrz 18, 2006 13:34
Lokalizacja: Warszawa-Ursus

Post » Czw sty 08, 2009 16:33

genowefa pisze:
Jana pisze:To Siupsiupek jest normalny? 8O :twisted:

No głupi jest to fakt, ale można go brać na ręce, grzecznie pougniata, przychodzi na kolana (i nie orze mi przy tym nóg pazurami jak Pelka :roll:) i takie tam ;)

No i przy tym jest piękny :love: Zawsze zachwycam się jego pućkami :oops:

Muac,zrobisz tak, jak ci serce podyktuje.
Bardzo lubię do was zaglądać :D

MaybeXX

Avatar użytkownika
 
Posty: 9630
Od: Pon sie 13, 2007 17:18
Lokalizacja: Jastrzębie Zdrój

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 18 gości