oddając ostatnio w bardzo dobre ręce Antośka nie myślałam o kocim tymczasie
tymczasem...Pani Iza zadzwoniła, ze pojawił się nowy kot w okolicy, że biedny i zmęczony i koty go biją.
No to bieda
pojechałam - kot składał się z wielkiej głowy i niewielkiego ciała (stąd skojarzenie warzywne) był brudny ale pełen optymizmu.
Dostałam barankiem w nogę na znak przyjaźni.
Melman zamieszkał w "apartamencie" (bo kto widział, żeby kot miał dla siebie całe mieszkanie - jak to powiada moja sąsiadka)
przez pierwszy tydzień spał, jadł, domagał się głaskania i zapewnień że na dwór się go nie wyrzuci.