To jego pierwszego wykastrowałam, wyleczyłam uszka, których czubeczki z niewyjaśnionych przyczyn stracił.
Uszatek - Uszek - okazał się być rozmruczanym kotem, łasym na drapanie za uszkami, mruczącym i pchającym się na kolana.
Uszek codziennie czeka na jedzenie
śpi obok śmietnika
Niedawno dołączyła do niego Burasia. Ją również wysterylizowałam i wypuściłam do Uszatka.
One kochają się prawdziwą kocią, szczęsliwą miłością
Wszędzie chodzą razem, zawsze wtulone w siebie. Najcięższe mrozy spędzały pod samochodem wtulone jedno w drugie.
Niedawno dołączył do nich Rudzielec, syn sprytnej szylkretki, której nie mogę od kilku lat złapać i co roku zostawia mi w prezencie miot kociaków...
Rudzielec przyłączył się do tego małego stada
Te trzy koty nie są akceptowane przez resztę wolnożyjących kotów, zresztą nie zachowują się jak dzikie koty -
Codziennie czekają na jedzonko, miauczą wesoło jak przychodzę, dają mi się głaskać i mruczą...
Niedawno zaginął Rudy. Nie ma go już 4 tydzień i nie mam złudzeń, że zginął
Kilka dni temu zaginęła Burasia
Uszatek wył z rozpaczy, odmawiał jedzenia, w ogóle nie ruszał się spod smietnika - spał na deszczu, czekał i czekał
Próbowałam go złapać, ale mi uciekł
Dobrze, bo chwilę potem z miaukiem przybiegła Burasia
Oba koty były przeszczęśliwe - musiała gdzieś wejść i nie mogła wyjść, bo schudła, i strasznie ucieszyła się na nasz widok
Postawiłam im budkę. Ocieploną, z dwoma wejściami z wiatrołapami
Nie śpią w niej, bo przeganiają je inne koty. Budka stoi bez kotów.
Chciałabym znaleźć im dom. Razem. To są koty, które przy odrobinie dobrej woli będą całkowicie nakolankowe. Już pchają się na kolana i mruczą. Trzeba zdobyć ich zaufanie, a zamienią się w koty nakanapowe
Koniecznie razem
Czy ktoś, kto ma doświadczenie, możliwości i chęć jest w stanie im pomóc?
Boję się, że z kolejną zimą będzie coraz gorzej
One zupełnie nie są dzikie, nie uciekają przed dziećmi, nie bronią się.
Potrzebują pomocy.
A oto one:



I budka którą zrobiłam
