

Stan futer na dzień 02-03-2007
godz: 08:00

stan z godziny 19:00

Zacznę może od początku.
Jestem dość młodym kociarzem (jeśli chodzi o doświadczenie w opiece itd.), mam a raczej miałam 2 koty (koty forumowe), jakiś czas temu zauważyłam że koty u mnie w bloku mają zrobione wejście do piwnicy, postanowiłam dowiedzieć się kto się nimi zajmuje i czy nie potrzebuje pomocy, w ten sposób poznałam Pana T.
Koty mają przystosowaną suszarnię, jest w niej czysto, ciepło i zawsze pełne miski (pan T. jest emerytem dogląda stadko kilka razy dziennie), w tejże suszarni urzędował Satek - kotek (niespełna roczny) z porażeniem nerwowym łapki, kot raczej domowy niż podwórkowy uwielbia pieszczoty i zabawy piłeczką, zimą załatwiał się do kuwety

Kot zadbany: odpchlony, szczepiony, odrobaczony, wykastrowany.
Przyszła mi do głowy myśl, żeby wykastrować jego kolegę, który przychodzi również stołować się do "naszej suszarni", pożyczyłam klatkę łapkę (dostaliśmy zniżkę u weta na zabieg), wystarczyło tylko złapać dzikusa, żeby niebyło niespodzianek, który się złapie, zabraliśmy Satka na przechowanie...
czy muszę mówić co się stało?...
kot tak zawładnął naszymi sercami, że postanowiliśmy się dokocić!!!
i tym sposobem mam w domu 4 fajnych facetów

Ps. Czarny wykastrowany
