W Ciapkowie w Gdyni mamy poparzonego kocurka, prawdopodobnmie o rurę ciepłowniczą. Dwie duże rany. Kocurek czuje się nieźle, ma apetyt, jest łagodny. Jest leczony, ma w miarę możności staranną opiekę, ale jednej rzeczy nie przeskoczymy - schronisko jest niestety zawsze pełne wirusów. a taka rana to wręcz wrota dla wirusów. Oczywiście dostaje osłonowo antybiotyk, ale i tak duże ryzyko jest.
Opieka nad kocurkiem jest w miarę prosta. Wymaga codziennego oczyszczania ran oraz podawania osłonowych i przeciwbólowych leków (zastrzyk raz dziennie, jak ktoś potrafi to i w domu).
Wzięłabym go sama, ale nie mam możliwości odseparowania, kuchnię mam niemal w ruinie (przed remontem) i bardzo zimna. Mała Mi i Filusia rozsiewają same wirusy, przed psami też go nie odgrodzę. Poza tym i Mała Mi i Filusia nie szczepione jeszcze bo kichają ciągle, więc ryzyko i w drugą stronę. Tzn. kocurek na chorego nie wygląda, ale mimo wszystko.
Gdyby ktokolwiek mógł dać tymczas to stałby się cud.
Wiem, jak Alusi trudno znaleźć dom, ale tu inna sytuacja, kocurek nie jest zakaźny, łagodny, spokojny.
Pliiiizzzz...
Jak co to mój tel. 602-734-479.
Dziękuję za podrzucanie.