Pierwsze wyjazdy
Nasz kocurek turysta spędza z nami wszystkie wyjazdy.
Nadeszła pora kolejnej podróży, kolejnej i wielu następnych ... nietypowo jak dla kota, o którym zawsze słyszałam że przywiązuje się do miejsca a nie ludzi... Tym razem już mieliśmy kupiony transporterek. Podczas dłuższych podróży robimy sobie przerwy na parkingach i Mruczuś chodzi sobie na smyczy -on wybiera trasę a ja tylko oceniam gdzie razem możemy sobie bezpiecznie pójść. W razie niebezpieczeństwa , kiedyś nad nami nisko przelatywały samoloty, mój spłoszony kiciuś wskakiwał mi na ręce albo wchodził pod spódnicę...taki to mój bohater!
W nowym miejscu momentalnie się uczy gdzie się zatrzymaliśmy. Zawsze śmialiśmy się że mamy kotopsa -chodzi za nami na spacery. Jeśli gdzieś dłużej zabawi i się zgubi czeka w miejscu, w którym nas ostatnio widział do skutku aż ktoś zacznie go szukać.
Podczas pobytu nad Hańczą dość długo nie wracał ze spaceru. W pewnej chwili patrzymy a do naszego pokoju bardzo późno wieczorem wbiega coś strasznie zabłoconego szczurkopodobnego, a to tylko nasz kotek wrócił z połowu ryb i niestety miał jakąś przygodę. Uwielbia wyjazdy nad wodę ,siada na brzegu i obserwuje falującą wodę, ruch roślin, przelatujące owady, czasem przepłynie jakaś rybka i można pomarzyć o udanym polowaniu...
Innym razem z powodu jego przedłużonego samotnego spaceru musieliśmy opóźnić powrót do domu...
Nasz dżentelmen pozwala wszystkim kotkom zjadać najlepsze kąski z własnej miseczki zwłaszcza gdy kotka ma powiększoną rodzinę. Czasem naraża się miejscowym kocurkom, które myślą że będzie walczył o względy miejscowych dam, jako niezainteresowany ani nowym terenem ani pięknymi kotkami przeważnie ustępuje rywalom ale zdarzały się też bardziej krwawe epizody z koniecznością szycia szwów po powrocie do własnego domu...