od niedzieli przychodzi do nas w nocy do namiotu koteczka. podejrzewam, ze byla głodna i dlatego przyszla. teraz regularnie ją dokarmiamy. zakupilismy kocie jedzenie i co noc czekamy na nia, az przyjdzie i sie naje. potem koteczka spi w przedsionku naszego namiotu do momentu, az sie zwidni, potem czmycha.
jest bardzo przyjazdna, mruczy na nasz widok, daje sie glaskac, ugniata i wystawia brzusio jak tylko zaczynamy ja glaskac. jest raczej mloda. nie umiem dobrze ocenic wieku kota, ale jak na moje oko, nie ma roku. jest wielkosci moich kotow, ktore maja po 9 miesiecy, mysle ze wlasnie w takim jest mniej wiecej wieku. jest sliczna, czarno biala, ale tak smiesznie umaszczona, ze glowke i grzbiet z ogonkiem ma czarny, a brzucho biale

wyglada na zdrową, oczy czyste, jest wesola, myje sie, nie ma zadnych ubytkow siersci, szczupla, bo pewnie wychudzona.
pytalam okolicznych namiotowiczow, czy wiedza, co to za kot, wszyscy twierdzili, ze "tutejszy", campingowy. dzis wreszcie udalo mi sie dorwac wlasciciela campingu, on od kotki umywa rece, twierdzi, ze jest bezdomna i ze nawet w jego interesie jest, zeby nie bylo bezdomnych zwierzat na campingu i dal mi do zrozumienia, ze chce ja usunac

mi jest jej strasznie zal, jest taka kochana i ufna. chcę ja uratowac. jest raczej niewysterylizowana, wiec lada moment moze byc w ciazy. obmacalam jej brzuszek, jest chudziutki, chyba jeszczenie jest w ciazy na szczescie, ale sami wiemy, jak to sie skonczy, jesli zostanie na tym campingu..

tylko, ze ja totalnie nie mam miejsca w domu, zeby ja przechowac. moj dom malutki odpada. obdzwonilam juz rodzine, niesety nikt nie che jej przygarnac, chociaz tymczasowo, w rodzinie tylko ja jestem kociara.
szukam wiec rozpaczliwie i szybko domu, choc tymczasowego, dla tej koteczki.
dom w warszawie bądź okolicach wawy, moge ja dowieźc, moze byc tez domek tu w okolicahc mazur. jesli sie znajdzie, stane na glowie, zeby ja przywieźć. prosze Was wiec bardzo bardzo mocno o ratunek, choc dom tymczasowy dla niej bo ja nie moge jej tu tak zostawic, serce mi peknie i strasznie sie boje, co tu sie z nia stanie jesienia i zima..

co do szczegolow. nie wiem, kiedy bede mogla byc znowu w necie, mysle, ze za dwa, trzy dni. prosze wiec Was o podrzucanie tego watku, moze ktos sie znajdzie chetny, ja licze na cud. jakby ktos chcial ja uratowac podaje moj nr telefonu 501 389 432 (jestem pod nim caly czas dostepna)
i dla sporostrowania: ten sam watek umieszczam na kociarni, moze tam ktos sie zlituje, nie miejscie mi za zle, ze dubluje watki

PROSZE O POMOC DLA NIEJ!