Witam was wszystkich ciepło,chciałam sie przedstawić na imie mam Dorota i podziwiam was całą sobą,brak mi nawet słów uznania dla was.Ja również kocham zwierzęta,mam 4 kotki i 3 sunie.Zaczeło sie to tak dawno temu że juz nie pamiętam ,oczywiście zawdzięczam to mamie która będąc w ciąży ze mną zapatrzyła się na obraz pod tytułem koty Doroty

.* lat temu a moze ciut więcej 24 grudnia tata zawołał mnie do piwnicy bo ponoć coś na mnie tam czeka,czekała mała ,zasmarkana kaszląca kocina,przypominająca kota syjamskiego.Co było robić pod pache i do wet.,dwa tyg. kursowałam i wciąż nie było lepiej ( oczywiście kicia wracała do piwnicy)wet.postawił ultimatum kot do domu albo on nie leczy.

Ja jej nie chciałam,miałam juz 3 psiaki,małe mieszkanie itp.Zabrałam ją na próbe ,na noc , i tak KOTA jest do dziś ma 8 lat.Jest kotem specjalnej troski ,ciągle coś łapie ,katar ,gardło i inne paskudy.Druga koteczka jest z 1 listopada(to data) i znów mój kochany tata przyniósł tylko pokazać co po piwnicy grasuje,małe ,niemiłosiernie brudne ,dzikie i przerażone.Ma 3 lata,wyrosła na prawdziwą piękność,srebrno biała długowłosa,też niestety specjalnej troski

.W między czasie leczyłam te bidy piwniczne których nikt nigdy odemnie niechciał,internetu nie miałam.Pewnego razu kotka przyprowadziła nam do piwnicy kociaki,było leczenie karmienie i tak na zmiany,udało mi się je umieścić w domku tymczasowym ,3 a 4 tak na siłe się pchał na to 3 p.między moimi psami ,udając że wcale się nie boi ,aż mój mąż nie wytrzymał i powiedział że jestem esesman ,wiele jeszcze ciepłych słów usłyszałam

no i kocurro został,3tyg. codziennie do wet. ,mróz jak ...aż w koncu usłyszałam zdrów!Piątego dnia wymiotował ,zajrzałam a tam kłębowisko robali ,niczym żmije .3 dni walki ,przegrałam.Nie ma koteczka.Przeżyłam to bardzo i powiedziałam sobie nigdy więcej,jeżeli kot to tylko 100%zdrowy ,poszczepiny na wszystko co sie da.Efektem jest pointka , a potem doszła następna persiczka .Kotki uliczne wyłapałam i wysterylizowałam ,sa teraz tylko dwa.Przepraszam ale się rozpisałam.
