
Mój kociamber urodził się 20 lipca 2005roku. Wychowywał się w szopce, razem z rodzeństwem. Własciciele dawali im jeść, ale raczej nie mieli z nimi kontaktu. No i tu chyba zaczynał się problem...
12 września odebraliśmy naszego psotnika. Zaczeło się od problemów. Mamy duży dwupiętrowy dom, więc schodzenie ze schodów jest bardzo częste. Jeżeli on był na dole i ktoś schodził, zaczął wariować. Uciekał, miauczał, trząsł się. Ktoś chciał go wziąść na ręce, syczał, prychał...
Teraz Ryśko ma prawie 7 miesięcy i ciągle jest to samo.
Podchodze do niego, biore na kolana a on miauczy, ucieka. Gdy się nie dam, wtedy zaczyna gryźć. I nie dla zabawy, bo widze że to nie to. Wbija perfidnie kły, rzuca się, atakuje...

Gdy wieczorem lezy juz senny, podchodze do niego i głaszcze. On wbija zębiska mi w ręce

Wiem, że pomogłaby kastracja, u weta kosztuje to 100zł, a że ja młoda jeszcze jestem, nie mam na to pieniędzy


