Rzeczywiście, link do Niuni! Dzięki, Klaudia!
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=30 ... sc&start=0
Hmmm...
Jak wróciłam chciałam od razu wypuścić panny na ring
Ale okazało się, że Tigra leży grzecznie w kontenerku, już nie pomiaukuje żałośnie pod drzwiami co uskuteczniała przez większość dnia... Pieszczocha z niej, więc serce mi sie krajało jak ją słyszałam (dlatego też wzięłam ją zeszłej nocy do łóżka).
I tak sie zawahałam... bo Niuńka jest gotowa do ataku non stop
więc nie chciałam jej wypuszczać na zrelaksowaną, wylegującą się Tigrę bez możliwości odwrotu z małej łazienki...
W koncu podjęłam decyzję i otworzyłam drzwi. Ile można czekać w końcu, niech się przyzwyczajają...
Niunia nawet progu nie przekroczyła
i tak sobie syczały i buczały: Niunia na progu, Tigra w kontenerku. Niunia spuszczała wzrok i wycofywała się do pokoju, potem znowu wracała, znowu oddawała pole... A Tigra niezwruszona syczała. W koncu Niuńka weszła do łazienki i wyżarła Tigrze suche patrząc jej bezczelnie w oczy
Tigra nic, tylko buczenie. Potem Niunia w tył zwrot, a ja karmiłam Tigrę suchym z ręki na jej oczach. A potem coś z cyklu "Nowo zakoceni-nowo dokoceni improwizują" - każda dostała trochę tuńczyka do miseczki i jadły w tym samym czasie w odległości ok. 1.5 metra. Nie wiem o co nam chodziło, po prostu wydało się to dobrym pomysłem
Teraz to Tigra spuszcza z tonu. Wycofuje się głębiej do transporterka i syczy też na nas. Niunia pełni wartę za rogiem łazienki i śpi w kartoniku. Spróbowałam korzystając z chwili jej nieuwagi pogłaskać Tigrę - wynurzyła się z transporterka do połowy i zaczęła strzelać baranki. No i nagle Niuńka się obudziła i wpadła rozjuszona, zakotłowało się przez kilka sekund w transporterku, syki, wrzaski, piski, Niuńka wypadła i oddała się refleksji w kuchni. A Tigra od tego momentu już się w ogóle nie daje wykiciać ze schronienia, nawet przy zamkniętych drzwiach
Jest silnie zestresowana.
Ja zresztą też. Od rana czułam się podle, teraz już troszkę lepiej, ale nadal popadam w zwątpienie... Niunia się ode mnie odwróciła, nie daje się pogłaskać, już do mnie nie przychodzi. Tylko TŻ-owi ulega, acz niechętnie
Staramy się ją non stop głaskać, tulić, całować, bawić się z nią, ale potem z kolei robi mi się żal Tigry, która albo zamknięta w łazience pomiaukuje, albo wycofuje się do transporterka przy otwartch drzwiach, bo jest narażona na ataki Niuńki. Właściwie to nie ataki, a buczenie i wojny psychologiczne na spojrzenia...
Niunia jednak przyszła i wskoczyła mi na kolana. I pomruczała. Jest nadzieja...
Co robić? Zamykać co jakiś czas drzwi łazienki, żeby Tigra mogła się trochę swobodniej poczuć i po jakimś czasie wyjść z kontenerka? Czy też może nie cofać się w rozwoju ich znajmości i drzwi już zostawiać otwarte cały czas (oprócz oczywiście moich wyjść z domu, przynajmniej na razie) czekając na przełom?