Franio mieszka ze mną od ponad półtora roku, na wiosnę skończy dwa latka.
Kociaki w zasadzie dobrze się dogadują , ale....
no właśnie, czasem oglądam takie sielanki:
http://upload.miau.pl/1/45110.jpg
a innym razem takie obrazki:
http://upload.miau.pl/1/45623.jpg
Franio co chwila musi przypomnieć Tośce, że wszystkie zabawki są jego, jego, jego, a pani jest tylko jego, jego, jego !
Chwilami mam wrażenie, że mała nie chce się bawić w obawie, że zaraz nadbiegnie Francik i przyleje jej swoim białym łapskiem. Delikatne łapoczyny mnie nie niepokoją, ale czasem futro fruwa że hej, a Tośka zaczyna buczeć, prychać i miauczeć. Czasem biedaczkę zapędza w kąt, zastrasza, a ona tylko żałośnie poprychuje.
Szkoda mi ich obojga - wiem, że to dopiero początki, może przedwczesnie ucieszyłam się z szybkiego , bezstresowego dokocenia....
Tośka też aniołkiem nie jest - potrafi pogonić Franka w momencie, gdy on postanowił odpocząć po męczących zabawach.... ten sięwkurza, i już mam tumany kurzu w powietrzu !
To normalne?
Jak reagować ?
Staram się, zgodnie z radami z forum, dopieszczać przede wszystkim rezydenta, ale Tośka na przykład przychodzi do mnie w nocy do łózka i już wystarczy by była wielka obraza.
W ciągu ostatnich kilkunastu minut Franio atakował ją tak zaciekle, że w końcu nasypałam żwirku do drugiej kuwety i zamknęłam małą z miską wody w sypialni. Nie wiem, czy dobrze robię, ale boję się żeby jej nie zrobił krzywdy. A może panikuję ?
Pojutrze po raz pierwszy od przybycia Tośki idę do pracy, więc koty zostaną na długo same. Odizolowac, czy wręcz przeciwnie?
Kocham obydwa moje kociateczki i chciałabym jak najszybszego pojednania, ale chyba chwilowo mnie to przerosło
