Nagle zauważyłyśmy na środku drogi kupkę nieszczęścia.
Siedziała taka maleńka kruszynka i nie zwracała uwagi na to, co się dzieje dookoła.
Było jej już po prostu wszystko jedno - nie miała już siły dalej walczyć.
Kiedy ją wzięłam na ręce, mocno się do mnie przytuliła.
Maleńka bieda, chuda jak patyk - wszystkie kosteczki czuć przy dotyku, z noskiem zielonym od KK i sfilcowanym futerkiem.
Tak na oko 2-miesięczne kocię.
Telefon do naszego dyżurnego weta i od razu z Sycyna do niego na wizytę.
Tu się okazało, że to dziewczynka, a ponieważ została znaleziona w miejscowości Zagaj, no to dałyśmy jej na imię Gaja, no i ze ona ma co nalmniej 5 miesięcy


Dostała zastrzyki, lekarstwa i kroplówkę.
Teraz Gajunia siedzi u mnie w łazience, a ja przychodzę do niej co jakiś czas i wycieram jej nosek, żeby mogła sobie choć przez chwilkę normalnie pooddychać. I za każdym razem jak się tam pojawię, to ona mruczy

Jutro wstawię zdjęcia malusiej.