Wszyscy piszą o swoich pociechach, postanowiłam więc też Was zapoznać z futrami, które czują się moimi właścicielkami.
Pierwszy był Kot (to ten z mojego podpisu), ponad 11 lat temu jako maluszek znaleziony na pasie zieleni między dwoma pasmami bardzo ruchliwej ulicy. To była miłość od pierwszego wejrzenia, ja byłam jego, a on mój. Po dwóch latach dokociłam się, żeby Kot nie czuł się samotny, ponieważ ja w tym czasie studiowałam, pracowałam i nie było mnie w domu całe dnie. Dostałam biało-rudą malutką koteczkę. Kot natychmiast małą sobie podporządkował. Trafiło się tak, że spotkały się w domu dwa przeciwieństwa: Kot – żywe srebro, łobuziak i wyższa inteligencja i Ruda – leń do kwadratu (nawet bawić się jej nie chciało, jej ulubiona zabawa to położyć się na boku i machać łapką za zabaweczką, którą jej majtam przed nosem. Jeśli zabaweczka jest poza zasięgiem łap, Ruda traci zainteresowanie), głupolek i niewiarygodny pieszczoch. Żyły sobie oba koty ze mną aż do czasu, kiedy Kot zachorował na raka wątroby. Niecałe dwa lata temu musiałam mu pomóc odejść. Prawdopodobnie biedak zapłacił za to, że uczyłam się na nim wszystkiego o kotach, również tego, że Kitekat i Whiskas to złe jedzenie.
Ruda strasznie to przeżyła, wychowała się z Kotem, znała życie tylko z nim i bardzo było jej Kocura brak. Powolutku jednak się przyzwyczajała i zapominała. Przez ponad rok żyłyśmy sobie we dwie i byłoby nam super, gdyby nie fakt, że mnie prawie cały dzień nie ma w domu i Ruda wyraźnie źle to znosiła. Kiedy wracałam do domu, przyklejała się do mnie i domagała się wyłącznej uwagi. Pomyślałam, że przydałby się jej jakiś kot, który poganiałby z nią czasem, umyłby jej uszy albo posłużył jako poducha. Akurat zdarzyło się, że pojawił się kot, którego znajoma odwiozła do schroniska i zaczęłam mu szukać domu. Dzięki temu kotu zresztą trafiłam na forum. Jeździłam tam do niego do schroniska, ale wiedziałam, że nie mogę akurat jego wziąć, był za młody i za żywotny, zagoniłby Rudą na śmierć. Myślałam o kocie dorosłym, spokojnym i statecznym. Bardzo chciałam czarnego dużego kocura, ale pewnego dnia podczas jednej z wizyt w schronisku zobaczyłam drobną szarą i niepozorną koteczkę, która dziwnie poruszał się po wybiegu. Kiedy się jej uważnie przyjrzałam, zauważyłam, że jest ślepa. Była tak wzruszająca, że zaczęłam myśleć o niej. Kombinowałam w ten sposób: nie zdominuje Rudej, nie będzie jej gonić, będzie spokojna. No i wzięłam Ślepcię do siebie. To jest niezwykła kotka: kiedy ją wypakowałam z transporterka, zaczęła z podniesionym ogonem zwiedzać mieszkanie. Zero stresu, wcale, pełen luz i postawa pod tytułem: ‘to jest mój dom? Fajno, luzik!’. Niesamowicie szybko nauczyła się, gdzie co jest i jak włazić na ‘pięterka’. W międzyczasie okazało się, że jest prawie głucha, jedno ucho całkowicie nieczynne, drugie chyba uszkodzone.
A Ruda? Kiedy zobaczyła nową, zwiała na swoje ulubione miejsce na pralce i przez chyba dwa tygodnie złaziła tylko na siusiu. Już zaczęłam się o nią poważnie bać, kiedy zaczęła powolutku złazić, ale jak tylko Ślepcia się ruszyła, Ruda zwiewała do swojego azylu. I znów Ruda została podporządkowana innemu kotu. Chociaż dzielnie walczy o swoją dominację, kupki nigdy nie zakopuje, po dwóch i pół miesiąca odzyskała swoje ukochane miejsce do spania przy mnie, ale tylko rano, wieczór należy do Ślepci. W tej chwili jesteśmy na etapie ostrożnego rozejmu, czasem przerywanego atakiem (w dobrej wierze) Ślepej na pozycje Rudej, po czym Ruda odgryza się gwałtownym kontratakiem i wycofuje się na z góry upatrzone pozycje (pralka oczywiście). Wspólne przyzwyczajanie się do siebie moich dwóch kociczek jest długie i mozolne, ale teraz mam wakacje i mam nadzieję, że moja obecność w domu pozwoli im jakoś się dogadać. To znaczy inaczej: pozwoli Rudej zaakceptować Ślepkę, bo Ślepinka jest bardzo spragniona kontaktu z Rudą. Czasem dopada ją znienacka, przytrzymuje łapą (a ma łapska długie bardzo) i liże po łebku. Rudzik przez chwilkę na taką poufałość pozwala, ale z wyraźną niechęcią i bez wzajemności. Chociaż ostatnio ‘oddała’ Ślepej dwa czy trzy liźnięcia, jakby tak odruchowo, a kiedy zorientowała się, co zrobiła, zwiała w popłochu.
Tak sobie razem żyjemy powoli, Ruda, Ślepcia i ja.
A tak te moje baby wyglądają:
To jest moja gruba ruda maruda
a to mój Śleponek