Dzwoniła do mnie przed chwilą pani, która opiekuje się kotami na terenie akademików przy Grójeckiej. Tam, gdzie Ada postawiła budkę. Koty do tej pory mieszkały w kotłowni, w pomieszczeniu gdzie składowane były stare meble. Okazuje się, że w tym pomieszczeniu ma być teraz kawiarnia

Meble są wynoszone, koty uciekają, są bardzo zestresowane, skołowane. Nie ma innego pomieszczenia gdzie mogłyby przetrwać resztę zimy, tylko ta jedna budka od Ady

Dorosłe dadzą sobie rade, gorzej z maluchami. Ta pani widziała 3 maluszki, czarne, wielkości pięści

Czyli pewni 5-6-7 tyg No i dwa średnie, może 5 miesięczne – czarny i szary. Poza tym ok. 30 dorosłych kotów. Ja nie mogę nic zrobić oprócz wsparcia przy łapaniu kotów i szukaniu paluszkom domów. Niestety, Niestety obecnej sytuacji nie wezmę maluchów do siebie… Może ktoś będzie mógł pomóc, może ma jakiś pomysł?