Kardamon i przyjaciele - hanelkowo zaprasza

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie maja 05, 2013 15:03 Kardamon i przyjaciele - hanelkowo zaprasza

Zapraszam wszystkich na trzecią część naszego wątku :1luvu:
Odwiedzajcie nas, zaglądajcie, zagadujcie. Każdego oczekujemy niecierpliwie, każdego witamy serdecznie, by podzielić się naszym życiem codziennym. Bez Was to życie byłoby dużo trudniejsze do zniesienia.
Wpadajcie, kiedy tylko chcecie! :)

Poprzednie części naszego wątku:
Kardamon i przyjaciele cz.1
Kardamon i przyjaciele cz.2

Banerki dla hanelkowa :)

Obrazek
Kod: Zaznacz cały
[url=http://tiny.pl/h379q][img]http://i.imgur.com/CyF1frF.gif[/img][/url]


Obrazek
Kod: Zaznacz cały
[url=http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=152884&start=450][img]http://tinyurl.com/nul9c6j[/img][/url]


Obrazek
Kod: Zaznacz cały
[url=http://tiny.pl/h3vlg][IMG]http://i.imgur.com/pDUWqX0.gif[/IMG][/url]


Specjalnie dla alab108 postanowiłam policzyć nas :)
W tej chwili jest nas dziesięcioro kocich rezydentów, troje tymczasów, pies i ja

Na początku był Kot. Choć nie do końca. Najpierw były chomiki, skoczki pustynne, szczury. Był królik - biały chłopczyk w czarne łatki. Miał na imię Elżbietka... Była suńka Sara, miała padaczkę i nowotwór...
Mój nick pochodzi od imienia jednej z chomiczek, słodkiej, kochanej, rudej i kosmatej dziewczynki. Starsza córka nazwała ją Hanelka.
Jednak na początku kociej historii był Kot.
Przyszedł, żeby obrócić mnie o 180 stopni. Przed nim uważałam, że koty są mało kontaktowe i egocentryczne. Córka przyniosła go z podwórka od koleżanki, której pod balkonem dzika kotka urodziła kocięta. Moja pierwsza, największa miłość. Nauczył mnie szacunku, bliskości, która nie jest ostentacyjna. Nie ma dnia, żebym o nim nie myślała. Nie ma dnia, żebym za nim nie tęskniła. Nie ma dnia, żebym za nim nie płakała...
Odszedł 13 grudnia 2011 roku. Wczoraj...

Obrazek Obrazek Obrazek


Po roku przybył pies. Soser. Facet po przejściach. Zdemolował nam mieszkanie do fundamentów. Ma teraz 10,5 lat, padaczkę, cukrzycę i jest niewidomy. Codziennie katuję go lekami, zastrzykami, pomiarami cukru. Znosi to wszystko z anielską cierpliwością. Sam przychodzi na męki, kładzie mi głowę na kolanach z bezgraniczną ufnością. Czasem płacze, gdy go dręczę. Kocham go coraz bardziej, choć wydaje się to już niemożliwe. Jest kocioprzyjacielem. :D Nie lubi psów. Boi się ich.

Obrazek


Osiem lat temu, w lipcu przyjechała malutka tri z łódzkiego schroniska. Isla. U nas została Wiewiórką, bo potrafiła zbiegać po ścianie głową w dół. Najlepsza przyjaciółka Sosera. Jedyna na świecie najprawdziwsza królewna. Bohatersko dwa razy oddawała krew, żeby ratować chorego na pp Piotrusia. Spokojna, łagodna, delikatna. Bardzo wrażliwa i nieśmiała. Uwielbia pieszczoty i drapanie za uszkiem.

Obrazek Obrazek Obrazek


W tym samym roku 22 października 2005, pojawili się Kastor i Maniek. Chłopaki z Cichego Kąta. To były adopcje ratunkowe.
Kastor mieszkał wcześniej ze swoim kocim kolegą, też krówkiem, w Krakowie ze starszym panem. Pan rozchorował się, zabrano go do szpitala, z którego już nie wrócił. O kotach nikt nie pomyślał. Kiedy po dwóch tygodniach interwencyjnie otwarto mieszkanie starszego pana, pod drzwiami leżały dwa konające koty. W Cichym Kacie o koty się dbało. Ale Kastor zupełnie nie potrafił się tam znaleźć. Całe dnie spędzał w pudełku schowany pod kocykiem. Marniał coraz bardziej i zaczął chorować. Na oku pojawił się wrzód, który bardzo długo nie chciał się wyleczyć. Kot poddawał się pomału.
Kiedy otworzyłam drzwiczki transportera, jak już przyjechał do nas, wystawił najpierw łebek, rozejrzał się uważnie. Spojrzał na mnie. Wybiegł, rzucił mi się na szyję z okrzykiem: Jesteś! Nareszcie! i tak już mu zostało. Kiedy do mnie trafił, po pierwszych chwilach szczęścia i spokoju rozchorował się bardzo poważnie na nerki. Myślałam, że mnie znienawidzi za te długie miesiące kroplówek, tabletek, badań kontrolnych... Jednak nic się nie zmieniło. Kastor to taki „najmójszy”. W domu nie odstępuje mnie na krok. Nauczyłam się dreptać po kuchni drobnym posuwistym kroczkiem, bo jest prawie pewne, że tuż obok leży Kastor kołami do góry i prezentuje swój gotów do głaskania brzusio z całuśną łatką. Straszny jest z niego gaduła. Jak chce mi zrobić wielką przyjemność, mówi: mama :lol:
Nie potrafię już zasnąć bez niego. Jeśli przegapi moment, kiedy się kładę, wstaję i przynoszę go sobie do łóżka. W azylu był określony mianem seniora. Może mieć osiemnaście lat. Moja mała, kochana pierdółka.
Jego kolega był bardziej otwarty i towarzyski. Bardzo szybko znalazł dom. Mieszka w Krakowie. Z jego opiekunką jesteśmy w kontakcie. :D

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Maniek po otwarciu transportera wyszedł, rzucił w kąt swój podróżny tobołek, rozejrzał się z zaciekawieniem. Sprawdził miękkość wszystkich obecnych w domu kolan. Przebiegł się górą po regałach. Obniuchał wszystkie kątki. Powiedział: Spoko, daje radę i poszedł szukać misek.
Maniek ma przewlekłe, nawracające zapalenie jelit. Bardzo wtedy cierpi. Jakiś czas temu już prawie żegnaliśmy się we łzach. Z pięciokilowego puchatka zostało dwa i pół kilo wyleniałego nieszczęścia. Zawieszał się nad miską i nie był w stanie jeść. Bardzo cierpiał. Karmiłam go strzykawką. Odżył. Ma nawroty, ale panujemy nad tym. Trochę psują mu się nereczki, ale ma już pewnie ze trzynaście lat
Maniek. Łobuz, Łajdak i Drań. :1luvu:

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek


Mała, drobna (chociaż nie przy Kocidzie :lol: ) czarnulka. Diabełek.
Pierwsza, którą złapałam na osiedlu na sterylkę. Miała dodatni test na białaczkę. Jednak dwa kolejne, zrobione w kilkumiesięcznych odstępach wyszły już ujemne. Została u mnie i bardzo to sobie chwali. Zupełnie nie ciągnie jej na zewnątrz. Kocha inne koty, lubi psa. Ode mnie stroni. Chociaż bez paniki. Czasem porwie mi z ręki jakiś przysmak lub odważnie wsadzi nos w mój talerz. :lol: Jednak mam wrażenie, ze gdyby mnie nie było, nie rozpaczałaby. Udaje mi się ją pogłaskać tylko wtedy, kiedy zaskoczę ją śpiącą. Cała wtedy sztywnieje i czeka, aż będzie mogła zwiać. Nie gryzie i nie drapie. Jest bardzo łagodna i delikatna. Ma piękne, czarne z czekoladowym pobłyskiem i rudawymi światełkami futerko. Mięciutkie i gładkie jak jedwab. Mało głaskane, jak mówi moja młodsza córka. Diabełek nie umie miauczeć. Popiskuje tylko cicho, jak mała myszka.

Obrazek Obrazek Obrazek


W kwietniu 2009 roku rodzina powiększyła się o Bodzia z tego wątku Bodzio jest niezwykłym, cudownym kotem. Jest ślepeczkiem. W dramatycznych okolicznościach stracił łapkę. Ktoś podły mu ją zmiażdżył, wrzucił kota do kartonu, a karton schował pod werandą. Kiedy go znaleziono, był już w agonii. Jest twardzielem nad twardziele. Kotem niezniszczalnym, pełnym tak niezwykłej radości życia i pogody ducha, że zamartwiać się czymkolwiek, kiedy ma się zaszczyt go znać, jest grubym nietaktem

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek


Wkrótce o Kocidę z tego wątku :D
Kocida mieszkała razem z Bodziem, Chajką i innymi kotami na działkach pod Hutą Warszawa. Opiekowała się nimi pani Ada, cudowna, skromna osoba. I koty, i ich opiekunka przeszkadzały okolicznym „mieszkańcom”. Któregoś dnia jeden z nich próbował zabić Kocidę kosą. Był zbyt pijany i nie trafił. Odciął jej „tylko” ogon. Ciężko ranną kotkę rzucił na stertę śmieci i przykrył uschniętymi liśćmi. Przez kilka dni pani Ada szukała swojej ukochanej koteczki. Kiedy ją znalazła, koteczka była już w bardzo ciężkim stanie. Pani Adzie, mimo ciężkich warunków w jakich żyła, udało się Kocidkę uratować. Opiekuję się nią teraz i staram bardzo, żeby pani Ada była spokojna o swoje Skarby.
Kocida jest bardzo chora. Ma nieoperowalne guzy w uszkach, są już zmiany w podniebieniu.
Ma też usunięte obie listwy mleczne. Podobnie jak Mańkowi, jej też psują się nerki.

Obrazek Obrazek Obrazek


Razem z Kocidą przywędrował Kardamon. Jedyna na świecie Ruda Pokraka. Najlepszy i niezastąpiony pomagacz w kuchni. Miał być tymczasem. I nawet był. Przez jakiś czas. Cieszę się, że już nie jest

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek


W 2010 roku dołączyła jeszcze Chajka, z tego wątku i w ten sposób zakończyły się poszukiwania domów dla kotów pani Ady. :D
Chajka ma alergię pokarmową. Wraz z jej przybyciem skończył się wszystkim stały dostęp do suchej karmy, bo Chaja może jeść tylko hipoalergiczną. Znienawidzili mnie wszyscy za taką podłość, co wyrazili ciągłym i serdecznym zalewaniem całego mieszkania. W tej chwili Chajeczka jest w całkiem dobrej formie. Ma przepiękne, gładkie futerko i żadnych ran. Jak tylko zaczynają się zmiany na skórze, pędzimy do weta. Dawniej pani doktor wyznaczała Chajce termin, którego mała przestrzegała z aptekarską dokładnością. Teraz Chajutek sama decyduje, kiedy należy iść na wizytę. Terminy są co najmniej trzymiesięczne. Raz udało się nawet wytrzymać pół roku, ale potem naznosiłam tymczasów i skończyła się chajczyna cierpliwość i odporność. Wizyty u weta zagęściły się.

Obrazek Obrazek Obrazek


Któregoś dnia kliknęłam w banerek i trafiłam nosem w te zdjęcia:

Obrazek

i wpadłam. Wiem, że nie powinnam, ale stało się. Wymiękłam. Utonęłam w tych zezolkowatych ślepkach. Ani jednego ziomba nie było w pysiu. I ten zezol. Rozbrajający. Powalający. Sprawiał, że wszystko w człowieku miękło. Klara zamieszkała z nami. Była na dt u mar9. Udało mi się przekonać Marysię, żeby powierzyła mi opiekę nad Zezolkiem. Przyjechała do mnie 16 listopada 2010. Moja kochana Stara Klara. Mieszkałyśmy razem do 29 stycznia 2012. Klarunię zabrała pnn. Serce pęka mi do tej pory. Nie było mnie przy niej. Pojechała do lecznicy. Miała mieć zakładaną sondę, żebym mogła karmić ją dojelitowo. Nie dało już rady. Wetka podała jej środek przeciwbólowy i pozwoliła samej wybrać moment odejścia. Ostatnich dwoje dzieci Klarusi odeszło jeszcze przed nią. FIP. Miały swoje kochające domki. Kocham ją. Zawsze będę

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek


Znalazłam na miau apel dorcia44 o ratunek dla koteczki z meliny

Obrazek Obrazek

Zabrałam ja do domu 9 lutego 2011 roku. Była bardzo, bardzo chora. Nerki… Dzięki Waszej pomocy mogłam o nią walczyć. Przegrałam
Ciągle widzę, jak idzie sobie przez pokój, z minką niezależną, dumnie zadartym złamanym ogonkiem, z godnością zarzucając przetrąconym tyłeczkiem.
Maleńki, Wielki Ktoś.
Lubiła leżeć na stole. Położyłam jej tam ulubioną podusię. Któregoś z ostatnich dni Maniek zajął jej miejsce. Wskoczyła na stół i zaczęła układać się obok poduchy. Maniek spojrzał na nią i zsunął się na stół, tylko głowę oparł na posłanku i Kasia mogła ułożyć się tak, jak lubi. Przez wiele dni potem kładł się w ten sposób - opierał tylko głowę na brzegu poduszki. W końcu wyniosłam ją na balkon, żeby nie zwariować.
Odeszła 6 sierpnia 2011. Mój maleńki pisklaczek. Tygrysiczka

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek


Takie coś trafiło do mnie na tymczas od rozmnażaczki z Bielan. Był wrzesień 2011. Chudziutkie, że prawie nic nie waży, ledwie 3 kilo. Ma na imię Wojtuś. Zasiedział się. Został. Cudownie poznajdował swoje miejsca i swoich przyjaciół. Potrzebował czasu, żeby zrozumieć, że jedzenie można pobierać z własnej miseczki i że w ogóle istnieje coś takiego. Rozmnażaczka „kochała kotki”. Z trzech zrobiła sobie ponad pięćdziesiąt. Nie miały miseczek. Nie miały też kuwet. Pani kładła gazety na podłodze. Kiedy już przemiękły, kładła na nie następną warstwę. Wojtuś śmierdział tak potwornie, że nie dało się podejść do niego.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek


Burej serii ciąg dalszy… Pod koniec października 2011 spadło mi wprost do serca coś takiego

Obrazek

Z Korabiewic.
Wróciła Kasia... W innym futerku... Małe bure, nastroszone chucherko.
Świerzb w uszach aż kipiał. Kichała, łzy leciały, zapalenie spojówek, nadżerki na języku.
W ciągu miesiąca miała sterylkę (początki ropomacicza, prawdopodobnie obumarłą ciążę, którą organizm zaabsorbował). Sanację jamy ustnej. Stan w pyszczku był taki, że wetka nie mogła uwierzyć, że to w ogóle możliwe i że kotka jest przy tym taka pogodna. Zostały usunięte wszystkie ząbki. Nie było wyjścia. Usunięcie listwy mlecznej – miała paskudne, galaretowate guzki. Niedawno trzeba było usunąć drugą listwę mleczną. Przyplątała się cukrzyca. W ciągu roku mała podwoiła wagę. Nie je dużo. Teraz jak pilnuję jej diety, widzę, że je za mało. Ma kompletnie walnięty metabolizm. Jest z nami od półtora roku i mam nadzieję, że zamierza zostać jeszcze bardzo, bardzo długo. Jak tylko do mnie przyszła wybrała sobie do zabawy egipską myszkę z bardzo długim ogonkiem. Spała przytulona do niej, tarmosiła ją, polowała na nią, nosiła w pyszczku, wydając z siebie niesamowite dźwięki. Z myszki został już strzęp. Kupowałam jej takie same. Ale nawet na nie spojrzała. Tylka ta jedna jest własna i prawdziwa.
Barbarka. Brzydki Bury Kot

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek


Pelasię wyhaczyłam z lecznicy przy okazji małej zadymy związanej z moim tymczasikiem Leonkiem. Siedziała tam w klatce już od kilku miesięcy. Wydano mi ją jako zdrową tylko smutną. Jak tylko zobaczyłam jej zdjęcie, krzyknęłam z przerażenia. Zdrowe koty tak nie wyglądają. Nawet bardzo smutne…
Obrazek
Cztery miesiące walczyłam o nią. Walka z wiatrakami – nerki. Jej życie było takie trudne. Do samego końca. Los nie miał nad nią litości… Odeszła 5 sierpnia 2012. Dzień przed rocznicą śmierci Kasi.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek


Ludwiczek. Zawsze z przodu. Dzielnie odstrasza zło spojrzeniem. Franuś bezpiecznie „ukryty” za bratem... Dwa małe chucherka. Ledwie trzymające się na łapkach. Ledwo trzymające się życia. Z lejącą się biegunką. Ich stan nie przeszkodził wetowi wykastrować te ledwie żywe drobiny. Ludwiczek był troszkę silniejszy. Stawał zawsze tuż przed bratem, jakby chronił go własnym ciałkiem przed całym złem tego świata. Kiedy Franek zaczął wychodzić na prostą, Ludwiczek zaczął znikać. Aż odszedł.
Był taki malutki. Ważył ledwie kilogram.
Nie miał nawet swojego domu. Nie zdążył nawet wyjść z klatki, bo ciągle coś się działo.
Dzień wcześniej przyniosłam choinkę. Nawet jej nie zobaczył.
Byłam przy nim. Siedzieliśmy sobie razem z godzinkę, zanim pani wet skończyła przyjmować pacjentów. Patrzył na mnie tymi swoimi wielkimi oczyskami. Tulił się do mnie i mruczał. Mrukiem wielkim, jak cały świat. Gładził mnie łapkami po twarzy, czesał mi włosy, rozdawał buziaczki.
A potem odszedł.
Miał w łapce wenflon. Bardzo mu to przeszkadzało. Aż odrzucało łapeczkę na plecki. Chciałam mu go wyjąć, ale nie byłam w stanie wystękać prośby o to. Nie byłoby żadnego problemu, ale nie byłam w stanie wydobyć głosu z siebie. Sterczy mi ten wenflon w głowie jak niebieski gwóźdź.
Nie zdążyłam mu powiedzieć, że nie był tymczasem, tylko prawdziwym domowym kotem. Mam nadzieję, że czuł to. Odchodząc czuł, że jest czyjś.
Tak krótkie życie, wypełnione tylko cierpieniem. Tak okrutnie niesprawiedliwe.
Nie mogę się pozbierać po tym maleńkim bohaterskim skarbie. Nie potrafię pogodzić się z tym wszystkim.
Odszedł rok i dwa dni po Kocie. 15 grudnia. Wiem, że Kot czekał na niego. Objął go łapką i przeprowadził przez tęczę.
Mam nadzieję, że wrócą kiedyś po mnie. Wszyscy

Obrazek Obrazek Obrazek
Ostatnio edytowano Nie wrz 29, 2013 9:15 przez hanelka, łącznie edytowano 8 razy
Obrazek

hanelka

 
Posty: 8984
Od: Nie lut 24, 2008 19:33
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie maja 05, 2013 15:09 Re: Kardamon i przyjaciele - turlamy się dalej, dalej...

Nigdy nie ośmieliłabym nazywać siebie domem tymczasowym. Jestem raczej starą zbieraczką, zgarniającą do domu smutek, który już żadnego normalnego domu nie ma szansy znaleźć. Jednak tymczasy zdarzają się. Dla nich jest ten post.

Pierwszym tymczasem był Kardamon. Ale pomińmy ten szczegół. Kardamon – patrz post wyżej…

Obrazek Obrazek

Pierwszym tymczasem był Duszek. Zgarnięty spod bloku duży, cudny bury przytulak. Moje koty nie zaakceptowały go i gnębiły okrutnie. Pierwszy i jedyny taki przypadek. Wypatrzyła go formowa zuzzik i sprawiła, że stał się najszczęśliwszym kotem na świecie. A z nim i ja.


Obrazek

Alma i Borys
Dzieci osiedlowej kotki Klary. Latami nie dała się złapać. Jej dzieci znikały, zanim kotka je wyprowadziła. Przy tych maluchach poszczęściło się po całości, bo i dzieci się ujawniły i mama w końcu się złapała. Mama - dzika dzicz, po sterylne wróciła na podwórko. Alma i Borys znalazły wspaniałe domki. Poszły oddzielnie. Borys jest jedynakiem, Alma ma przyjaciółkę, cudną tri. Teraz nazywa się Frigga. Z obydwoma domkami mam kontakt.


Obrazek

Czy ktoś pamięta tego wypłosza? Idąc na zakupy zobaczyłam straż miejską idącą z transporterem do administracji. Poszłam za nimi. Mała giganciara zwiała z domu. Dozorczyni zaniosła do administracji, a panie administracyjne zadzwoniły do straży, żeby wywiozła małą do schroniska. Ulga na twarzach strażników, kiedy powiedziałam, że biorę toto – bezcenna. Duzi znaleźli łobuziaka. Przyszli do mnie cali szczęśliwi i drżący z emocji.
Czasem spotykam dużą rano w autobusie, mała jest już duża, wysterylizowana. Dokładnie wie, czego chce i nie wdaje się w dyskusje. Trzyma dom krótką łapką. Na imię ma… Dżihad…


Obrazek

Malutka Amelka przejęta na tymczas od ASK@. Pojechała do pani, która bardzo chciała zaadoptować Almę, ale Alma była już zaklepana. Ma i kocie, i psie towarzystwo, dwoje Dużych i morze miłości. Na imię ma Mycholka. Jesteśmy w kontakcie


Obrazek Obrazek Obrazek

Szalona akcja ratunkowa dla trzech kotek ze schroniska w Świnoujściu. Prosto z ciepłego domu, po śmierci opiekunki, wrzucone do schroniskowej woliery, bez możliwości schronienia się. Pogoda właśnie załamała się, szalała burza śnieżna i było okrutnie zimno. zuzzik wskoczyła w pociąg i śmignęła sobie w ciągu jednej doby z Lublina do Świnoujścia, odebrała kotki, które wyciągnęła ze schronu cypisek i przywiozła je do mnie, do Warszawy. Po czym padła. Pingwinkę zamierzała zabrać na zawsze do siebie, ale tymczasem wszystkie trzy dziewczyny zostały u mnie.
Pingwinka – Karolinka okazała się po długim czasie już u zuzzik niekastrowanym Karolem-Fiodorem. Szylka – Zojka pojechała do ds na Saskiej Kępie i jest bardzo szczęśliwą i rozpieszczaną Sówką. Najgorzej trafiła niebieska koteczka – Rusałka. Tak bardzo pokochała swój chwilowy tdt, że zmusiła nas do zorganizowania dla niej podróży powrotnej (dzięki Arcana). Niestety, duzi nie zasłużyli na jej miłość. Pozbyli się jej po jakimś czasie jak rzeczy, za moimi plecami i potajemnie. Dobrze, ze sprawa otarła się o Juliśkę i wiem, że kotka znalazła dobry dom.


Obrazek

Zadzwoniła do mnie zapłakana Juliśka: Przyszedł do niej facet po ratunek. Żona nagle zacierpiała na alergię na kota po dziesięciu latach. Zdarza się. Zażądała uśpienia kotki. „Niech mi Pani pomoże, nie chcę, żeby ją uśpiono, może ją Pani przygarnie, może coś pani wymyśli...” Sam tez myślał, myślał... i wymyślił: zawiezie kotkę do schroniska i będzie ją tam utrzymywał do końca życia... Długo by mu nie zajęło.
Kiedy przejęłam Kinię miała ponad 11 lat. Przekiblowała u mnie ponad rok. Przeżyła piekło. Oprócz kundla i mnie nie zaakceptowała nikogo. Zabunkrowała się na półce w przedpokoju, skąd obserwowała życie domu i którą opuszczała tylko po to, by skorzystać z kuwety. Poszła do cudownego domu starszych państwa, gdzie jest uwielbianą jedynaczką. Wreszcie. Ma dwoje Dużych i osobistą gosposię…



Obrazek

Razem z Wojtusiem przyszła Chrupka. Z tej samej rozmnażalni. Szybciutko znalazła fajny domek. Ma teraz na imię Kirimi.


Obrazek

W listopadzie 2011 zgarnęłam spod bloku karykaturę kota. Wielki łeb i ogon, a pośrodku prawie nic… Bruno. Musiał wypaść z okna. Miał powybijane, połamane zęby. Musiały sprawiać mu okropny ból. Badania pokazały FIV+. Spędził u mnie trzy miesiące w klatce, w czasie których naprawiałam go i pasłam. Potem przechwyciła go na dt Agneska do swojej łazienki, gdzie miał do towarzystwa fivkowego Maluszka. Z agneskowej łazienki Bruno powędrował do cudownego domu, gdzie ma kociego fivkowego przyjaciela.


Obrazek Obrazek

Leonek. Słodki wszędobylski łobuziak i luzak. Cudowne, radosne, bezstresowe dziecko. Zgarnięte u nas z ulicy. Ofiara niezabezpieczonych okien (?). Cały był czyściutki i pachnący domem. Może zaczął znaczyć… Kto wie. Nikt go nie szukał…
Ma wspaniały dom. Zachował swoje imię. Jesteśmy w kontakcie z Dużymi.


Obrazek Obrazek Obrazek

Scury. Kaj, Tinka, Oluś. Na pierwszym zdjęciu jeszcze bez Olka, który złapał się kilka dni później. Dzieci ulicy. Złapane na bazarku na Wawrzyszewie. Najpiękniej oswoił się Kaj. Mieszka w Warszawie i ma dwóch kocich rudych kumpli. Pierwszy raz w życiu zaczepiłam kogoś i zapytałam czy nie chce się okocić. Koleżanka z pracy chciała kota. Miałam akurat Leonka, ale już był zaklepany, więc wzięli innego kociołka. Sposób, w jaki opowiadała o małym sprawił, że namówiłam ją na mojego czarnuszka. Poszedł Kaj. Ma na imię Ozyrys.

Tineczkę z Olkiem adoptowała Discordia. Chciała tylko Tinkę, ale w sekundę postanowiła dać dom obojgu, jak tylko się dowiedziała, że mały dziczy. Żal Jej było zostawiać biednego dzikuska i jeszcze zabierać mu siostrę. Sama z TŻtem przyjechała po dzieciaki aż ze Szwajcarii. Dała im cudowny, kochający, pełen miłości i wyrozumiałości dom. Taki dom, o jakim marzy każdy dt. W krótkim czasie okrutny los zabrał ukochanego Ciastusia, niedługo potem Olka-Haskella. Obydwu zabrał Fip.


Obrazek Obrazek

Antosia. Jest u mnie od września 2012. Nie wiem, jak z nią będzie. Na razie jest tymczasem. Kotka przywieziona przez straż miejską do lecznicy. Była po wypadku. W lecznicy amputowano jej nóżkę. Po dłuższym pobycie, pojechała do dt, z którego dwa razy uciekła. Złapana po drugiej ucieczce, znów wylądowała w lecznicowej klatce. Podobno była bardzo pro ludzka. Kiedy ją zabierałam, z jej praludzkości nie zostało nic. Jest wiecznie zestresowana, wiecznie czujna, wiecznie przestraszona. Z brakiem nóżki poradziła sobie błyskawicznie. Jest bardzo sprawna, zwinna i skoczna. Bawi się pięknie, jak małe kociątko. Kocha koty, nie boi się psa.
Straconego zaufania do ludzi nie potrafi odzyskać. Je poza kuchnią, bo każdy mój ruch wprawia ją w popłoch. Bardzo tęskni do pieszczot, ale lęk jest w niej silniejszy. Nie wiem czy kolejna zmiana nie złamie jej duszy na zawsze. Na razie jeszcze wciąż ma status tymczasa. Tylko dlatego, że nie mogę, nie powinnam mieć więcej kotów. Dobro Antosi będzie zawsze przed wszystkimi innymi argumentami. Na pewno nie będę się z nią spieszyć. Na pewno wszystko bardzo dobrze rozważę, zanim podejmę jakąkolwiek względem Antosi decyzję.


Obrazek Obrazek

W październiku 2012 przybyły dwa małe czarne Gremlilinki. Po śmierci Ludwiczka niewiele brakowało, a Franek również pobiegłby za TM. Z rozpaczy. Ukoił go, utulił, wyciszył i przygarnął inny tymczasik, Piotruś. Chłopcy są do adopcji wyłącznie w dwupaku.


Obrazek

Razem z Gremlinkami zgarnęłam śliczną i rezolutną czarnulkę Helenkę. Kwintesencję czułości i miłości do człowieka. Wystarczyło na nią spojrzeć, a zaczynała mruczeć. Niczyja. Niepotrzebna. Wydano mi ją z lecznicy jako zdrowego kota z lekkim wodnistym katarem. KK leczyliśmy wiele tygodni. Helenka poszła do domku ze słodką, wesołą bokserką Rocky i młodą fajną Dużą. Wszyscy dobrze się dogadują. Jesteśmy w kontakcie.


Obrazek Obrazek

Polfiaczki. Była ich piątka. Najpierw złapały się dwa. Te z pierwszego zdjęcia. Miały szczęście. Po kilku dniach pobytu u mnie, pojechały do cudownego dt, a stamtąd do swoich domków. Pozostała trójka (z drugiego zdjęcia) złapała się chyba po tygodniu. Po jednej nocy spędzonej u mnie pojechała do innego dt. Tam nie dano im szansy na życie. Dwoje kociąt zostało bezmyślnie uśpionych. Trzecie, które uniknęło okrutnego losu dojechało do dwójki wcześniejszych. To pingwinkowata dziewuszka. Również jest już w domku stałym.


Piotruś i Paulinka. Maleńtasy znalezione przez tajdzi pod mostem Grota. Przeżyły pp. Przeżyłam to z nimi. Nikt więcej nie zachorował. Cudne, kochane dzieciaki. Łagodne, delikatne, radosne.

Obrazek

Paulinka pojechała już do swojego cudownego domu. Ma wspaniałą opiekę i wiele miłości. I wspaniałego chłopca, który pięknie się nią zajmuje. Dostaję od nich cudne wieści.

Obrazek

Piotruś wciąż czeka na swój dom. Przeprowadzi się wyłącznie z Frankiem.



Obrazek

Lusia, srebrne cudo. Przywieziona do leczniczy przez straż miejską. Po wypadku. Miała złamaną miednicę. Leżała w lecznicowej klatce przez wiele tygodni. Nie podali jej nawet środków przeciwbólowych. Z bólu wylizała sobie sierść do „żywego mięsa”. Aż porobiły się spierzchnięte liszaje. Dochodziła u mnie do siebie. Sierść odrastała powoli. Lusia, koteczka o przepięknym charakterze. Jest już w swoim domku. Szybko dogadała się z rezydentem Bazylianem, oczarowała i rozkochała w sobie Dużych. Jesteśmy w stałym kontakcie.

W tej chwili domków szuka trójka tymczasów: Antosia i Franek z Piotrusiem :)
Ostatnio edytowano Nie maja 05, 2013 19:59 przez hanelka, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

hanelka

 
Posty: 8984
Od: Nie lut 24, 2008 19:33
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie maja 05, 2013 15:25 Re: Kardamon i przyjaciele - turlamy się dalej, dalej...

Jestem :1luvu:
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55321
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

Post » Nie maja 05, 2013 16:12 Re: Kardamon i przyjaciele - turlamy się dalej, dalej...

hanelko , czytam o Kasieńce i łzy same mi płyną ,tak bardzo jestem ci za nią wdzięczna. :1luvu:
i za wszystko co robisz :ok: i dużo zdrówka dla ciebie :piwa:
Obrazek

dorcia44

 
Posty: 43912
Od: Pt maja 19, 2006 20:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie maja 05, 2013 16:27 Re: Kardamon i przyjaciele - turlamy się dalej, dalej...

Witam :1luvu:
oczy mi się spociły ,bardzo :mrgreen:

iwona66

Avatar użytkownika
 
Posty: 10969
Od: Pt paź 23, 2009 15:40
Lokalizacja: warszawa - wołomin i jeszcze dalej :)

Post » Nie maja 05, 2013 16:31 Re: Kardamon i przyjaciele - turlamy się dalej, dalej...

przycupnę :)
Trufla, Lili i Imbir
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Beasia

 
Posty: 3425
Od: Pt maja 22, 2009 12:05
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Post » Nie maja 05, 2013 16:49 Re: Kardamon i przyjaciele - turlamy się dalej, dalej...

meldujemy się :)
Obrazek
Devon, Gizmo i Dzidzia

Jowita

 
Posty: 6875
Od: Wto paź 19, 2004 19:35
Lokalizacja: Warszawa - Mokotów

Post » Nie maja 05, 2013 17:29 Re: Kardamon i przyjaciele - turlamy się dalej, dalej...

Dzien dobry :)
Obrazek

Agneska

 
Posty: 16483
Od: Wto paź 26, 2004 12:28

Post » Nie maja 05, 2013 19:45 Re: Kardamon i przyjaciele - turlamy się dalej, dalej...

Też się przywitam :D
Prawo i Sprawiedliwość jest najbardziej mściwym gangiem politycznym w Europie./Davies

Obrazek
"Lepiej czasem zapalić małą świeczkę, niż przeklinać mrok.."

morelowa

 
Posty: 22902
Od: Sob gru 19, 2009 10:38
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie maja 05, 2013 20:29 Re: Kardamon i przyjaciele - turlamy się dalej, dalej...

Już się moszczę w oczekiwaniu na wieści o cudnych kociastych. Bo przecież nawet gdy uroda fizyczna dyskusyjna to za to wnętrze piękne :D .
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24225
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Nie maja 05, 2013 21:30 Re: Kardamon i przyjaciele - turlamy się dalej, dalej...

Wcześniej zaznaczyłam sobie wątek żeby mi nie umknął, teraz doczytałam jak pięknie napisałaś o każdym z futerek i nie mogłam powstrzymać łez.
Wielki szacun Aniu za to, jak je kochasz i co dla nich robisz :1luvu:
Trufla, Lili i Imbir
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Beasia

 
Posty: 3425
Od: Pt maja 22, 2009 12:05
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Post » Pon maja 06, 2013 7:02 Re: Kardamon i przyjaciele - turlamy się dalej, dalej...

Piękny i wzruszający wstępniak :1luvu:
trzymam kciuki za zwierzaki :ok: :ok: :ok:
Obrazek ObrazekObrazek

Broszka

 
Posty: 7535
Od: Śro gru 22, 2010 8:43

Post » Pon maja 06, 2013 7:24 Re: Kardamon i przyjaciele - turlamy się dalej, dalej...

Dzień dobry :kotek:
Obrazek

Bagienka

 
Posty: 1298
Od: Sob paź 08, 2011 6:05

Post » Pon maja 06, 2013 7:39 Re: Kardamon i przyjaciele - turlamy się dalej, dalej...

Hanelko kochana, a ja dzisiaj rano w pracy znalazłam Twój nowy wątek, na którym dla mnie ( dziękuję Ci )policzyłaś koty Twoje i tak się spłakałam. Ile w Twych słowach opisujących je miłości i " matczynej " dumy :ok:
Jak dobrze, że jesteś taka :1luvu:
Obrazek

alab108

 
Posty: 12890
Od: Wto lis 09, 2010 22:35
Lokalizacja: kujawsko-pomorskie

Post » Pon maja 06, 2013 8:58 Re: Kardamon i przyjaciele - turlamy się dalej, dalej...

alab108 pisze:...Jak dobrze, że jesteś taka :1luvu:

Fajna, no nie? :D :D
Prawo i Sprawiedliwość jest najbardziej mściwym gangiem politycznym w Europie./Davies

Obrazek
"Lepiej czasem zapalić małą świeczkę, niż przeklinać mrok.."

morelowa

 
Posty: 22902
Od: Sob gru 19, 2009 10:38
Lokalizacja: Wrocław

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 151 gości