puszatek pisze:Kola jak widzę...bardzo się zadomowiła a wydawało się, że śliczny czarny maluszek miejsca nie zagrzeje
Nie tak dalej jak tydzień temu w sobotę byłam z Kolą w Łodzi na wizycie przedadopcyjnej.
Kola całą drogę bardzo płakała w kontenerku i musiałam ją uspokajać miziając palcami przez kratkę, (miałam ją na kolanach a córka kierowała) a mi się wyć chciało.
W samym domku kotka szybko się schowała w domku z wikliny dla kotka bo bardzo się bała dużego wilczura.
Z tą drugą koteczką się przywitały ale tamta zaraz uciekła. Oczywiście jeszcze inne sprawy mnie zaniepokoiły(kotka miała być puszczana luzem nad jeziorem gdzie państwo często jeżdżą) i adopcja niestety nie doszła do skutku.
Kola w drodze powrotnej była całkiem innym kotem, radośnie mruczała i ktoś może w to nie uwierzyć, ale tak było, bo autentycznie po kociemu żałośnie płakała w drodze do, a z powrotem do domu całkiem inny kot, szczęśliwy poprostu.
Nie pisałam wcześniej, ale na początku marca umarła Pani(63 lata)
u której kola była na tymczasie na początku
viewtopic.php?f=13&t=143625i to też Ta Pani która z tego bloku obok mnie, z którego są bezdomniaczki Kasia i Agatka oraz gdzie były inne, i zawsze mogłam w razie czego liczyć na Jej pomoc.
viewtopic.php?f=1&t=99457Miśka jest z bloku dalej ale tutaj też przychodziła czasami, czasami bo Kaśka ją odganiała od jedzenia jakie zanosiłam.