Się przymierzałam do wąta i się wreszcie przymierzyłam
Koty są dwa, bracia. Maks i Albert. Niby bracia a różnią się znacznie.
Maksiora pełno wszędzie, ruchliwy, chętny do zabawy, jednocześnie coraz większy z niego dziamdziak. Klusek taki do pieszczenia, można go miętolić i miętolić
Jego miłością są piłeczki z dzwonkiem. Ma kilka, kilka zniszczył w amoku zabawy, a kilka zgubił. Jeśli ktoś je widział to będziemy wdzięczni za zwrot
Okaz zdrowia z niego, kastrację przeszedł wzorowo, a dzięki niej z dnia na dzień staje się jeszcze większym pieszczochem i kotem co to przy nodze chodzić lubi. Wszędzie by za mną poszedł...
Maksymilian i jedna z jego miłości życia:
Albert za to jest nieco mniej ufny, szczególnie jeśli chodzi o obcych. Łatwiej się płoszy, a wtedy szuka dobrego miejsca do czujnej obserwacji nieznajomych obiektów. Tryb życia prowadzi tak: leżenie-jedzonko-spanie-wylegiwanie-miałczenie-mruczenie-marudzenie-i-weź-rzuć-wszystko-i-igłaskaj. Choruje nam chłopina na SUK. Kryzys, mamy nadzieję, za nami. Leki zakończone, na dniach badania, dobranie diety i ciachamy. Albert jest kotem, który pozwala sobie zrobić wszystko, podawanie tabletek, zastrzyków, czy kroplówki, kiedy było to konieczne, nie przysparzało problemów. Bardzo mądry z niego kot
Albert w ulubionej pozycji:
A tu bracia razem:
Jeśli wszystko dobrze pójdzie to do końca września, po ciachaniu Alberta powinna zjawić się u nas Marmura