Skupiam się w tej chwili na zaległościach osobistych i organizacyjnych, podjęłam decyzję, że nie założę nowego wątku Larry'emu, bo łatwiej mi będzie pisać w jednym.
Poza tym i tak prawie nikt tu nie zagląda (nie pisze)
Kazio dostaje steryd. Wykupiliśmy receptę jakiś czas temu, ale trochę się wstrzymywaliśmy, bo miał łzawe wysięki z lewego oczka więc padła mu odporność.
Niestety w sprawie urobku poprawy nie ma, zatrzymanie rozwolnienia jest w tej chwili najważniejsze (rozmawiałam też jeszcze z wet. I dziękuję Anja i Zofia&Sasza za wsparcie psychiczne).
Najgorsze, że tabletki są gorzkie jak diabli. Mimo to Kazik nas zaskoczył i sposobem naszej Tasi (obtoczenie w paszteciku drobiowym) przyjmuje z ręki TŻ-a bardzo ładnie. No szok
Larry'ego mi strasznie szkoda. Musi być w tej łazience. Tam i tak jest chłodniej niż w pozostałych pomieszczeniach, ale ze względu na większą wilgotność wstawiliśmy mu wiatraczek z ustawieniem wiatru nie na kota.
On chciałby z tej łazienki wyjść czasami. Miauczy pod drzwiami i próbuje drapać. Także tą usztywnioną łapką.

Mam zakaz od weta nadwyrężania łapki Larry'ego, a już zwłaszcza skakania, więc nie mam opcji by go puścić.
I tak wszyscy w domu to przeżywają: my, bo boli nas serce; koty, bo coś dziwnego dzieje się w łazience (mimo iż Noreczka i Koci weszły kiedyś i spotkały się z Larrym noskami, zupełnie pokojowo

); Larry, bo chciałby poznać koty, być z nimi, z nami.
Jestem tak wściekła na tych ludzi, którzy go skrzywdzili, że - niestety - niepohamowanie w myślach życzę im podobnych doświadczeń. Strasznie tego nie lubię, ale te myśli same mi przychodzą. Z wściekłości, z żalu do nich za stan Larry'ego.
