Witajcie

Wprawdzie nie opiekuję się kotem cukrzycowym, ale poproszono mnie o odniesienie się do pojawiających się w tym wątku aspektów karmienia BARFem oraz niektórymi polecanymi tu karmami, dlatego wtrącę swoje małe 3 grosze do tematu. Postaram się napisać wszystko jak najbardziej z punktu widzenia kota cukrzycowego. Mam nadzieję, że mnie nie wyrzucicie

.
"Kociara" pisze:Tinka07 pisze:dorot pisze:I też lecimy na barfie, tylko jak byłam chora to dostawały animondę bo nie miałam siły kroić.
Dorot, BARF remisji nie gwarantuje. Znam wiele kotów cukrzycowych, które na BARF-ie miały wyższy poziom glukozy we krwi niż na animondzie, grau, miamorze itd.
Potwierdzam. Matylda przy karmieniu surowym (BARF) miała dużo wyższe wyniki niż na mokrym. Nic nie dawało stopniowe zwiększanie dawki insuliny. Poza tym kocica często wymiotowała tzn. zjadła z apetytem, wyrzucała całą zawartość żołądka i natychmiast prosiła o kolejną porcję. Barf był w pełni suplementowany witaminami, węglanem wapnia, ryżem, olejami. W lodówce miałam zamrożone porcje różnego rodzaju mięsa i podrobów, a mimo to samo przygotowanie posiłku zajmowało mi dużo czasu. Surowe mięso nie może leżeć w miseczce. Kiedy Matylda zwracała posiłek, płakać mi się chciało.
Z powrotem przeszłam na grau i teraz rzadko podaję surowiznę, raczej niewielkie ilości surowej piersi indyczej lub gotowanego na parze kurczaka, wołowiny nie daje wogóle bo po niej wyniki są zawsze kosmiczne.
To jest dość skomplikowany problem leżący głęboko w biochemii kociego organizmu, ale postaram się go w skrócie tu wyjaśnić, prostymi słowami.
Całkowite wykluczenie węglowoadnów z diety kota-cukrzyka jest podstawą leczenia, to oczywiste. W zasadzie taki kot nie powinien dostawać żadnych węglowodanów, nawet dopuszczalne tu 10%, zaraz wytłumaczę dlaczego.
Podstawowym źródłem glukozy dla komórek u kotów w normalnych warunkach jest proces glukoneogenezy (w uproszczeniu – produkcja glukozy z aminokwasów będących budulcami białek). Proces ten przebiega u kotów stale i nie może się „wyłączyć” tak jak np. u ludzi wtedy, gdy w diecie pojawiają się węglowodany. M.in. dlatego zapotrzebowanie kotów na białko jest rekordowo wysokie wśród wszystkich zwierząt – służy kotom do produkcji energii, a nie tylko do budowy komórek i tkanek. Jeśli w diecie kota pojawi się dużo węglowodanów (np. skrobii), które rozkładane są do glukozy, to i tak kot przerobi standardową ilość białek na glukozę, bo tak funkcjonuje jego organizm, natomiast nadmiarowo spożytą skrobię (rozłożoną do glukozy) przerobi na tłuszcz.
W zasadzie nieistotną dla energetyki kociego organizmu ilość glukozy dostarczają dziko żyjącym kotom w naturalnych warunkach węglowodany znajdujące się w przewodach pokarmowych ich ofiar. Z tych węglowodanów, które są dla kotów strawne (a takie nie są wszystkie spożyte), uzyskują one 0,1-1% energii, zwykle jest to gdzieś bliżej dolnej granicy.
Trzecim, również marginalnym źródłem glukozy u kotów jest glicerol, będący składnikiem strukturalnym tłuszczów.
Można powiedzieć, że 98-99% glukozy koty pozyskują ze zjadanych białek, zaspokajając tylko w ten sposób swoje potrzeby. Nie da się tego w żaden sposób zmienić, obojętnie ile węglowodanów w kota wepchniemy z pokarmem.
Problem ze zjedzonymi węglowodanami jest taki, że kotom brakuje w wątrobie mechanizmów kontrolujących poziom cukru we krwi po posiłku. Ich enzym glukokinaza jest prawie nieaktywny i nie zwiększa aktywności po posiłku węglowodanowym tak jak to się dzieje u wszystkożerców. Ten enzym kieruje pochłanianiem glukozy przez wątrobę z krwi żyły wrotnej i jej dalszymi losami, a cała wątroba kontroluje zużywanie cukru przez komórki, będąc pierwszym ogniwem w całym łańcuchu. Jedyne, co w takiej sytuacji potrafi zrobić kocia wątroba, to jak najszybciej przerobić nadmiar cukru z krwi na tłuszcz i wysłać do zmagazynowania w tkance tłuszczowej. I tak się dzieje standardowo w pierwszym etapie cukrzycy u kotów, gdy zwykle nie jest ona jeszcze wykryta. W późniejszych etapach proces ten nadal postępuje, zauważalny jest wzrost triglicerydów we krwi, oczywiście tycie, a także, niestety, stłuszczenie wątroby.
Innymi słowy – organizmy kotów, które zjadły węglowodany są zalewane glukozą, której wątroba nie potrafi szybko zutylizować i przerabia, tyle ile potrafi, na tłuszcz. Jedyną obroną dla kota jest trzustka i wydzielana insulina. Koty nigdy nie potrzebowały glukokinazy, bo nigdy wcześniej nie jadły węglowodanów, dopóki człowiek nie zaczął ich nimi karmić. Dlatego cukrzyca u kotów powstaje znacznie łatwiej z powodu przeładowania organizmu cukrem niż u stworzeń wszystkożernych, takich jak człowiek. Kocia trzustka także nie jest dostosowana do wydzielania takiej ilości insuliny jak trzustka wszystkożerców, bo w normalnych warunkach poziom glukozy we krwi kotów zawsze był niski.
Z powodu takiej właśnie konstrukcji kociego metabolizmu znacznie trudniej jest też kontrolować ich cukrzycę i właściwie dobierać dietę. Samo wykluczenie węglowodanów często nie wystarcza, jeśli oporność komórek na insulinę jest już daleko posunięta.
W obronie przed nadmiarem cukru we krwi, a przede wszystkim przed nadmiarem insuliny, komórki stają się insulinooporne i potrzeba coraz więcej insuliny, by „wtłoczyć” glukozę do komórek. Nakręcanie w ten sposób spirali cukrzycy powoduje jednocześnie ponadnormatywne rozkręcenie procesu glukoneogenezy. Ponieważ komórki otrzymują, wskutek insulinooporności, za mało glukozy, organizm myśli, że trzeba jej więcej wyprodukować, pomimo tego, że we krwi pływa jej całe mnóstwo. Dlatego coraz więcej białek jest zamienianych na glukozę i poziom cukru we krwi stale rośnie. Koty cukrzycowe mają tak mocno rozkręcony szlak glukoneogenezy w wątrobie, że produkują w ten sposób ilość glukozy wielokrotnie przekraczającą potrzeby. Dlatego pisałam, by wykluczyć całkowicie węglowodany z ich diety, a nie jedynie ograniczać. Każda dodatkowa glukoza z przewodu pokarmowego to krok do nakręcania cukrzycy, tym większy im bardziej insulinooporny jest kot. Podstawowym zadaniem leczenia cukrzycy dietą jest zmniejszenie do maksimum dowozu cukru do kota. Kot i tak będzie produkował jej mnóstwo sam z białek, ale jedyną drogą do kontroli jego stanu jest podawanie insuliny w minimalnych działających dawkach, o czym Tinka07 tutaj wciąż przypomina. Oraz zmniejszanie tych dawek z czasem o ile się da, po to by ograniczać insulinooporność. Poziom własnej insuliny u kota cukrzycowego i tak jest zwykle ogromny, a ta podawana z zewnątrz, jeśli jest jej za dużo, powoduje tylko zwiększanie insulinooporności, a to – jak pisałam wcześniej – prowadzi do zwiększonej produkcji glukozy z białek. Efektem ubocznym tego jest oczywiście niedobór białka do celów budowy i odnowy własnych tkanek, co prowadzi do ogólnego osłabienia i wyniszczenia organizmu.
Zatem, skoro kot cukrzycowy produkuje mnóstwo glukozy z białek, to można by sądzić, że zmniejszenie podaży białka może także zmniejszyć poziom cukru w jego krwi. Tak, ale to nie takie proste, gdyż każde ograniczenie białka w diecie prowadzi do jego niedoboru dla celów budulcowych. Dzieje się tak dlatego, że w pierwszej kolejności zaspokajane są potrzeby energetyczne organizmu i zaopatrywany jest proces glukoneogenezy, który jak już wiadomo, jest u cukrzyków nadmiernie rozkęcony. Do budowy komórek pozostaje niewiele lub nic.
No i teraz wreszcie mogę dojść do sedna, czyli do BARFa i karm, więc może wybaczycie mi, że tak się rozpisałam (mam tylko nadzieję, że zrozumiale dla tych, którzy dotąd nie mieli do czynienia z tymi aspektami).
Zasadniczą różnicą pomiędzy BARFem a jakąkolwiek komercyjną karmą jest to, że białko zawarte w surowym mięsie ma znacznie więcej przyswajalnych aminokwasów niż białko w obrobionych termicznie karmach. Nawet jeśli karma składa się w 100% z gotowanego mięsa (co jest rzadkością, bo najczęściej jest tam sporo produktów ubocznych z zupełnie nieprzyswajalnym białkiem), to ilość przyswojonych przez kota aminokwasów i tak jest zdecydowanie mniejsza niż z surowizny (białko obrobione termicznie staje się w dużej mierze niedostępne dla enzymów trawiennych, co można zauważyć obserwując wielkość kociego urobku po gotowanym i surowym mięsie). Ponieważ ilość produkowanej przez kota glukozy zależy bezpośrednio od dostawy aminokwasów, jasnym jest, że na BARFie kot będzie miał ich do dyspozycji więcej. Podstawowym błędem, jaki zaobserwowałam, popełnianym przez właścicieli cukrzycowych kotów, którzy chcą przestawić je na BARF, jest podawanie kotom zbyt dużych, zwłaszcza początkowo, ilości surowego mięsa, często w proporcji 1:1 w odniesieniu do ilości podawanych gotowych karm. Kot otrzymuje wówczas nagle ogromną ilość dobrze przyswajalnych aminokwasów, do czego nie jest przyzwyczajony, które natychmiast zaczyna scukrzać, bo glukoneogeneza nie potrafi tak szybko „wyhamować”.
Dlatego dzieje się to, co opisujecie – czyli większe wzrosty cukru po BARFie niż po gotowych karmach. To jest oczywista sprawa.
Podstawową zaletą polecanych tu gotowych karm jest brak w nich lub mała ilość węglowodanów i w większości z nich jest to jedyna zaleta. Dodatkowym „hamulcem” w produkcji glukozy przez kota jedzącego większość tych karm, jest oparcie ich składu w dużej mierze na produktach ubocznych, które zawierają znikome ilości białka, mogącego być przyswojone. Wszędzie tam, gdzie na opakowaniu jest napis „mięso i produkty pochodzenia mięsnego” lub „mięso i produkty uboczne”, albo tylko „kurczak”, „drób” itp. możecie mieć pewność, że deklaracja o zawartości białka w karmie jest w rzeczywistości znacznie zawyżona. Z podanych na pierwszej stronie wątku przez Tinkę07 karm, które dają dobre rezultaty w kontroli cukrzycy, jedynie Miamor Delikatna przekąska oraz Grau (zwłaszcza odmiana bezzbożowa) nadają się moim zdaniem do dłuższego karmienia kotów, bo są w miarę kompletne i nie zawierają odpadów. Reszta z nich to albo karmy wyłącznie uzupełniające (jak np. Miamor Delikatne filety), albo zawierające jednak niepotrzebne węglowodany i/lub produkty uboczne. Karmy uzupełniające to tzw. Karmy „filetowe”, które nie powinny stanowić więcej niż przekąskę w menu kota. Na ten temat pisałam trochę tutaj:
http://www.barfnyswiat.org/viewtopic.php?t=506Z kolei powszechnie wychwalana Bozita została „rozebrana na czynniki pierwsze” tutaj:
http://www.barfnyswiat.org/viewtopic.php?t=245Podawanie za mało przyswajalnego białka cukrzykowi skutkuje także tym, że jego nadmiernie rozkręcona glukoneogeneza może dodatkowo pochłonąć nawet własne białka z mięśni i innych tkanek, które są w takiej sytuacji również scukrzane. Jest to bardzo niebezpieczne i prowadzi do powstawania dalszych chorób.
Błędem w BARFie przy cukrzycy, oprócz podawania zbyt dużych ilości, zwłaszcza bardzo chudego mięsa, jest też podawanie jakichkolwiek węglowodanów, co niestety zdarzą się i co potęguje wzrost cukru po posiłku.
Kociara pisze:Matylda przy karmieniu surowym (BARF) miała dużo wyższe wyniki niż na mokrym. Nic nie dawało stopniowe zwiększanie dawki insuliny. Poza tym kocica często wymiotowała tzn. zjadła z apetytem, wyrzucała całą zawartość żołądka i natychmiast prosiła o kolejną porcję. Barf był w pełni suplementowany witaminami, węglanem wapnia, ryżem, olejami.
Nawet w BARFie dla zdrowych kotów wyklucza się ryż, ziemniaki i jakiekolwiek zboża, ze względu na zbyt dużą zawartość skrobii. U cukrzyków to powinno być priorytetem i ja zawsze w przypadku cukrzycy radzę zrezygnować nawet z warzyw, a jeśli kot potrzebuje balastów, to dodawać tylko sam błonnik w niewielkiej ilości.
Co zatem z tym BARFem i cukrzycą? Czy lepiej jest karmić koty beznadziejnymi karmami po to by cukier we krwi był niższy?
Moim zdaniem, jeśli celem opiekuna cukrzycowego kota jest jedynie doraźna i w miarę szybka stabilizacja cukrzycy, to gotowe karmy z dużą ilością produktów ubocznych nadają się do tego. Powodują sytość u kota na jakiś czas i dają mało substratów do produkcji glukozy dzięki nieprzyswajalnemu białku. Kosztem zdrowia całego organizmu oczywiście.
Jeśli jednak kot ma być ogólnie zdrowy w długim okresie czasu, to jego opiekun powinien zrezygnować z tych małowartościowych karm na rzecz przynajmniej dobrych mokrych karm, bez produktów ubocznych i z wysokiej jakości białkiem. Takie karmy, według mnie, to m.in.: Grau puszka dla łasucha bez zbóż, ZiwiPeak, Miamor Milde Mahlzeit (Delikatma przekąska) – tylko ten jeden rodzaj Miamora, Power of Nature, Terra Felis, Herrmanns Bio, ewentualnie jeszcze Granata Pet.
Nie namawiam nikogo na przechodzenie na BARF na siłę, gdyż to wymaga bardzo ostrożnego podejścia i obserwacji kota, mierzenia cukru i dobierania porcji. Jeśli opiekun kota jest zdecydowany na ta opcję, która moim zdaniem jest zdecydowanie najlepszą pod względem zdrowotnym, to BARF jak najbardziej nadaje się dla cukrzyka. Część kotów, zwłaszcza tych, które są na początku choroby, a ich komórki nie są bardzo insulinooporne, przejdzie na BARF bez żadnych sensacji i samo przejście na BARFa bez węglowodanów spowoduje obniżenie poziomu cukru we krwi i da możliwość zmniejszenia ilości lub nawet odstawienia insuliny po jakimś czasie. Jednak część kotów wymaga bardzo ostrożnych zmian, zwłaszcza te, które dotąd jadły mało wartościowego białka, i które są bardzo oporne na insulinę, ponieważ u nich proces glukoneogenezy jest mocno nakręcony. Takie koty wymagają tak naprawdę eksperymentu, powolnej zmiany proporcji w diecie, począwszy od jednego bardzo małego posiłku barfowego dziennie i sukcesywnego zwiększania ilości mięsa z sukcesywnym odstawieniem gotowych karm. I najważniejsze: 100g gotowych karm nie może być zamienione na 100g BARFa. W przypadku tych najmniej wartościowych karm, 100g karmy może być z powodzeniem zastąpione (pod względem przyswajalnego białka) około 25g BARFa. Znam przypadki, gdzie kotu cukrzycowemu o wadze 4,5 kg podawano 350-400g BARFa dziennie i z rozpaczą stwierdzano, że cukier jest kosmicznie wysoki. Nie może być inny w takiej sytuacji, to jasne.
Ponieważ każdy kot cukrzycowy może inaczej reagować na zmianę diety, jest to indywidualna sprawa i nie można podać jednej, jedynie słusznej metody postępowania. Jeśli ktoś z opiekunów cukrzyków chciałby zmierzyć się z tematem BARFa, to może skonsultować swą decyzję w wątku na forum BARFny Świat:
http://www.barfnyswiat.org/viewtopic.php?t=395wojtekn pisze:Ja osobiście przymierzałbym się do BARFa, wydaje mi się to rozwiązaniem lepszym i suma sumarum tańszym, mam w końcu w domu jeszcze dwa koty. Mam tylko problem ze znalezieniem przepisu specjalnie stworzonego dla cukrzyka

Wojtekn, jest to słuszne rozumowanie i moim zdaniem, jeśli chcesz, możesz dążyć do BARFa. W tym momencie jednak, z tego co tu czytałam, ważniejsze jest dla twojego kota ustabilizowanie cukrzycy i właściwe dobranie leków i ich dawek oraz jako takie obycie się z chorobą. Jeśli przez ten czas będziesz karmił kota dobrymi mokrymi karmami (np. tymi, które wymieniłam), to na pewno mu nie zaszkodzisz. Sądzę, że z bardziej spokojną głową, gdy już nieco ochłoniesz, przestawisz kota bezpiecznie na BARF, gdyż w zamieszaniu, jakie teraz przechodzisz, dodatkowy stres związany z nową dietą i całymi tymi „ceregielami”

może nie wyjść nikomu na zdrowie. Ale jak tylko uznasz, że jesteś gotowy, to zachęcam do podjęcia ostrożnych prób.
wojtekn pisze:a BARFowy przepis dla cukrzyka znacie może? a BARFowy przepis dla cukrzyka znacie może?
Przepis dla cukrzyka to każdy standardowy przepis barfowy z wykluczeniem warzyw czy zbóż. Dla konkretnego cukrzyka trzeba jednak dobrać rodzaj używanych mięs i podrobów (eksperymentalnie), gdyż może on różnie reagować.
wojtekn pisze:kupiłem animondę carny, zamówię animondę integra diabetes i jeszcze grau i schmusy wersje bez zboża
Liwia pisze:Jedzenie.
Animonda Carny to syf. Zobacz to astronomiczne dawkowanie: kot 3-5 kg powinien zjeść 300-400 g. Absurd.
Zgadza się. Ostatnio producent nieco zmienił skład i zaczął podawać na etykiecie bardziej szczegółowe dane o produktach zwierzęcych zawartych w puszce. Nie znaczy to jednak, że skład tych karm jest świetny, bo niestety nie jest. Mięsa jest w nich naprawdę niewiele, a zasadniczy skład to podroby i to wcale nie te najwartościowsze. Producent zupełnie nie dodaje do tych puszek tauryny, co może się bardzo źle skończyć dla kotów bez dodatkowej suplementacji.
wojtekn pisze:Animondę carny kupiłem, bo wspomina o nim Tinka na 1 str jako jedzeniu chwalonym na niemieckim wątku cukrzycowym
skład: wołowina 68%, rosół 31%, węglan wapnia.
inne rodzaje animondy mają faktycznie dużo gorszy skład, np jest tam zboże, czego w carny się nie doszukałem
Tu jest skład podany przez producenta:
http://www.animonda.de/de/sortiment/kat ... l&mtid=109Większość zawartości puszki to podroby: płuca, wątroby, serca, wymiona, nerki. Po otwarciu puszki, zapach wskazuje (przynajmniej dla mojego nosa

), że to głównie nie mięso jest w środku.
Oczywiście te podroby nie są trujące, jednak powinny stanowić jedynie dodatek do mięsa, w takich proporcjach, w jakich znajdują się normalnie w żywych zwierzętach, na które koty polują. Te zwierzęta nie składają się głównie z podrobów. W dodatku, takie podroby (a w zasadzie należałoby napisać: produkty uboczne) jak wymiona i płuca są prawie bezwartościowe dla kociego organizmu, bo białko w nich zawarte to głównie kolagen, w zasadzie nieprzyswajalny, ale podnoszący nominalnie ilość białka na etykiecie.
Jedyną zaletą karm Animonda Carny jest tak naprawdę brak w niej węglowodanów, co pozwala na doraźny efekt leczniczy dla cukrzyków (plus mało przyswajalnego białka, co przekłada się na mniejszą produkcję glukozy w szlaku glukoneogenezy) w postaci obniżenia cukru we krwi, ale na dłuższą metę przyniesie kotom więcej szkód niż pożytku, prowadząc do niedoborów białka oraz innych substancji odżywczych.
Wiśniak pisze:W opracowaniu Lisy A.Pierson-weterynarki jest napisane, że przeciętny kot potrzebuje dziennie ok 30kcal na 1 kg wagi
Nie znalazłam takiej informacji na stronie pani Pierson. W przypadku otyłych kotów podaje ona formułę na wyliczenie ilości pokarmu w czasie odchudzania i po przeliczeniach z funtów na kg wychodzi mi, że zaleca w tym przypadku około 43 kcal na 1 kg wagi ciała.
Wszelkie znane mi podręczniki akademickie dotyczące żywienia kotów mówią o zapotrzebowaniu przeciętnego domowego kota w na energię w ilości około 60 kcal na 1 kg wagi ciała. Koty o wyjątkowo niskiej aktywności mogą otrzymywać minimum 40 kcal na 1 kg wagi ciała, a koty o ekstremalnie dużej aktywności np. wychodzące 80 kcal i więcej na 1kg wagi ciała.
magicmada pisze:Zaopatrz się w miód, glukozę na wszelki wypadek.
Już dawno miałam coś napisac o polecanym tu miodzie, ale jakoś ciągle mi się nie składało, więc teraz dopiero do tego w końcu doszłam. Miód składa się w dużej części z fruktozy, w zależności od rodzaju miodu nawet do 80%. Fruktoza jest cukrem zupełnie nieprzyswajanym przez koty, gdyż w ich wątrobie nie ma enzymu fruktokinazy. Cukier ten jest w niezmienionej postaci wydalany przez nerki z moczem, więc z jednej strony mija się z celem podawanie miodu przy hipoglikemii (tylko glukoza jest z miodu przyswajana, a jej jest tam mało), a z drugiej strony nie jest to zdrowe, bo wszyscy tu wiedzą przecież, że jakikolwiek cukier w kocim moczu nie jest dobrym zjawiskiem. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest podawanie kotu w stanie niedocukrzenia czystej glukozy.
Liwia pisze:My sobie "BARFujemy" freestylem

Mieszanki-mielonki się nie sprawdziły zupełnie. Koty teraz dostają codziennie rano kurczacze kadłubki (żeberka i szyjki z mięsem) a kolacja jest różna - wołowina, kurczak, indyk, cielęcina, jagnięce serca, drobiowe wątróbki, żołądki, serduszka. Plus ciut oleju plus jogurt plus żółtka plus odrobina jarzyn. Dostają też ryby (dorsz, śledź bo to lubią) i tabletki drożdżowe. Nie, nie mam ani receptur ni nic nie przeliczam, ani nie odważam. Stawiam na maksymalną różnorodność, żeby ewentualne niedobory miały okazję się wyrównać. Czesiek (cukrzyk) kocha tabletki drożdżowe (czyli brak mu wit, b, którą cukrzyk traci szybko) i bardzo się o nie dopomina - mnie to pośrednio utwierdza w przekonaniu, że dobrze czynię. Czysty, żywy i prawdziwy BARF - z tymi easybarfami itp - nie mam przekonania, nie stosuję.
Liwio

,
To co robisz to też BARF. Nie ma jednej, jedynie słusznej metody barfowania. BARF ma wiele obliczy i naprawdę można barfować w różny sposób. Mielonki nie są wcale obowiązkowe, tym bardziej „easybarfy”

, a wręcz są odradzane. Każdy znajduje jakąś swoją drogę i jeśli tylko koty dostają surowiznę w różnej postaci i z różnymi dodatkami, to zawsze będzie BARF (
Biologically Apropriate Raw Food)

.
Uf. Teraz możecie mnie bić

.
Zdaję sobie sprawę, że nie wyczerpałam tematu, ale może choć trochę udało mi się rozjaśnić niektóre kwestie. Przepraszam też znawców tematu za liczne uproszczenia, ale bez nich byłoby ciężko.
Życzę wszystkim słodkim kotom jak najszybszego powrotu do zdrowia i pożegnania się z cukrzycą! Pozdrawiam Was serdecznie, a szczególnie ciepłe myśli i mocne uściski kieruję do Tinki07

.