Kiri, nasz Bezdomniak

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto sty 10, 2012 12:22 Kiri, nasz Bezdomniak

Witam wszystkich kociarzy. To mój pierwszy post na miau, gdyż zastanawiam się jak mogę jeszcze pomóc swojemu kociakowi...

Kiri to bezdomniak, który zjawił się pół roku temu pod naszym oknem. Dokarmialiśmy go, bawiliśmy sie z nim, poszliśmy do weterynarza. Po paru dniach zapadła decyzja, że kociak zostaje z nami :)

Został odpchlony, odrobaczony, zaszczepiony na jakieś główne kocie choroby. Według naszego "pierwszego" weterynarza (do którego na nieszczęście trafiliśmy) kot miał około 1,5 roku do 2 lat, problem z zębami, który miał rozwiązać Stomorgyl i karma typu dental, oraz zapalenie uszu (na to dostał wtedy lek i zalecenie czyszczonia uszu Otosolem). Przytył troszke z nami, sierść zrobiła sie gęstsza - jest wesołym kociakiem, bardzo przez nas kochanym.

Ale dlaczego piszę tutaj?

Kiri tydzień temu poszedł z nami do innego weterynarza. Byliśmy ostatnio już poważnie zaniepokojeni ciągle wylatującą wodą z kocich uszek. I co się okazało? Okazało się, że Kiri już taki młody nie jest... Na oko drugiego weterynarza ma od minimum 5 lat może do nawet może 8-miu. Do tego nie ma "brudnych uszek", tylko świerzbowca usznego, oraz kamień na zębach, który doprowadził do zapalenia dziąseł, co z kolei doprowadziło do wypadniecia ostatnio dwóch przednich ząbków (myśleliśmy, że wypadnięcie ząbków było na wskutek upadku, co zresztą potwierdził pierwszy nieszczęśnik-wet). Ech... I tak oto biliśmy się w pierś, że pół roku biedak się tak męczył na wskutek złego wyboru weta.. Ale nie w tym rzecz.

No więc Kiri został zapisany na drugi dzień na zabieg, m.in.:
1. usuwanie kamienia (przede wszystkim)
2. kastracje, gdyż weterynarz przekonał nas do tej decyzji, a że Kiri jest wychodzącym kotem po pare razy dziennie, okolica jest pełna innych słodkich i mniej słodkich bezdomniaków, a on jest bardzo skory do zaczepek... nawet z psami :) więc pomyśleliśmy, że dla jego zdrowia niech będzie...

Pod wieczór przyszliśmy po kociaka pełni przekonania, że wszystko poszło ok, bez powikłań, bo kastracja to przecież taki prosty zabieg... Jak się okazało Kiri omało nam nie zszedł podczas zabiegu 8O (dostał silnego obrzęku płuc :(), ale na szczęście dzieki szybkiej reakcji weterynarza Kiri wyszedł z tego cało... Uff, nie wiem jakbym sobie wybaczyła, gdyby było inaczej..

Od zabiegu kastracji minie jutro tydzień. Ranka po cięciu się pomału goi. Na uszka ma Oridermyl, na ząbki dostał Synulox, żel dentystyczną Sachol i paste Stoma żel. Dodatkowo Immunodol Cat mu zakupiliśmy dla odporności i karme Royala Canina Skin Young Male (całkiem nawet się zajada). Ale znów na nieszczęście dwa dni temu Kiri złapał kociego kataru :| :? Dostał Sulfarinol w sumie tylko do noska, no i bierze jeszcze ten Synulox przepisany wcześniej na dziąsła...
I leży mi na łóżku i ledwo sapie, i leci mu z buzi i z nosa, i ja już nie wiem jak mu pomóc.. Nie śpi prawie nic (zresztą w trójke chodzimy od tygodnia jak zombii). Do tego nic nie chce dziś jeść, a tu się zbliża czas podawania Sulfarinolu do nosa, którego nienawidzi... Do weta mamy przyjść za tydzień jak nie przejdzie.

Jak Wy sobie radzicie z podawaniem kropel do kociego noska? Jak go złapać za karczek, żeby coś z tego wyszło i go przy tym nie uszkodzić? Mi nic z tego nie wychodzi.. I tak się oboje szarpiemy ze sobą, w dwójke, w trójke..

Jak kotkowi jeszcze pomóc? Ledwo wyszedł z jednego, to w drugie. No martwie się troche, martwie..
Jeśli mieliście podobne przeżycia ze swoimi, wszelkie rady przyjmę z wdzięcznością wielką :) A tymczasem idę powalczyć z kroplami do nosa... :|

Pozdrawiamy :roll:
Kot jest na tyle domowy, na ile mu to odpowiada.

kiri-kiri

 
Posty: 6
Od: Pon sty 09, 2012 16:52
Lokalizacja: Przemyśl

Post » Wto sty 10, 2012 12:34 Re: Kiri, nasz Bezdomniak

nie dostaje żadnego antybiotyku na koci katar?

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 27101
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Wto sty 10, 2012 12:49 Re: Kiri, nasz Bezdomniak

Patmol pisze:nie dostaje żadnego antybiotyku na koci katar?


Witaj Patmol.

No właśnie dostał wczoraj tylko te krople Sulfarinol (3-5x dziennie). Do tego na odporność ten Immunodol. I od niedzieli bierze Synulox (amoksycylina) po 2x dziennie. Ale to miał wcześniej u tego samego weta przepisane na zakażenie dziąseł... I tyle.

Wet go osłuchał z tymi płuckami - jest niby ok. Kazał przyjść po tygodniu jak nie przejdzie...
Ale czy ja wiem czy ten Synulox też można odpiąć od koci katarek? Niby coś tu pisze na ulotce o zakażeniu dróg oddechowych. Hm... Wiem, że to trzeba czasu, żeby kociak się podniósł po takich przeżyciach, ale z drugiej strony martwie sie czy nie za dużo tego wszystkiego na te niecałe 4 kilo futra.
Ostatnio edytowano Wto sty 10, 2012 12:51 przez kiri-kiri, łącznie edytowano 1 raz
Kot jest na tyle domowy, na ile mu to odpowiada.

kiri-kiri

 
Posty: 6
Od: Pon sty 09, 2012 16:52
Lokalizacja: Przemyśl

Post » Wto sty 10, 2012 12:50 Re: Kiri, nasz Bezdomniak

Synulox jest antybiotykiem.

Dziwi mnie, że wet nie zrobił podstawowych badań przed kastracją. Zabieg niby prosty, jednak przeprowadzany w narkozie, więc zawsze jakieś ryzyko istnieje, zwłaszcza, że kot niezupełnie zdrowy.
Może warto jeszcze raz zmienić weta. Najlepiej napisz skąd jesteś, może dziewczyny coś poradzą.

Swoją drogą bardzo dobrze, że dałaś się przekonać do kastracji.
Tylko czy on koniecznie musi być wychodzący? Zawsze to zagrożenie. A skoro ma dom, niech będzie bezpieczny.
Obrazek

hanelka

 
Posty: 8984
Od: Nie lut 24, 2008 19:33
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto sty 10, 2012 12:55 Re: Kiri, nasz Bezdomniak

Patmol pisze:nie dostaje żadnego antybiotyku na koci katar?

też jestem zdziwiona. Kot w takim stanie powinien od razu dostać antybiotyk, cos przeciw zapalnego i diabli wie co jeszcze.
Mierzyliście gorączkę? Ma ?!
Byliście u weta? Kropelki można podać do noska ale to nie rozwiąże sprawy.Tak jak u ludzi chwilowo odblokuje nos i złagodzi obrzęk .Ale katar będzie cały czas.
Ja biorę kropelki, TZ trzyma kota do góry nogami i zapuszczam mu w każdą dziurkę.Musi to być szybko zrobione.Koty nie lubią tego.Często bardziej ślinią się i wymiotują.Choć przychodzi chwilowa ulga.Nie można jednak robić tego za często.I zależy jakie kropelki.

Może zabieg kastracji osłabił jego odporność i dlatego sie rozchorował. Tak czasem bywa.Wychodził po zabiegu? Jesli tak to samo wyjście lub kontakt z innymi kotami mógł spowodowac chorobę.

Nie czekaj tylko idź do weta z nim.Może dziewczyny podpowiedzą jakiegoś fajnego w okolicy.

A jak z jedzeniem i pciem? Bo koty szybko odwadniają się. Niektóre z moich kotów tak sie śliniąc i bąbelkując nosem miały ostre kalici. Z katarem jak u ludzi.Schodzi coraz niżej blokując oskrzela.Kot nie odksztusi wydzieliny.
Nie wypuszczaj go na dwór!!!

Synulox -sorki, doczytałam,ze to antybiotyk. Moje nigdy go nie brały.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55324
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

Post » Wto sty 10, 2012 13:02 Re: Kiri, nasz Bezdomniak

hanelka pisze:Synulox jest antybiotykiem.
Dziwi mnie, że wet nie zrobił podstawowych badań przed kastracją. Zabieg niby prosty, jednak przeprowadzany w narkozie, więc zawsze jakieś ryzyko istnieje.

Też się zapytałam weta o to czy badań nie powinien zrobić przed... Zrobił tylko morfologie przy okazji założeniu wigówki.

Może warto jeszcze raz zmienić weta. Najlepiej napisz skąd jesteś, może dziewczyny coś poradzą.

Jesteśmy z Przemyśla :) Więc pewnie ciężko będzie kogoś jeszcze stąd znaleźć... Choć forum macie przeogromne... Jestem pod wrażeniem i chyba nigdy nie uda mi się przebuszować przez całą funcje "Szukaj".

Swoją drogą bardzo dobrze, że dałaś się przekonać do kastracji.
Tylko czy on koniecznie musi być wychodzący? Zawsze to zagrożenie. A skoro ma dom, niech będzie bezpieczny

Przede wszystkim biorąc go do siebie, chcieliśmy mu zapewnić opieke, ale też go nie ograniczać. Jeśli jest w miare dobra pogoda i mniejszy ruch za oknem (mieszkamy przy ruchliwej ulicy) to staramy się go wypuszczać. Wiem mniej więcej jaki macie do tego stosunek, bo od jakiegoś czasu podczytywałam tematy dotyczące kotów wychodzących.. ale mimo wszystko jestesmy typem ludzi, którzy szanują wolność i nature, i to chcieliśmy pozostawić kotkowi. Mamy świadomość wypadków, które mogą czychać za rogiem, ale z drugiej strony mamy sąsiadów z zamkniętym kotem na cztery spusty i widzimy, że jest to nieszczęśliwy kotek, że nie chcielibyśmy tego dla Kiri. Niech żyje swoją własną kocią, wędrującą naturą...
Kot jest na tyle domowy, na ile mu to odpowiada.

kiri-kiri

 
Posty: 6
Od: Pon sty 09, 2012 16:52
Lokalizacja: Przemyśl

Post » Wto sty 10, 2012 13:11 Re: Kiri, nasz Bezdomniak

ASK@ pisze:Mierzyliście gorączkę? Ma ?!

Nie mierzyliśmy mu gorączki, nie mamy takiego termometru w domu, a u weta też jakoś nie miał wczoraj mierzonej.

Byliście u weta?

Byliśmy właśnie wczoraj zaniepokojeni kichaniem, oddychaniem przez nos, i wydzielinką z noska.

Może zabieg kastracji osłabił jego odporność i dlatego sie rozchorował. Tak czasem bywa.Wychodził po zabiegu? Jesli tak to samo wyjście lub kontakt z innymi kotami mógł spowodowac chorobę.

Nie, Kotek nie wychodzi od tygodnia. Nie ma o tym mowy. Nawet zbytnio nie chce wychodzić, czasem stanie przy drzwiach i pomarudzi, ale chyba sam wie, że to niedobry pomysł.

A jak z jedzeniem i pciem? Bo koty szybko odwadniają się. Niektóre z moich kotów tak sie śliniąc i bąbelkując nosem miały ostre kalici. Z katarem jak u ludzi.Schodzi coraz niżej blokując oskrzela.Kot nie odksztusi wydzieliny.


Nic dzisiaj nie jadł. Wsadziłam mu do pyszczka tylko tabletki. Pił też w sumie nic. Może dwa razy siorbnął wody rano. I tak leży. Tak sie właśnie zastanawiamy czy nie wsiąść znów w auto i nie jechać. W sumie od zeszłego wtorku jesteśmy u weta codziennie, prócz niedzieli. Niedługo sama zdecyduje sie chyba pójść na weterynarie :) :?

Dzięki tak w ogóle wszystkim za odzew. Prawde mówiąc nie spodziewałam się, że ktoś mój temat odnajdzie w tym gąszczu wątków..
Kot jest na tyle domowy, na ile mu to odpowiada.

kiri-kiri

 
Posty: 6
Od: Pon sty 09, 2012 16:52
Lokalizacja: Przemyśl

Post » Wto sty 10, 2012 13:17 Re: Kiri, nasz Bezdomniak

kiri-kiri pisze:
Swoją drogą bardzo dobrze, że dałaś się przekonać do kastracji.
Tylko czy on koniecznie musi być wychodzący? Zawsze to zagrożenie. A skoro ma dom, niech będzie bezpieczny

Przede wszystkim biorąc go do siebie, chcieliśmy mu zapewnić opieke, ale też go nie ograniczać. Jeśli jest w miare dobra pogoda i mniejszy ruch za oknem (mieszkamy przy ruchliwej ulicy) to staramy się go wypuszczać. Wiem mniej więcej jaki macie do tego stosunek, bo od jakiegoś czasu podczytywałam tematy dotyczące kotów wychodzących.. ale mimo wszystko jestesmy typem ludzi, którzy szanują wolność i nature, i to chcieliśmy pozostawić kotkowi. Mamy świadomość wypadków, które mogą czychać za rogiem, ale z drugiej strony mamy sąsiadów z zamkniętym kotem na cztery spusty i widzimy, że jest to nieszczęśliwy kotek, że nie chcielibyśmy tego dla Kiri. Niech żyje swoją własną kocią, wędrującą naturą...
Zwłaszcza, jeśli mieszkacie przy ruchliwej ulicy, nie wypuszczaj kota z domu! Z całym szacunkiem zeskrobiesz go potem z asfaltu? Koty wbrew pozorom cenią sobie domowe zacisze i lubią czuć się bezpieczne. Dobrym tego przykładem jest moja Diabełek - dzika kotka piwniczna. Nie do końca oswoiła się z człowiekiem (nie jest teraz istotne czemu mieszka u mnie), ale za żadne skarby nie planuje używania wolności. Nie kusi jej okno, ani tym bardziej drzwi.

Spróbuj poszukać weta w podforum „weci polecani”. Niestety nie znam nikogo z Przemyśla...
Obrazek

hanelka

 
Posty: 8984
Od: Nie lut 24, 2008 19:33
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto sty 10, 2012 13:23 Re: Kiri, nasz Bezdomniak

Musisz go przepajać na siłe. Strzykawką jeśli sam nie siorbie.Jak się odwodni to mu jeszcze nerki siądą. A narkoza jak widać mogła mu już poczynić szkody.
Kup u weta conwalescente w proszku, rozrabiaj na płynnie i ew podawaj strzykawką.Po trochu ale często.

Jak masz elektroniczny termometr to też wystarczy. Ustawia się tak jak dla ludzi, końcówke w jakimś tłustym kremie,oliwce wysamruj i wciep pod ogonek. Musicie go dobrze trzymać.

Mam 8 letniego kota co 7 lat żył na wolności. Naet nie ma zamiaru podchodzić do otwartych drzwi.
Powiedz mi, jaki jest sens ratowania kota, kochania go , który potem zginie pod kołami.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55324
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

Post » Wto sty 10, 2012 14:00 Re: Kiri, nasz Bezdomniak

Jeśli masz możliwość, kup u weta coś takiego: Royal Canin VD Convalescence Support (Feline/Canine) saszetka instant 50g.
To jest biały proszek do rozrabiana z wodą. Bardzo treściwy. Tym możesz kota karmić strzykawką. Musi jeść.
Obrazek

hanelka

 
Posty: 8984
Od: Nie lut 24, 2008 19:33
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto sty 10, 2012 14:10 Re: Kiri, nasz Bezdomniak

Ja wiem, że mam paranoję, ale zrobiłabym testy FIV/FeLV
Obrazek
UWAGA - Angalia to IKA 6 (na FB Krystyna Kowalska) nie wysyłajcie kotów!!!
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=117164

Zofia.Sasza

 
Posty: 15958
Od: Wto wrz 09, 2008 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto sty 10, 2012 15:23 Re: Kiri, nasz Bezdomniak

To nie paranoja. Koniecznie.
Obrazek

hanelka

 
Posty: 8984
Od: Nie lut 24, 2008 19:33
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto sty 10, 2012 17:27 Re: Kiri, nasz Bezdomniak

Wróciliśmy właśnie z kociakiem od weta. Nawodnił go i w sumie tyle dzisiaj zrobilismy. Jutro też wybieramy się na nawadnianie. Do tego mamy zadanie domowe poszukać jakieś krople do oczu, bo oczka się zaczerwieniają. No i co.. No i pewnie napisze jutro co wyszło dalej. Kiri dalej nie je, jak będzie tak dalej to trzeba będzie mu coś podać przez kroplówke, ale na razie zobaczymy jak to będzie do jutra. Przynajmniej jak wróciliśmy to dorwał sie troszke wody.

A co do jego wychodzenia. No ja rozumiem Wasze obruszenie, inaczej spoglądacie na takie sprawy, może sami straciliście jakiegoś kocurka, może to my jesteśmy w błędzie. Zobaczymy jak to będzie teraz, po kastracji. Na razie przede wszystkim robimy co się da, żeby sie wygrzebał z tego bajzelka kataro-ząbkowo-usznego. Nic na siłe. Nie można też ciągle żyć z obawą, że coś się stanie. Równie dobrze cos może się stać w domu, gdy kociak jest zamknięty. Równie dobrze może biegać pare lat na zewnątrz i żyć, a później może go zabić taka narkoza..

Kiri pozdrawia z kociego koszyczka :kotek:
Kot jest na tyle domowy, na ile mu to odpowiada.

kiri-kiri

 
Posty: 6
Od: Pon sty 09, 2012 16:52
Lokalizacja: Przemyśl

Post » Wto sty 10, 2012 19:36 Re: Kiri, nasz Bezdomniak

Zastanawiam się, dlaczego masz szukać jakiś kropli. Jakieś mogą być całkiem nieodpowiednie w tym konkretnym przypadku i dla kota. Wet powinien dać Ci krople. Konkretne - nie jakieś.

Podążając tokiem Twojego rozumowania, można równie dobrze wypuścić dwuletnie dziecko na ruchliwą ulicę, bo może nic mu się nie stanie, a na pewno będzie szczęśliwsze. Liczysz czasem rozjechane koty na swojej drodze? Wyglądają na szczęśliwe? I raczej nie narkoza je zabiła...
Obrazek

hanelka

 
Posty: 8984
Od: Nie lut 24, 2008 19:33
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw sty 12, 2012 9:57 Re: Kiri, nasz Bezdomniak

No więc Kociak ma się chyba lepiej.

Jeździmy ostatnio na uzupełnienie mu płynów i dodatkowe zastrzyki. Dzisiaj również, może dostanie coś przeciwwirusowego. Poza tym odnalazłam genialny sposób na jedzenie, a raczej wet nam to zaproponował. Po prostu podać mu ciepłego tuńczyka z puszki. I faktycznie - zjadł troche. To już coś. Codziennie coś tam podjada, to już progres.
Kot jest na tyle domowy, na ile mu to odpowiada.

kiri-kiri

 
Posty: 6
Od: Pon sty 09, 2012 16:52
Lokalizacja: Przemyśl




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kicalka, skaz i 219 gości