Witam! Cieszę się, że mogę Was poznać. Tym bardziej się cieszę, że są wśród nas bardzo młodzi ludzie (jak Ty Maćku, czy Kasia), odpowiedzialni za swoje zwierzęta
Mam na imię Barbara, o wieku juz mi nie wygodnie pisać
, a z zawodu jestem informatykiem-ekonomistą.
Kiedy 6 lipca straciłam moją kochaną kotkę Zuzię, która była moim pierwszym zwierzakiem w domu i przez 10 lat bardzo się zżyłyśmy, postanowiłam - żadnego zwierzaka w domu, nie zniosę kolejnego z nim rozstania. Po niespełna 3 tygodniach, w ubiegła niedzielę coś kazało mi wejść na kocie strony, między innymi na to forum. Zaczęłam się łamać. Moją uwagę przykuł smutny Cyryl i zaczęłam przeglądać koty do adopcji w naszym bydgoskim schronisku, brałam też pod uwagę zalęknioną 4-letnią kotkę Pysię. Czytając smutne historie zwierząt ryczałam niemal w głos, wściekła na siebie jednocześnie, że nie potrafię pogodzić się z okrutnym światem... Poniedziałek upłynął podobnie. Przeczytałam tez ogłoszenie o syjamku do wzięcia, ale pomyślałam - on znajdzie szybko opiekunów. We wtorek rano przeczytałam, że Cyryl pojechał do Szczecina, a ogłoszenie Artura o syjamku nadal aktualne... Napisałam krótkiego e-maila do Artura, na co on odpisał mi jeszcze krócej: "nie wydałem kotka , jak chcesz to przyjeżdżaj, tel do mnie do domu..." Zadzwoniłam, umówiłam się i przed 15.00 syjamek już zwiedzał swoje nowe mieszkanie. Jeszcze jest chudy i słabiutki, ale jestem dobrej myśli i wierzę, że wyrośnie na wspaniałego kota.
To tyle mojej zakoconej historii, a reszta w watkach:
"Syjamek" do wzięcia – już ma Panią!
Pół serio, pół żartem z Emilem Fartem