Właśnie wróciliśmy od lekarza. Dwudniowe duszności kota okazały się na zdjęciu płynem w opłucnej i zwężonymi płucami. Pierwszy weterynarz stwierdził, że to może robaki, może zakłaczenie, może astma... Na siłę próbowała kota odrobaczyć- nie udało się tabletką, strzykawką również nie. Odesłano nas do domu i proszono o wizytę nazajutrz- zbadamy krew.
Pojechaliśmy na Gagarina, skąd odesłano nas na Książęcą- nie mieli wolnego sprzętu. Na Książęcej zrobiono zdjęcia rentgenowskie i widok był następujący:
Uploaded with ImageShack.us
Według lekarza to prawdopodobnie miał być FIP lub nowotwór (chyba wspominał coś o białaczce- nie jestem pewna, bo byłam w szoku) i bardzo sugerował uśpienie. Odradzał badania.
Po przemyśleniu sprawy i kontakcie mailowym z dr Niziołkiem zawiozłam Franka na Gagarina.
Edytuję po wizycie u weterynarza:
Franek został na Gagarina.
Dzwoniła do mnie już pani doktor, ściągnęli mu ten płyn, z jednej strony 100-150ml, z drugiej 250ml Pani dr mówi, że to nie jest raczej płyn fipowy, bo jest to ropa z krwią Od czego - niewiadomo, przyczyn wiele. Jest ostrożna z rokowaniami, mówi, że dobrze nie jest, ale mnie ulżyło, że to nie fip raczej Może to coś uleczalnego?
Czekamy na reakcję na antybiotyk, na to czy znowu się będzie zbierać, na wyniki badań: rozmaz (wymaz?) i posiew. Franek na razie powinien tam zostać.
Lecę wygrzebywać rzeczy na sprzedaż na bazarku, to co dzisiaj zrobiono to już koszty ok 300zł, dochodzą opłaty za badania i kolejne podane leki Czytałam stare wątki, wiem, że czasami sobie pomagacie w takich przypadkach. Bardzo mi głupio napisać to zdanie, ale muszę, bo chodzi o mojego kochanego kota. Jeśli ktoś jest w stanie mi pomóc- będę wdzięczna. Służę uwiarygodnieniem jakie tylko sobie zażyczycie- od spotkania po wizytę u kota wspólną.
Wstawka z wczorajszego wątku:
Witam!
Wróciliśmy dzisiaj z wakacji, koty przez 5 dni były pod opieką znajomej osoby. Parę minut temu jeden z kotów próbował wymiotować, ale mu się nie udało. Teraz powoli zaczynam zlepiać w całość wszystko- już przed wyjazdem kot mniej jadł, myślałam, że to upały... Teraz po tych kilku dniach widzę, że wyraźnie zapadły mu się boki. Obłożenie kuwety też jest dosyć małe - od wczoraj nie była sprzątana i była jedna kupka + 4 kulki po siusiu (dwa dorosłe koty).
W dodatku po tej próbie wymiotów zaczął ciężej oddychać- nie zipie, ale wyraźnie mocniej pracuje brzuszkiem. Poza tym zachowuje się normalnie- reaguje na zaczepki i zabawki.
I tu prośba o poradę- jechać do całodobowej lecznicy czy czekać do rana? Co to może być? Zakłaczenie? Robaki? Coś poważniejszego?
Jeśli lecznica to która całodobowa w Warszawie jest dobra i obiektywnie tania?