W ubiegłym roku przed wyjazdem na urlop okazało sie, że w piwnicy jest kotka, która ma piątke kociąt z zaropiałymi w międzyczasie oczkami. Żeby nie bylo ślepych kotów mialam dwa wyjścia, zrezygnować z wyjazdu albo złapać kotkę i zabrać ze sobą. Jechałam juz i tak z Milutkiem z urazem kręgosłupa, bo nie mogłam go tez zostawic w domu z naszymi domowymi bo wymagał szczególnej opieki. No to ryzykując niemal rozwód zdecydowałam, że zabieram całe towarzystwo. Mam tylko zdjęcia z przyjazdu.




Kotka do końca była nieufna i na koniec przez nieuwagę sąsiada uciekła. Prawdopodobnie zginęła niestety, bo nikt jej nie widział. Ale maluchy odchowała i oczy im uratowałam. Mieszkała z maluchami w duzej króliczej klatce w której jechal Milutek. Milutek mieszkal normalnie w pokojach, bo wtedy juz swobodnie korzystał z kuwety. Kocieta z matka były w klatce, którą na noc otwierałam. Tylko bidulka w nocy miała swobodę, bo w dzien wnuczki jednak nie zawsze zamykały drzwi. Troszkę zwiedzala ale wracała do klatki.Tylko raz tak sie schowala, że spanikowana o 9 wieczorem bieglam do apteki po strzykawki i mleko.
Miałam klopot z zakrapianiem oczu maluchów, bo troche sie balam kiedy zabierałam maluchy, alepotem wypracowałam sposób jak to robic bezpiecznie.
Tak więc jesli masz jakąś szansę na znalezienie kawałka pokoju czy klatki to zabierz ją. Maluszki będą mialy szanse na zdrowe zycie idom a matka jest tak sliczna, że pewnie też szybko znajdzie.