...no dobrze, chyba napiszę trochę więcej...
Ivan po przywiezieniu hodowli drapał się, b. często się mył. Na główce miał w jednym miejscu jakby skróconą sierść. Tłumaczyliśmy to najpierw stresem, potem nawet doszlismy do wniosku, że to pewnie norma (nasz wcześniejszy kotem przed odejściem od nas był b.osowiały - bialaczka), bo nie mieliśmy dobrego punktu odniesienia ("lepiej jak myje się za dużo niż za mało, przynajmniej widać, że jest zdrowy"). Do tego ciągle "polował" na swój ogon, co początkowo odebraliśmy jako nieznaną nam zabawę
Po jakimś czasie swędzenie się wzmogło, a Ivan drapiąc się zrobił sobie za uszami łysinki. Skórka od początku piękna (bez żandych śladów). Były zeskrobiny i mimo że nie wykryto grzyba, Ivan przeszedł leczenie antygrzybiczne. Do tego potraktowaliśmy go frontlinem, tak na wszelki wypadek.
Drapał się dalej, choć wydaje mi się, że może troszeczkę mniej. Łysinki trochę zaczęły zarastać, ale Ivan już zaczął drapać się po całym ciele.
Od jakiegoś czasu znowu widać nasilenie objawów. Sierść fruwa po całym domu, a Ivan drapie się jak szalony. Na głowie ma już 2 wydrapane przedziałki.
Nawiązałam kontakt z opiekunką brata Ivana i okazuje się, że brat ma to samo a do tego zaraził drugiego kota i synka tej pani. Teraz czekają na wyniki zeskrobin, ale weci podejrzewają albo świerzbowca, albo ten dziwny łupież wędrujący wywołany przez pajęczaki.
Nasz wet nie chce na razie pobierać zeskrobin, bo i trochę szkoda. Zresztą skóra jest idealna. Ivan dostał zastrzyk (nie pamiętam nazwy) na pasożytyt skóry, następny za 2 tygodnie. Drapie się może trochę mniej, ale i tak jak przytuli się do mnie to na ubraniu zostaje mi peruka z kota