Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-część 7.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro sty 27, 2010 18:43 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-52 koty-Bydgoszcz.

Widać, że ciśnienie niskie... Koty niemrawe :mrgreen:
ObrazekObrazek

villemo5

 
Posty: 27585
Od: Sob maja 05, 2007 17:14
Lokalizacja: Brodnica

Post » Śro sty 27, 2010 18:52 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-52 koty-Bydgoszcz.

mirka_t pisze:Żyje się dalej a w domu są pozostałe koty potrzebujące uwagi. :arrow: Filmik.

Mirko zdumiewa mnie tak lekko podjęta decyzja
zainteresowal mnie Dyzio i przejrzalam wątki aby dojśc do tego kiedy się u Ciebie pojawił i kiedy miał zrobione badania, z tego co widziałam uważam, że Dyzio mógł zyć i mial prawo życ.
trudno mi cokolwiek napisać bo jestem zaszokowana tym, ze przyjmujesz coraz to nowe koty a tym które masz nie potrafisz zapewnić właściwej opieki
Obrazek

dalia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17361
Od: Nie maja 09, 2004 16:08
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro sty 27, 2010 19:04 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-52 koty-Bydgoszcz.

Dalia specjalnie dla Ciebie rozmrożę jutro Dyzia i zrobię zdjęcia nerek i trzustki. Chcesz tego?
Ostatnio edytowano Śro sty 27, 2010 19:13 przez mirka_t, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Śro sty 27, 2010 19:10 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-52 koty-Bydgoszcz.

dalia pisze:Mirko zdumiewa mnie tak lekko podjęta decyzja
zainteresowal mnie Dyzio i przejrzalam wątki aby dojśc do tego kiedy się u Ciebie pojawił i kiedy miał zrobione badania, z tego co widziałam uważam, że Dyzio mógł zyć i mial prawo życ.
trudno mi cokolwiek napisać bo jestem zaszokowana tym, ze przyjmujesz coraz to nowe koty a tym które masz nie potrafisz zapewnić właściwej opieki


Dalio, widziałaś tylko badania krwi, z których skupiłaś się na wynikach nerkowych. W tych wynikach mnie przede wszystkim uderzył wysoki poziom parametru trzustki [ponad 2tys.]. Po wynikach sekcji wiadomo już, że trzustka była zmieniona i nie funkcjonowała prawidłowo.
Poza tym, są koty, które dobrze znoszą zabiegi - z tego, co Mirka pisała - Dyzio do takich nie należał.
Mam wrażenie, że gdyby Mirka uporczywie podtrzymywała Dyzia przy życiu też znalazłby się ktoś, komu by się to nie podobało.

Pisałam już w wątku dotyczącym DT - tylko ktoś, kto opiekuje się kotem na co dzień ma prawo do podejmowania decyzji, a nie forum na podstawie tego, co jest napisane w wątku.
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Śro sty 27, 2010 19:26 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-52 koty-Bydgoszcz.

Agn pisze:
dalia pisze:Mirko zdumiewa mnie tak lekko podjęta decyzja
zainteresowal mnie Dyzio i przejrzalam wątki aby dojśc do tego kiedy się u Ciebie pojawił i kiedy miał zrobione badania, z tego co widziałam uważam, że Dyzio mógł zyć i mial prawo życ.
trudno mi cokolwiek napisać bo jestem zaszokowana tym, ze przyjmujesz coraz to nowe koty a tym które masz nie potrafisz zapewnić właściwej opieki


Dalio, widziałaś tylko badania krwi, z których skupiłaś się na wynikach nerkowych. W tych wynikach mnie przede wszystkim uderzył wysoki poziom parametru trzustki [ponad 2tys.]. Po wynikach sekcji wiadomo już, że trzustka była zmieniona i nie funkcjonowała prawidłowo.
Poza tym, są koty, które dobrze znoszą zabiegi - z tego, co Mirka pisała - Dyzio do takich nie należał.
Mam wrażenie, że gdyby Mirka uporczywie podtrzymywała Dyzia przy życiu też znalazłby się ktoś, komu by się to nie podobało.

Pisałam już w wątku dotyczącym DT - tylko ktoś, kto opiekuje się kotem na co dzień ma prawo do podejmowania decyzji, a nie forum na podstawie tego, co jest napisane w wątku.


Agn pozwolilam sobie podkreślić w mojej wypowiedzi to co w tym wszystkim jest niezwykle istotne.
I ustosunkowujac sie do Twojej wypowiedzi wyrażę opinię że trzustke równiez się leczy - co prawda mam doswiadczenie tylko z kotami z chora wątroba i nerkami ale czytuje forum i wiem ze koty z chora trzustką żyją i sa szczęsliwe.

Co więcej na forum sa koty bardziej chore niż był Dyziu i zyja szczęśliwe

w jednym masz niewatpliwie rację - osoba opiekująca się kotem ma prawo do podejmowania decyzji szkoda tylko, że opieka nad kotem jest uwarunkowana tym czy ktos go adoptował wirtualnie czy nie (jest taki wpis parę stron temu)
Obrazek

dalia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17361
Od: Nie maja 09, 2004 16:08
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro sty 27, 2010 19:30 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-52 koty-Bydgoszcz.

dalia pisze:(...)
osoba opiekująca się kotem ma prawo do podejmowania decyzji szkoda tylko, że opieka nad kotem jest uwarunkowana tym czy ktos go adoptował wirtualnie czy nie (jest taki wpis parę stron temu)

Z tym pozwolę się nie zgodzić. Co więcej - uważam takie stwierdzenie za dość podłe. Dlaczego? Dlatego że kwota wirtualnej adopcji, choć jest wielką pomocą, to nie pokrywa kosztów utrzymania nawet zdrowego kota. I nie sądzę by miała tu zaważyć. Sugerowanie, że zdecydowały finanse jest niefajne. To Mirka opiekowała się kotem, ona go obsługiwała. I jeśli pisze, że kot bronił się nawet przed kroplówką, to... Jaki sens ma przedłużanie cierpień zwierzaka?
ObrazekObrazek

villemo5

 
Posty: 27585
Od: Sob maja 05, 2007 17:14
Lokalizacja: Brodnica

Post » Śro sty 27, 2010 19:31 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-52 koty-Bydgoszcz.

I jeszcze:
Agn pisze:(...)
Mam wrażenie, że gdyby Mirka uporczywie podtrzymywała Dyzia przy życiu też znalazłby się ktoś, komu by się to nie podobało.



Całkowicie się zgadzam.
ObrazekObrazek

villemo5

 
Posty: 27585
Od: Sob maja 05, 2007 17:14
Lokalizacja: Brodnica

Post » Śro sty 27, 2010 19:33 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-52 koty-Bydgoszcz.

Dalia chcesz te zdjęcia czy nie? Proponuję też żebyś zadzwoniła do lek. wet. Ewa Miłosz-Młynarek z kliniki Medvet w Bydgoszczy i przedstawiła jej Swoje stanowisko gdyż wynika z niego, że Dyzio był źle leczony i bezpodstawnie poddany eutanazji.

Przy okazji zapytam co z domami dla Pusi i Lordy? Coś słabo idzie Ci ich szukanie.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Śro sty 27, 2010 19:34 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-52 koty-Bydgoszcz.

villemo5 pisze:
dalia pisze:(...)
osoba opiekująca się kotem ma prawo do podejmowania decyzji szkoda tylko, że opieka nad kotem jest uwarunkowana tym czy ktos go adoptował wirtualnie czy nie (jest taki wpis parę stron temu)

Z tym pozwolę się nie zgodzić. Co więcej - uważam takie stwierdzenie za dość podłe. Dlaczego? Dlatego że kwota wirtualnej adopcji, choć jest wielką pomocą, to nie pokrywa kosztów utrzymania nawet zdrowego kota. I nie sądzę by miała tu zaważyć. Sugerowanie, że zdecydowały finanse jest niefajne. To Mirka opiekowała się kotem, ona go obsługiwała. I jeśli pisze, że kot bronił się nawet przed kroplówką, to... Jaki sens ma przedłużanie cierpień zwierzaka?

jak napisalam parę stron temu jest taki wpis w dyskusji toczącej się nt choroby Dyzia
Obrazek

dalia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17361
Od: Nie maja 09, 2004 16:08
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro sty 27, 2010 19:35 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-52 koty-Bydgoszcz.

dalia pisze:Agn pozwolilam sobie podkreślić w mojej wypowiedzi to co w tym wszystkim jest niezwykle istotne.
I ustosunkowujac sie do Twojej wypowiedzi wyrażę opinię że trzustke równiez się leczy - co prawda mam doswiadczenie tylko z kotami z chora wątroba i nerkami ale czytuje forum i wiem ze koty z chora trzustką żyją i sa szczęsliwe.

Co więcej na forum sa koty bardziej chore niż był Dyziu i zyja szczęśliwe

w jednym masz niewatpliwie rację - osoba opiekująca się kotem ma prawo do podejmowania decyzji szkoda tylko, że opieka nad kotem jest uwarunkowana tym czy ktos go adoptował wirtualnie czy nie (jest taki wpis parę stron temu)


Trzustkę i nerki nie tyle `się leczy`, co kompensuje braki w ich działaniu [dieta, enzymy, zabiegi, leki] - hamuje się ich stopniową degenerację.
Co do przekonania, że `są na forum koty bardziej chore niż Dyziu i żyją szczęśliwe` - tu nie ma wspólnych kryteriów, by to zestawić i ocenić. Są koty, które mają normy nerkowe wielokrotnie przekroczone i daje się je ustabilizować i mogą sobie z takimi przekroczonymi wynikami żyć szczęśliwe - bo dają się płukać, jedzą samodzielnie odpowiednią karmę i nie stresują ich zabiegi. Są koty, którym lekko przekroczone normy odbierają całkowicie chęć do życia, nienawidzą zabiegów i leczenia, które jest dla nich stresem pogłębiającym tylko chorobę.

A ostatnie Twoje zdanie jest po prostu nieprawdziwe.
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Śro sty 27, 2010 19:36 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-52 koty-Bydgoszcz.

Zawsze są tacy, co wiedzą lepiej. Vide niejaka Dalia. :?
Dajcie spokój babki - po co z nią gadacie? Ona i tak wie swoje. Lepiej od weta, lepiej od opiekunki kota...
Po co sobie szarpać nerwy a jej poddawać temat?

magaaaa

 
Posty: 7599
Od: Pt paź 30, 2009 19:14

Post » Śro sty 27, 2010 19:40 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-52 koty-Bydgoszcz.

magaaaa pisze:Zawsze są tacy, co wiedzą lepiej. Vide niejaka Dalia. :?
Dajcie spokój babki - po co z nią gadacie? Ona i tak wie swoje. Lepiej od weta, lepiej od opiekunki kota...
Po co sobie szarpać nerwy a jej poddawać temat?


Magaaaa - ja się nie denerwuję.
Ja mam misję edukacyjną. :mrgreen:

A na poważnie - przerobiłam na własnej skórze, że jakkolwiek człowiek się nie obróci, doopa zawsze z tyłu i można kopa zarobić. Innymi słowy - zawsze jest tak, że decyzje mogą komuś się nie podobać, jakiekolwiek by one nie były, każda z nich jest obarczona ryzykiem, że ktoś będzie ją próbował podważać.
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Śro sty 27, 2010 19:43 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-52 koty-Bydgoszcz.

No :!: czyżby znów ktoś miał ochotę na umoralnianie, pouczanie i wytykanie palcem :?:
Obrazek
Tosia, Mela, Limka i BenekObrazek

mari-A

 
Posty: 221
Od: Śro kwi 22, 2009 6:52
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Śro sty 27, 2010 19:46 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-52 koty-Bydgoszcz.

mirka_t pisze:Dalia chcesz te zdjęcia czy nie? Proponuję też żebyś zadzwoniła do lek. wet. Ewa Miłosz-Młynarek z kliniki Medvet w Bydgoszczy i przedstawiła jej Swoje stanowisko gdyż wynika z niego, że Dyzio był źle leczony i bezpodstawnie poddany eutanazji.

Przy okazji zapytam co z domami dla Pusi i Lordy? Coś słabo idzie Ci ich szukanie.

nie twiedzę ze Dyzio byl źle leczony - twierdzę ze zdecydowanie za późno zacząl byc leczony - dużo za późno i za krótko
do pani wet nie zamierzam dzwonić bo fakt zrobienia Dyziowi pierwszych badań w październiku zeszłego roku (juz pokazywały że kot jest do leczenia) a nie zaraz po przyjściu Dyzia do Ciebie nie zależał od niej tylko od Ciebie. Nie zrobilaś ich po zaopiekowaniu się Dyziem mimo tego że kot ciągle chudł. Tak samo jak od niej nie zależał fakt podjęcia leczenia w styczniu zamiast w październiku po pierwszych badaniach.
Weterynarz leczy kota o ile mu opiekun pozwoli, a opiekunem kota bylas Ty i to Ty podejmowalaś decyzje.

Oprócz Pusi i Lordy mam jeszcze 4 rasowe koty do adopcji - żadnemu jeszcze nie znalazlam domu bo z domami jest trudno.
Pusia i Lorda sa na pierwszym miejscu mojej listy kotów do adopcji.
Przy okazji poproszę o zrobienie Pusi i Lordzie badań krwi łącznie z biochemia bo w tej chwili nic nie wiem nt ich stanu zdrowia.
Obrazek

dalia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17361
Od: Nie maja 09, 2004 16:08
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro sty 27, 2010 19:46 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-52 koty-Bydgoszcz.

Każdy ma prawo wyrazić swoje zdanie. Moje jest takie - jeśli uważam że ktoś się niewłaściwie opiekuje kotem, czy podejmuje niewłaściwe decyzje, i uważam że ja będę się nim lepiej opiekowała i podejmę lepsze decyzje to zawsze mogę takiego kota adoptować i wziąć pod swoją opiekę. Ja z zasady jestem przeciwna eutanazji - nie miałam jeszcze sytuacji kiedy byłam zmuszona do wyboru czy kota ciągnąć dalej czy uśpić ale z różnych moich własnych powodów sama nie popieram eutanazji i preferowałabym walkę do końca, może dla niektórych nawet zbyt długo. Ale nie neguje decyzji opiekunów, którzy podejmują taką decyzję, a nie inną. Jeśli tak bardzo mi zależy na kocie i uważam że można go uratować to go po prostu biorę do siebie lub szukam opiekuna który się indywidualnie tego podejmie i czuje że mu się uda.
Fundacja Tabby - Burasy i Spółka
https://www.facebook.com/BurasySp/

Mjeczysława Naczelnika Pszypatki
https://www.facebook.com/MjeczyslawNaczelnik/

tam jestem łapalna

Gibutkowa

 
Posty: 29640
Od: Pt wrz 04, 2009 17:23
Lokalizacja: Wrocław

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510, Robertogem i 82 gości